🪩 Od Schroniska Do Schroniska Tatry

Wymagana jest zaliczka. Doba noclegowa trwa od godz. 14 do 10. Ciszy nocnej należy przestrzegać w godzinach 22:00-6:00. Rezerwacji noclegów dokonywać można telefonicznie lub za pośrednictwem strony internetowej schroniska. Działająca tu kuchnia jest czynna 8:00 – 21:00. Ciepły posiłek kosztuje od 16 do 32 zł.

Tatry od wieków były przedmiotem zainteresowania naukowego i turystycznego. Na ich obszarze można znaleźć wiele obiektów związanych z historią turystyki letniej i zimowej, należą do nich schrony i schroniska oraz urządzenia sportowe. W turystyce schronisko oznacza budynek przeznaczony do nocowania turystów oraz wydawania schrony w TatrachNiegdyś istniały również na terenie Tatr schroniska nie zagospodarowane, czyli inaczej schrony. Pierwszy schron turystyczny został postawiony przez właściciela dóbr zakopiańskich Emanuala Homolacsa nad Morskim Okiem w 1827 roku. W 1865 r. następny, w Dolinie Zimnej Wody (tzw. Schronisko Reinera), a w 1871 w Wielickiej budynki znajdowały się np. na Krzyżnem, na Hali Pysznej, na Przełęczy pod Kopą Kondracką, u wylotu Starorobociańskiej Doliny, w Koprowej Dolinie. Nie miały one stałego dozoru, turyści mogli w nich nocować w iście spartańskich warunkach, a jedzenie musieli przynosić ze sobą. Dzisiaj już nie spotkamy żadnego tego typu schronu i altany turystyczne, licznie stawiane na przełomie wieku przez Towarzystwo Tatrzańskie. Natomiast prawie w każdej tatrzańskiej dolinie znajduje się schronisko początkiem XIX w. goście korzystali zwykle z domów zajezdnych i karcz np. w Starych Kościeliskach, jak również z szałasów pasterskich i domków myśliwskich. Nocleg też odbywał się pod gołym schroniska tatrzańskieDo powstania schronisk po polskiej stronie Tatr przyczyniło się powstanie w 1872 roku w Zakopanem Towarzystwa Tatrzańskiego. To właśnie ono wytyczało i znakowało szlaki oraz budowało pierwsze zagospodarowane schroniska pierwszy zostało wybudowane schronisko przy Morskim Oku w 1874 r. Swoim kształtem reprezentowało uproszczone formy stylu szwajcarskiego. Budowa tego schroniska rozpoczęła okres rozwoju górskiej bazy turystycznej. Zagospodarowanie Tatr schroniskami oraz altanami nasilało się od 1874 roku stopniowo przez obszar Tatr Wysokich do Zachodnich. W latach od 1874 do 1984 r. postawiono w Tatrach ok. 50 obiektów turystycznych o różnym charakterze, zaczynając od schronów, altan do schronisk i domów wycieczkowych. Część z nich uległo znaczeniu, inne nadal służą górskiej koniec XIX w. wybudowano kilka większych obiektów turystycznych. W 1875 r. powstało schronisko w Waksmundzkiej Dolinie na uczęszczanym wtedy szlaku na Krzyżne, następnie dwa w 1876 r.: przy Pięciu Stawach Polskich i w Starej Roztoce. W 1890 r. postawiono wozownię, która później została przebudowana na schronisko. W latach 1907-1908 wybudowano według projektu Tadeusza Praussa nowe schronisko im. Stanisława Staszica przy Morskim Oku oraz w roku 1913 drugie schronisko w Starej Roztoce. Budynki reprezentowały styl zakopiański w jego uproszczonej formie. Do tego nurtu można także zaliczyć postawione w roku 1911, drewniane schronisko na międzywojennyW okresie międzywojennym zostało wybudowanych w Tatrach i u ich stóp kilka obiektów. Pierwszym schroniskiem wzniesionym na początku lat 20-stych XX w. było schronisko na Hali Gąsienicowej tzw. Murowaniec. Wybudowany w latach 1921-1926 obiekt zaprojektował Zygmunt Kalinowski przy współpracy Karola Stryjeńskiego. Uroczystego otwarcia schroniska dokonał 12 lipca 1925 roku ówczesny prezydent rzeczpospolitej Stanisław Wojciechowski. Obiekt był ciekawą propozycją nowoczesnej architektury regionalnej, schronisko zostało przebudowane po pożarze w 1936 dużym obiektem było wybudowane w 1938 roku schronisko na Kalatówkach. W zamyśle mało to być pierwszy komfortowy hotel górski w Tatrach urządzony na wzór alpejski. Obiekt o duże kubaturze wpisuje się w tzw. architekturę fisowską. Do niej zaliczone są również kolejka na Kasprowy Wierch oraz obserwatorium meteorologiczne na jego II wojnie światowejW okresie powojennym powstały kolejne całoroczne schroniska. Dużą grupę stanowią schroniska wybudowane w stylu nowozakopiańskim. Styl zdominował architekturę budynków powstałych w latach 1945-1959 w Tatrach Polskich. Wtedy zostały wybudowane istniejące do dzisiaj schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, Dolinie Chochołowskiej, na Hali schronisk w Tatrach Polskich Schronisko nad Morskim OkiemDuży drewniany budynek na wysokiej podmurówce tzw. Nowe Schronisko ufundowane przez Towarzystwo Tatrzańskie, zostało otwarte w 1908 r.— uczestniczyli w nim min. Mieczysława Karłowicz, Jana Kasprowicz, Władysława Reymonta. Umiejscowione jest na morenie czołowej, której dno wypełnia jezioro Morskie Oko. Schronisko PTTK im. Stanisława Staszica położone jest na wysokości 1406 m. Oprócz sporej restauracji i bufetu mieści się tu dyżurka TOPR. Budynek odwiedziło wielu znakomitych gości na czele z papieżem Janem Pawłem II, który przebywał tu podczas pielgrzymki do kraju w czerwcu 1997 r. Poniżej znajduje się tzw. Stare Schronisko (dawna wozownia) najstarszy budynek schroniskowy w Tatrach w Dolinie Pięciu Stawów PolskichPięknie usytuowany budynek stojący nad brzegiem Przedniego Stawu został zbudowany w latach 1948-53 r. Zaprojektowany przez zespół architektów na czele z Anną Górską, znaną z innych projektów tego typu. Budynek stanowi świetne połączenie drewna, kamienia i stylu góralskiego. Granitowe ściany mają 90 cm grubości, dach pokryty jest gontami. Schronisko jest pięknie wkomponowane w otoczenie i jest świetnym przykładem koegzystencji tego typu budynków z górskim krajobrazem. Od początku schronisko w Pięciu Stawach Polskich prowadzi znana góralska rodzina Krzeptowskich. Budynek stoi na wysokości 1671 m i jest najwyżej położonym schroniskiem górskim w Tatrach Murowaniec na Hali GąsienicowejBudynek schroniska został wybudowany z inicjatywy Oddziału Warszawskiego Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w latach 1921-25 r. Przy budowie pomagały różne odziały wojska polskiego, w uroczystości otwarcia uczestniczył ówczesny Prezydent RP Stanisław Wojciechowski. W międzyczasie Murowaniec był rozbudowywany i wielokrotnie przerabiany. Granitowe mury tego dużego budynku, obudowane wewnątrz drewnianymi ścianami, natchnęły turystów do nadania schronisku popularnej do dziś nazwy „Murowanie". W roku 1930 w zachodnią ścianę, przy wejściu do budynku wmurowano tablicę upamiętniającą poetę i miłośnika Tatr Adama Asnyka. Schronisko jest tłumnie odwiedzany przez turystów i stanowi świetną bazę wypadową na okoliczne szczyty i Górski na KalatówkachOkazały budynek położony jest na skraju słonecznej polany, na wysokości 1198 m. Obiekt został wybudowany w 1938 r. staraniem Tatrzańskiego Towarzystwa Narciarzy z Krakowa. Swoim kształtem i wyglądem odbiega od innych schronisk tatrzańskich, nawiązując do architektury czasie drugiej wojny światowej mieścił się tu dom wypoczynkowy dla wyższych niemieckich funkcjonariuszy i oficerów, specjalny apartament miał tu generalny gubernator Hans Frank. W hotelu możemy skorzystać z obszernej restauracji, kawiarni, sauny i siłowni. Na jesień ma tutaj miejsce impreza muzyczna — Festiwal Jazz Camping Kalatówki a w wielkanocny poniedziałek odbywa się tu rokrocznie impreza retro w zjeździe na starym sprzęcie na Hali KondratowejMieszczące się w Dolinie Kondratowej u stóp południowych stoków Giewontu drewniane schronisko zostało zbudowane w 1948 r. Budynek powstał z rozbudowy wzorowej bacówki, dokonanej przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie według projektu inż. B. Laszki. To najmniejsze schronisko Tatr polskich, znajduje się na wysokości 1333 m. Piękny stylowy budynek posiada maleńką jadalnię, kuchnie, drewnianą werandę oraz pokoje noclegowe. Od 23 sierpnia 2009 roku schronisko jest imienia Władysława Krygowskiego — specjalisty w dziedzinie na Hali OrnakDrewniano — kamienne schronisko PTTK stoi małej Polance Ornaczańskiej, zostało wybudowane w latach 1947-49 według projektu znanej zakopiańskiej architektki Anny Górskiej. Swoim wyglądem i wykonaniem nawiązuje do tradycji budownictwa góralskiego oraz stylu zakopiańskiego. Uroczystego otwarcia schroniska dokonano w dniu 8 sierpnia 1948 r. i od tego czasu służy ono turystom cały czas. Od 1973 roku jego patronem jest prof. Walery Goetl — geolog, taternik oraz działacz ochrony przyrody. Pierwszym kierownikiem był Stanisław Marusarz — wybitny narciarz, wielokrotny olimpijczyk oraz w czasie wojny kurier PTTK na Ornaku czynne jest cały rok, w budynku oprócz pokoi sypialnych mieści się duża stylowa jadalnia, świetlica oraz niewielka biblioteka. Schronisko jest świetnym miejscem wypadowym do wycieczek na Czerwone Wierchy i grań w Dolinie ChochołowskiejJest to największe schronisko po polskiej stronie Tatr. Pierwsze schronisko wybudowane przez warszawski Klub Narciarski w 1935 r. pod koniec wojny w 1945 r. zostało spalone przez Niemców. Na jego miejsce w l. 1951-53 wystawiono obecne wg projektu architektki zakopiańskie Anny Górskiej. Obok schroniska wybudowano w 1955 r. pierwszą w Tatrach elektrownię wodną, wykorzystującą wody Jarząbczego Potoku. Podczas drugiej pielgrzymi do kraju, r. przebywał w Dolinie Chochołowskiej Ojciec Święty Jan Paweł II. Pobyt ten został upamiętniony tablicą pamiątkową przy wejściu do w Dolinie RoztokiDrewniany budynek leżący na uboczu głównych ciągów turystycznych. Pierwsze schronisko zostało wybudowane przez Towarzystwo Tatrzańskie w 1876 roku i przetrwało 37 lat. W 1913 roku stare schronisko zostało rozebrane i w innym mniej wilgotnym miejscu został wybudowany nowy budynek. W schronisku gospodarzył sławny góralski muzykant Bartuś Obrochta. Pomimo dokonywanych tutaj modernizacji budynek został jednym z niewielu drewnianych schronisk, które w swej architekturze i prawdziwej turystycznej atmosferze zachowało klimat i dawny styl. Panuje w nim cisza i spokój, miejsce stanowi bazę wypadową do Doliny Pięciu Stawów Polskich i Morskiego Oka. Schronisko w Roztoce nosi imię znanego poety i miłośnika Tatr Wincentego Pola, znajdziemy tutaj pokoje noclegowe, stylową jadalnię i świetlicę.

W ostatnim czasie do schroniska dociągnięta została kanalizacja i nowy kabel energetyczny. 31 maja 2022 roku doszło w budynku do pożaru, który na szczęście udało się szybko opanować, a Tatry to jedyne góry wysokie na lini łączącej Alpy z Kaukazem. Tatry to też miejsce, w którym czuję się najlepiej i najpełniej odpoczywam. Ekstatycznie ubóstwiam chodzić po górach i obok podróżowania po świecie – to moja druga (a może nawet pierwsza?) największa pasja. Żywię głęboką nadzieję, że zdrowie jeszcze długo pozwoli mi zdzierać na trekkingach bieżniki górskich butów. Jeśli czasem tu zaglądacie to wiecie, że urodziłam się w Zakopanem, a większość swojego życia spędziłam w Kościelisku. Tatry znam bardzo dobrze, ale nie żyję w przeświadczeniu, że skoro to moje podwórko to się znam najlepiej w całej galaktyce. Przez lata dreptania po górach jakąś wiedzę jednak posiadam i chętnie się nią z Wami podzielę! Pokażę Wam najpiękniejsze miejsca w Tatrach, które warto odwiedzić i podpowiem z jakich szlaków można podziwiać najbardziej upajające panoramy! W dzisiejszym wpisie chciałabym Wam wskazać te szlaki tatrzańskie, które według mnie są najbardziej magiczne. Znajdziecie tu trasy łatwe – idealne na rozruch, a także bardziej wymagające. Powiem Wam także jak dbać o bezpieczeństwo w górach, pokażę trochę zdjęć ku inspiracji i podpowiem, co trzeba spakować do plecaka na górską wycieczkę. Tatry są dla mnie odrobinę zaczarowanym miejscem. Chodźcie poczytaj jak bardzo! Tatry – najpiękniejsze szlaki dla początkujących i zaawansowanych. Dolina Kościeliska i Staw Smreczyński Wycieczka do Doliny Kościeliskiej i nad Staw Smreczyński jest idealną propozycją na rozruch przed zdobywaniem tatrzańskich szczytów. Jest też opcją dla tych, którzy nie chcą skakać po skałach tylko zażyć delikatnego popasu. Dolina Kościeliska liczy 9 km i jest drugą co do wielkości doliną w polskich Tatrach. Jej wylot znajduje się w Kirach, w Kościelisku. Z Zakopanego można dostać się własnym transportem lub busami kursującymi średnio co 30 minut (w sezonie częściej). Od wylotu Doliny Kościeliskiej do schroniska na Hali Ornak wiedzie 6 km drogi, a całość wycieczki zajmuje ok 1,5 h. Po 4 km od wylotu dociera się do Hali Pisanej. Do tego momentu szlak biegnie całkiem łagodnie. Od Hali Pisanej do końca trasy kilka razy trzeba podejść delikatnie pod górkę, ale naprawdę delikatnie – tak, jakby Was George Clooney posmyrał po policzku! W schronisku na Hali Ornak polecam posilić się przepyszną szarlotką i popatrzeć na cudowną panoramę z dominującą w krajobrazie Bystrą – najwyższym szczytem Tatr Zachodnich (2248 Po krótkim odpoczynku odbija ze schroniska na kamienistą drogę do Stawu Smreczyńskiego. To jakieś 30 minut spaceru. Legenda głosi, że jezioro jest bezdenne, a sam Staw Smreczyński uznawany jest za jedno z piękniejszych miejsc w Tatrach. Stanisław Żeromski pisał, że Dolina Kościeliska jest majstersztykiem przyrody – zacznijcie więc swoją przygodę z górami właśnie od tego miejsca! Trasa Dolina Chochołowska – Grześ – Rakoń – Wołowiec To jest moja najukochańsza trasa w całych Tatrach! Jeśli nie zrobię jej chociaż raz w roku, to czuję się smutna. Dla osób w miarę aktywnych i lubiących duuuużo chodzić pod górę, a także dla ludzi z dobrym zdrowiem i kondycją – ten szlak to marzenie! Zacząć trzeba od Doliny Chochołowskiej, która niestety jest doliną dość monotonną i skąpą w malownicze widoki. Od wylotu doliny do schroniska trzeba pokonać 7,5 km oraz 250 m różnicy wzniesień. Można zaoszczędzić 3,5 km nudnego marszu asfaltową drogą i wsiąść w płatną kolejkę, która zawiezie Was do Polany Hucisk. Stąd rusza ubitą drogą do schroniska na Polanie Chochołowskiej. Po godzinie marszu dociera się do największej łąki w Tatrach, usianej zabytkowymi szałasami. To historyczny obraz kulturze pasterskiej, wciąż jeszcze żywej na Podhalu. W schronisku musicie zrobić jedną ważną rzecz – koniecznie zjedzcie szarlotkę z sosem jagodowym. Jest to najpyszniejszy deser w tej szerokości geograficznej! Zamówcie od razu dwie porcje, bo i tak je spalicie w dalszej części dnia. Ze schroniska ruszacie starą drogą górniczą za żółtymi szlakami. Dreptacie sobie ok 3 km pod górę, między rumowiskami i świerczynami. Po mniej więcej 1,5 godzinie docieracie na szczyt Grzesia (1653 m Tam dostajecie oczopląsu, gdyż panoramy bankowo wbijają Was w ziemię. Ale to nie koniec atrakcji! Idziecie dalej przez Łuczniańską Przełęcz i Długi Upłaz na kolejny szczyt – Rakoń (1879 m Stąd widoki są absolutnie fantastyczne! Widać słowackie Tatry, nasze Tatry Wysokie i dalszą część Tatr Zachodnich, a także wszystkie Stawy Rohackie. Jeszcze tylko 35 minut naprawdę ostrej wędrówki pod górę i voilá! – docieracie na szczyt Wołowca (2064 fot. Kinga Madro Trzeba będzie Was ściągać stąd siłą, bo ogrom piękna i przestrzeni nie pozwoli Wam ot tak zejść szybko ze szczytu. Chyba, że będzie zanosić się na burzę – wtedy macie spier….w podskokach na dół! Drogę powrotną możecie zrobić tym samym szlakiem, ale proponuję zejść Wyżnią Doliną Chochołowską, w której żyją świstaki i nierzadko słychać tu ich pogwizdywania. Trasa zejściowa – jak każda przy dającym się już we znaki zmęczeniu – jest szalenie nudna i ciągnie się w nieskończoność. Finisz następuje po 1,45 h – 2 h przy schronisku, z którego trzeba znowu pokonać 7 km do parkingu lub przystanku autobusowego. Zbyt dużo? Naaaah! Pokochacie to zmęczenie! fot. Kinga Madro Trasa Rusinowa Polana – Gęsia Szyja – Wielki Kopieniec – Nosal Tatry mają to do siebie, że mogą przeorać Was jak rolnik pole, albo zmęczyć tylko troszkę. Załóżmy, że padliście po powyższej górskiej wyrypie, ale mimo wszystko coś byście kurde zrobili. Zamiast leżeć i dogorywać możecie rozruszać łydkę i zrobić „delikatną” przebieżkę. W tym celu warto się wybrać na całodniową wycieczkę, której początkiem jest Rusinowa Polana. Dojeżdżacie do miejsca, które nazywa się Zazadnia i idziecie w miarę płaską drogą na polanę, z której będziecie mogli podziwiać najpiękniejszą panoramę Tatr. Celowo piszę, że droga jest w miarę płaska, bo niby nie jest trudna, ale raz wyprzedziła mnie krewka babeczka w przedziale wiekowym 70 – 100, która pędziła w pełnym stroju góralskim do znajdującego się nieopodal kościoła na Wiktorówkach. Po 1,5 h marszu Rusinowa Polana wita Was tak : Chwila odpoczynku, łyk herbaty i ruszacie dalej. Czeka Was bowiem godzina drogi do reglowego szczytu Gęsia Szyja (1489 m po licznych i stromych schodach. Stamtąd macie kilka opcji powrotu, ale proponuję Wam dwie wersje wycieczki. Możecie iść za zielonym szlakiem do schroniska Murowaniec, albo odbić na czerwony i pomaszerować przez Waksmundzką Polanę, aż do rozwidlenia szlaku przy Polanie Kopieniec. Tam szlak zmieniacie na zielony, błądzicie trochę po lesie poszukując Wielkiego Kopieńca (1328 m w końcu na niego wchodzicie, a następnie hyc wskakujecie na żółty szlak i po 45 minutach wychodzicie na Polanę Olczyską. Potem idziecie zmęczeni kolejne 30 minut i nagle bum – jesteście na szczycie Nosala (1206 m No niezgorsza to jest trasa! Tatry to góry, w których każdy znajdzie jakieś miejsce dla siebie. Nie trzeba pokonywać Bóg wie jakich wysokości żeby się doszczętnie zajechać. Czemu ta opcja reglowej trasy jest fajna? Bo macie tu dużo lasu, dużo ciszy, dużo nasłuchiwania pomrukiwań niedźwiedzi w krzakach, Bardzo lubią tę okolicę, ale przede wszystkim , bo nawet w sezonie zdarza się tu prawie ZERO człowieków. W skali 10/10 oceniam na 11. Trasa Kościelisko – Droga Pod Reglami – Przysłop Miętusi Ileż ja mam wspomnień z tego miejsca! Całe moje dzieciństwo kręciło się wokół tego szlaku! W zimie rodzice siłą ściągali mnie z Drogi pod Reglami, gdyż ze śpikiem wiszącym mi z nosa do pasa zajęta byłam pokonywaniem zawrotnych prędkości w zjeździe na jabłuszku. W lecie bawiłam się z całą smarkatą bandą w dom, w chowanego, w więzienie, w sarny wodne (nie pytajcie nawet co to), w robienie pułapki na pijanego sąsiada, a także oddawałam się konsumpcji borówek w lesie. Trasa na Przyszłop Miętusi czy inaczej Staników Żleb to krótki, bo zaledwie półtoragodzinny szlak, ale nie wiem czemu zawsze dający mi w kość. Ciekawostką jest to, że przez długie lata wprost nienawidziłam tej drogi. Dziś z przyjemnością robię sobie popołudniowe spacery. Trasa ma dwa wejścia – pierwszy w Dolinie Kościeliskiej, drugi – tuż nad moim domem:) Z Doliny Kościeliskiej trzeba odbić na Ścieżkę nad Reglami (przy pierwszym mostku kierujcie się na czarny szlak) i po godzinie dość forsownego spaceru dociera się na Przysłop Miętusi. Opcja druga to szlak czerwony, który możecie zacząć na dziko przez pola od przystanku autobusowego na Nędzówce, albo Drogą pod Reglami dojść do początku szlaku. Ta trasa również jest całkiem wymagająca i w moim przypadku niemal zawsze powoduje wychodzące prosto z trzewi jojcenie : Jezu, ile jeszcze pod tę zasraną górę?, chociaż od lat doskonale znam odpowiedź. Jak już przedrzecie się przez te chaszcze i lasy – zastaniecie widoki wcale niebrzydkie! Z Przysłopu Miętusiego możesz w 15 minut zejść do Doliny Małej Łąki, o której już spieszę Wan opowiedzieć! Trasa Dolina Małej Łąki – Przełęcz w Grzybowcu – Polana Strążyska – Droga nad Reglami – Hotel Górski na Kalatówkach Powyższa propozycja to kolejna trasa, która w zasadzie tylko w kilku miejscach może zaskoczyć Was tłumem ludzi. Chodzę nią bardzo często i muszę powiedzieć, że popularność tego szlaku nie jest specjalnie duża. Istnieje więc szansa, że będziecie mogli w zupełnej ciszy rozkoszować się górsko – leśnym krajobrazem. Dolina Małej Łąki to brama do szlaków na Giewont oraz na Czerwone Wierchy. Ja natomiast wezmę Was na wycieczkę „pomiędzy”. Jest to spacer po części reglowej Tatr. Całość trasy od wejścia do Doliny Małej Łąki, przez Przełęcz w Grzybowcu i dalej Drogą nad Reglami do Kalatówek liczy ok 4 – 5 godzin. Kilka razy będziesz szli ostro pod górę, a w niektórych miejscach tylko łagodnie trawersowali. Czeka Was natomiast całkiem sporo chodzenia. Nie zniechęcajcie się jednak, bo powiem Wam jedno – ciepły strudel z jabłkami popijany kawą na tarasie Hotelu Górskiego na Kalatówkach wart jest wszystkich Waszych odcisków! Śmiało zamówcie drugą porcję, bo Tatry po raz kolejny załatwiły Wam ujemny bilans kaloryczny. Trasa Morskie Oko – Szpiglasowy Wierch – Dolina Pięciu Stawów Polskich Kocham, kocham, kocham! To naprawdę długa i męcząca trasa, ale przynajmniej raz w życiu trzeba ją przejść. Osobiście jestem większą entuzjastką Tatr Zachodnich, niż Tatr Wysokich, ale ten szlak skradł me serce od pierwszego wejrzenia. Najfajniejsze jest to, że w tym właśnie miejscu zainaugurowałam podróżniczo – górskie życie mojego plecaka, z którym po dziś dzień przemierzam świat! #chlip. Wycieczkę zaczyna się na Palenicy Białczańskiej, która jest najbardziej zaludnionym miejscem w Tatrach. Stąd wszyscy pędzą nad Morskie Oko. Polecam Wam wstać naprawdę wcześnie rano. Pierwsze busy na Palenicę jeżdżą z Zakopanego od a jak macie własny transport to gorąco zachęcam do wyjścia z domu wraz z pierwszym pianiem koguta i wczesnoporanne ruszenie ku przygodzie. Szlak do Morskiego Oka jest niemożebnie nudny – nie bójmy się tego słowa. To długa i asfaltowa droga, która ciągnie się 9 km do schroniska. Oczywiście to, że jest długo oraz nieciekawie nie znaczy, że macir od razu wskakiwać do powozu i czekać, aż dostojnie zajedziecie konno do Włosienicy. Póki macie siłę, zdrowie oraz sprawne nogi to używacie ich zgodnie z przeznaczeniem i temat jakby nie podlega dalszej dyskusji. Szpiglasowa Przełęcz (2110 m i Szpiglasowy Wierch (2172 m to teren z wprost oszałamiającymi widokami! Nim ruszycie żółtym szlakiem ze schroniska nad Morskim Okiem, odpocznijcie i pokontemplujcie chwilę nad wodą. Morskie Oko to jedno z ładniejszych jezior górskich w Europie. Drugie śniadanie zjedzone tutaj będzie smakowało naprawdę wyjątkowo! Jak już zjecie kanapkę z jajkiem i kabanosy to czas ruszać. Przed Wami 4 godziny forsownego marszu, 8 km męczących trawersów i 750 m sumy wzniesień. Szlak został kiedyś nazwany pogardliwie Ceprostradą. Wyjście na Szpiglasową Przełęcz jest długie, ale stosunkowo łatwe. Dużym wyzwaniem jest natomiast zejście do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Jeśli nie czujecie się pewnie na skalnej ekspozycji, osypujących się piargach i łańcuchach – rozważcie powrót tą samą drogą, a Stawy zostawcie sobie na inny czas. Ten odcinek zejściowy jest nieprzyjemny i potrafi zblokować głowę. W niektórych momentach trzeba usiąść na dupsku, w niektórych mocno podciągnąć na wyrobionych już łańcuchach. Jeśli pojawi się chociaż cień wątpliwości – schodźcie do Morskiego Oka. Gwiazdorzenie możecie spokojnie zostawić snickersowi. Wasze żyćko, komfort oraz zdrowie są najważniejsze! Natomiast jeśli wieszanie się po łańcuchach nie jest Wam straszne to kontynuujcie wędrówkę w dół żółtym szlakiem, żeby po 2h zasiąść z gracją na ławce przed schroniskiem w Pięciu Stawach, które irytująco jest nazywane przez wszystkich Piątką. Zażyjcie sobie relaksu, albowiem droga do domu to kolejne 2,5 godziny schodzenia Doliną Roztoki i kawałkiem asfaltu do Palenicy. Będziecie się czuli jak zmięta stówka w portfelu, ale ten rodzaj zmęczenia to najlepsze, co może się Wam przydarzyć w górach! Trasa Hala Gąsienicowa – Czarny Staw Gąsienicowy – Kasprowy Wierch Kasprowy Wierch i Hala Gąsienicowa to tatrzańskie klasyki, do poznania których zachęcam Was w różnych porach roku. Hala Gąsienicowa jest moim zdaniem najpiękniejsza jesienią, kiedy wszystko nabiera rudawo -czerwonego odcienia, a także latem, kiedy rośnie różowa wierzbówka. Na Halę Gąsienicową prowadzą dwie trasy – przez Jaworzynkę i Boczań. Ta pierwsza wiedzie dość stromą ścieżką i żlebami wśród kosodrzewin. Droga przez Boczań wydaje się być łagodniejsza, ale też trzeba się porządnie namachać łydką! Obydwie trasy mają swój początek w Kuźnicach. Po dotarciu do schroniska Murowaniec na Hali Gąsienicowej warto udać się na krótki spacer pod Czarny Staw Gąsienicowy. W tym miejscu odsłania się dla Was cała Orla Perć. Jeśli starczy Wam sił, a niechaj Wam starczy, to wyjdźcie na Kasprowy Wierch (1987 m Żółtym szlakiem zajmie Wam to jakieś 1,30 -2 h, a widoki po drodze są naprawdę epickie! W gratisie można spotkać kozicę na spacerze. Szłabym jak chłop po czereśnie do sadu! Trasa na Czerwone Wierchy – byle nie na Ciemniak z Doliny Kościeliskiej! Czerwone Wierchy najlepiej przejść w okresie jesiennym. Kolory są wtedy tak obłędne, że można po prostu oszaleć! Szlaków prowadzących na Czerwone Wierchy jest kilka. Ponieważ składają się one z czterech szczytów: Kopy Kondrackiej (2005 m Małołączniaka (2096 m Krzesanicy (2122 m oraz Ciemniaka (2096 m – opcję możecie sobie dowolnie wybrać. W mojej opinii najfajniej wychodzi się na Czerwone Wierchy z Doliny Małej Łąki i potem przez Kondracką Przełęcz na Kopę. Druga bardzo spoko trasa to wyjście z Doliny Kondratowej prosto (a właściwie stromo) na Kopę Kondracką, a potem dalsze wędrowanie szczytami. Najgorszą z możliwych tras jest dla mnie wyjście na Ciemniak z Doliny Kościeliskiej. W Tatrach są dwa szlaki, których pasjami nie dzierżę. Wpadam w bezdenną rozpacz jak mam nimi iść, a czasem niestety muszę. Pierwszy to Starorobociańska Dolina, a drugi – właśnie ten. Droga na Ciemniak z Doliny Kościeliskiej zdaje się nie mieć końca. To jedna z tych dróg, który każdy kolejny zakręt przynosi nowe wzniesienie i rozczarowanie, a potem kolejne i kolejne. I tak przez niemal cztery bite godziny! Ja wybieram tę trasę tylko do schodzenia i zaprawdę powiadam – w życiu nic nie dłuży mi się tak bardzo, jak czekanie jej końca. Ale koniecznie wyjdźcie na Czerwone Wierchy – to kolejna cudowność, jaką oferują Tatry! Trasa Hala Gąsienicowa – Przełęcz Krzyżne – Dolina Pięciu Stawów Polskich Przełęcz Krzyżne (2112 m to trasa nielicha! Mimo, że szlak jest pierońsko długi, momentami trudny i mozolny (w kulminacyjnym podejściu bardzo niestabilne piarżyska) – warto podjąć trud. Większość drogi prowadzi przez nużącą Dolinę Pańszczyca. Ostatni odcinek szlaku na Krzyżne, który wiedzie od Hali Gąsienicowej jest naprawdę stromy. W niektórych miejscach szłam na czworaka, coby się nie zabić. Widoki natomiast rekompensują wszystkie niedogodności – zobaczcie na zdjęcie, które jakiś randomowy turysta zrobił mi kalkulatorem! Szlak na Krzyżne raz autentycznie pozbawił mnie sił. Jak zeszłam umordowana słońcem i odciskami do Doliny Pięciu Stawów i uświadomiłam sobie, że czekają mnie jeszcze 2 godziny zejścia, a potem 20 km jazdy do domu w zatłoczonym busie, to prawie się popłakałam z żalu i zmęczenia. Ale ponieważ tworzę z górami związek o podłożu patologicznym, dostałam wieczorem schabowego z ziemniakami oraz mizerią i w mig zapomniałam o całej sprawie! W mojej skromnej opinii trasa na Krzyżne nie jest odpowiednia dla ludzi z lękiem wysokości. Kilka miejsc jest mocno eksponowanych, więc jeśli na widok otwartych przestrzeni trzęsą się Wam kolana – odpuśćcie i ruszajcie na lżejszy szlak. Nie wszyscy zdobywają Everest, nie wszyscy muszą wychodzić na Krzyżne. Safety first jak mawiają w klubach na Ibizie! Trasa Dolina Kościeliska – Hala na Stoły. Sięgaj tam, gdzie nikt nie sięga! Nie będzie przesadą jak powiem, że Hala na Stoły jest tak popularna wśród odwiedzających Tatry jak moja suknia z cekinami na pewnej szkolnej dyskotece. Nikt mnie wtedy nie poprosił o chodzenie i pamiętam, że było mi bardzo przykro! Dlatego nie pozwolę aby Hala na Stoły smutna podpierała ścianę! Jestem przekonana, że dostrzeżecie jej filuteryjne spojrzenie spod rosnących tam szarotek! A żeby było mało – szlak na Stoły znakował własną ręką nieletni Mieczysław Karłowicz (słynny kompozytor i dyrygent, miłośnik Tatr). Polana na Stołach jest idealna na wyciszenie, leżenie w trawie (byle nie bardzo wysokiej, bo lubią tam pełzać żmije), a także zobaczenie najlepiej zachowanych szałasów pasterskich w Tatrach. A wszystko to w zasięgu ok 40 minut forsownego spaceru z Doliny Kościeliskiej. Tatry praktycznie – co spakować do plecaka, jak dbać o bezpieczeństwo w górach i dlaczego nie warto być chojrakującym ignorantem? O górach mogę pisać i opowiadać godzinami. Lubię się w nich zmęczyć, przewietrzyć głowę i ukoić wszelkie niepokoje. Jestem w nich bardzo ostrożna i mimo mojej narwanej natury to naprawdę niezwykle rzadko podejmuję w górach szaleńcze akcje. Odczuwam wielki respekt do gór i naprawdę wierzę, że one jasno dają nam sygnał kiedy czują, że jesteśmy dla nich nieproszonym gościem. Zawsze apeluję o rozsądek i szacunek dla świata natury. Góry nie lubią egoistów i chojraków. Czasem utrą nosa, a czasem pozbawią życia. Jak dbać o bezpieczeństwo w górach i co spakować do plecaka na wycieczkę w góry? Poniżej przedstawiam 10 najważniejszych zasad, które warto pamiętać, a przede wszystkim – stosować. Przed wyjściem na szlak zawsze sprawdzajcie pogodę. W moim wpisie o tym jak nie być dzbanem w górach mówiłam, że kiepska pogoda rzadko przechodzi bokiem. Jeśli na horyzoncie pojawiają się chmury i czuć burzę w powietrzu, to raczej nie zakładajcir, że to nic wielkiego tylko potraktuj poważnie. Jeśli pogoda skiepści się w trakcie wycieczki – o co w górach nietrudno – nie napierajcie jak taran na szczyt tylko wycofujcie się czym prędzej na dół. Góry nie znikną, a Wy ze świata – a i owszem możecie; Zawsze wychodźcie na wycieczki wcześnie rano. Najwięcej załamań pogody jest właśnie popołudniami i zaczynanie długiej trasy po godzinie jest tak głupie, że aż nie chce mi się tego komentować. Jeśli chcecie się cieszyć widokami bez tłumu ludzi, nie lubicie uciekać nocą przed budzącymi się do życia zwierzętami, albo nie macie ochoty umykać przed burzą po śliskich skałach – wyjdźcie na szlak skoro świt! Spanko zrobicie sobie po wycieczce. Przed wyruszeniem w Tatry zadbajcie o kondycję i sprawdźcie swój stan zdrowia. Pewne schorzenia niestety nie pozwalają na kicanie po górskich szczytach. Pomyślcie wtedy, że podziwianie gór z dołu też jest spoko i nie próbujcie udowadniać swojemu organizmowi, że jednak się myli. Kroniki ratownictwa górskiego pełne są przypadków zasłabnięć, omdleń i śmiertelnych zawałów serca. Jeśli z aktywnością fizyczną u Was średnio, to nie ruszajcie zza biurka od razu na Orlą Perć. Zacznijcie powoli i spokojnie. Nawet jak jesteście wysportowani to dajcie organizmowi czas na oswojenie się z wysokością. Piszę to, bo sama kiedyś myślałam, że skoro dużo chodzę po górach i jestem na Ty z wysokością, to treking pod jezioro Riffelsee w Szwajcarii bez aklimatyzacji to pestka. No i wtem podczas wędrówki serce zaczęło mi się przewracać w klacie jak szalone, a każdy krok sprawiał ogromną trudność. Ekspresowo się nauczyłam, że aklimatyzacja i brak pośpiechu to słowa klucz w górach. Pamiętajcie! Choroba wysokościowa może dopaść człowieka już przy 2000 m i nie jest to tylko naukowy termin z książek o Himalajach. Ruszając w góry ZAWSZE poinformujcie bliskich o planowanej trasie, nawet o tej najbardziej trywialnej. Jak w czasie drogi zmieni się Wam plan i zapragniecie skręcić na inny szlak, to zadzwońcie i poinformuj o tym kogoś! Jeśli coś się Wam stanie, a bliscy nie będą wiedzieli, gdzie jesteście, to pomoc może do Was po prostu nie dotrzeć. Numer alarmowy do TOPR/GOPR W Polsce to 985 lub 601 100 300. Zapiszcie go w komórce i dzwońcie tylko wtedy, kiedy naprawdę poczujecie, że coś jest nie tak. Ratownicy górscy może i są na każde wezwanie, ale niekoniecznie na każde durne. Nie dzwońcie jeśli bolą Was nogi ze zmęczenia i chcielibyście zjechać autem ze schroniska do parkingu. Albo, że jest ciemno, a Wy nie masz latarki i nie wiecie co począć. Nie blokujcie ich pracy pierdami, bo może w tym samym czasie ktoś tej pomocy będzie naprawdę potrzebował. fot. Kinga Madro Przed wyruszeniem w góry spakujcie plecak tak, żebyście mieli ze sobą wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Od lat powtarzam, że góry to nie wybieg mody. Zestrojenie się od stóp do głów w najdroższe ciuchy oraz spakowanie najbardziej specjalistycznego sprzętu nie doda Wam ani zajebistości, ani tym bardziej nieśmiertelności. Idąc na całodniową wyrypę nie myślcie, że torebka kopertowa i sandałki na koturnie załatwią sprawę (podpatrzone na trasie do Doliny Pięciu Stawów). Spakujcie zapas wody, jedzenia, termos z herbatą, mapę, naładowany telefon oraz na wszelki wypadek powerbank. Coś do odkażania rąk, krem na słońce/wiatr/mróz, ciepłe ciuchy, kurtkę przeciwdeszczową, rękawiczki (przydadzą się na łańcuchy), czapkę, coś do ochrony na głowę jak świeci słońce, okulary przeciwsłoneczne, chusteczki higieniczne, jakiś podupnik do siedzenia na zimnych skałach, latarkę oraz apteczkę. Co powinno się znaleźć w apteczce górskiej? Nożyczki, jednorazowe rękawiczki, coś do dezynfekcji ran, plastry, bandaże, coś przeciwbólowego, leki brane na codzień oraz folia NRC. Dobrze jest też mieć małą kartkę z informacją czy na coś chorujemy, na jakie leki jesteśmy ewentualnie uczuleni oraz jaką mamy grupę krwi. Zabierzcie ze sobą swoje śmieci! Śmieci jak sama nazwa wskazuje są odpadami, które produkuje głównie człowiek, więc obowiązkiem każdego z nas jest zabranie tego co wynosimy na szczyt z powrotem na dół. Niby jest to oczywista oczywistość, niemniej patrząc na liczbę walających się śmieci w krzakach nie byłabym tego taka pewna, toteż uprzejmie przypominam. Zarówno w górach jak i w podróżowaniu powinniśmy zostawiać po sobie tylko dyskretną obecność, a nie wjeżdżać z buciorami na pełnej pi%$^ w czyjś świat. Pamiętajcie, że chociażbyście byli najważniejszymi ludźmi na planecie – przyrody to kompletnie nie interesuje. Dla niej jesteśmy tylko gośćmi. Góry to dom dzikich zwierząt. Wam nikt nie ładuje się z piwem na kanapę i drapiąc się po jajkach nie krzyczy – podaj mnie z lodówki jakieś przekąski. Nie włazi Wam do sypialni, nie wyciąga z łóżka żeby zrobić sobie wspólne zdjęcie. Nie głaska po głowie i nie karmi paluszkami lub chipsami. My ludzie odwalamy takie akcje nagminnie, gdziekolwiek byśmy się nie pojawili. Dokarmiamy dzikie zwierzęta, bo są przecież takie pocieszne! Potrafimy wleźć w gniazdo orła i zaburzyć równowagę w przyrodzie tylko po to, żeby ustrzelić unikatową fotkę. Chcemy koniecznie pogłaskać niedźwiedzia za uchem, albo chociaż dać mu kiełbasy z kanapki! Przed wyjściem w góry zalecam odgąpczenie mózgu i zachowywanie się jak człowiek dorosły i rozumny:) Bo jedyną rzeczą jaką możemy zrobić to dać zwierzętom żyć ich naturalnym rytmem i go nie zakłócać. To naprawdę nie jest trudne. W góry powinno chodzić się w towarzystwie. Mnie dość często zdarza się chodzić samej w góry, ale zawsze informuję bliskich jaki jest mój cel wycieczki, ustalam z nimi godzinę, na którą planuję wrócić i jeśli mam możliwość – daję znać w trakcie, że wszystko ok. Jeśli wybieramy się z kimś to pamiętajmy, że najważniejsza zasadą jest to, że skoro razem wyszliśmy to i razem wracamy. Nie zostawiamy kogoś w tyle jeśli nie jest dostatecznie sprawny, szybki lub nie czuje się najlepiej. Pamiętam jak kiedyś z moją przyjaciółką i kolegą poszliśmy na Starorobociański Wierch. Moja przyjaciółka nagle źle się poczuła i nawet przez chwilę rozważałam telefon do TOPRu, bo była bardzo słaba. Co zrobił nasz kolega? Powiedział tylko – no to bajo!, po czym radośnie się oddalił, zostawiając po sobie tuman kurzu. Tak nie robimy – nie jesteśmy egoistycznymi siurkami. Jeśli widzicie, że ktoś potrzebuje wsparcia na szlaku, nie radzi sobie na łańcuchach, albo ma jakieś lęki związane z wysokością, wyjściem, zejściem – zapytajcie czy potrzebuje pomocy. Nie udawajcie, że właśnie kłaczek wpadł Wam do ucha i nie słyszycie jak ktoś pyta, czy możecie pomóc. Polskie Tatry zajmują 175 km kw i posiadają 245 km oznakowanych szlaków. Urlopu i chyba życia Wam nie starczy żeby przejść je wszystkie. W związku z tym apeluję o nie włażenie na tereny zamknięte dla turystów i odkrywanie nieznanego. Poznajcie najpierw to co znane, a potem się zajmijcie szukaniem przygód. Tatrzański Park Narodowy zamyka dla ruchu turystycznego pewne obszary nie z nudów i braku ciekawszych zajęć, a z potrzeby chronienia unikatowej fauny i flory. Uszanujcie ich pracę i nie wściubiajcie nosa za tabliczkę ZAKAZ WSTĘPU. fot. Kinga Madro Idąc w Tatry spakujcie do głowy odpowiedzialność i zdrowy rozsądek. Jeden z ratowników górskich powiedział kiedyś, że sto lat istnienia TOPR-u, to sto lat tradycji i sto lat głupich wypadków. Ludzie giną w górach lub tracą zdrowie przez własną lekkomyślność i brawurę. Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu, ale mamy wpływ na samego siebie. Na to jakie kroki podejmujemy i jakie ryzyko chcemy ponosić. Nie róbmy nigdy nic na siłę, ani nie udowadniajmy światu, że możemy wszystko. Moja 89 – letnia babcia zawsze powtarza, że na siłę to się można co najwyżej zesrać, a i to czasem nie wychodzi najlepiej. Bądźcie zatem jak Babcia Hania i kochajcie te nasze Tatry z głową! Spodobał się Wam mój wpis? Będzie mi miło jeśli go skomentujecie, albo udostępnicie dalej w świat! A jeśli macie ochotę: a) pośmiać się, podyskutować i zainspirować się do podróży – zapraszam jakże pięknie na mój fanpage na FACEBOOKU b) pooglądać zdjęcia z drogi i sprawdzić, jak wyglądają niepoważne instastories- znajdziecie mnie na INSTAGRAMIE

Wyposażenie i zakres świadczonych usług przez schroniska w Polsce. Szczegółowe wymagania co do wyposażenia oraz zakresu świadczonych usług przez schroniska w Polsce określa załącznik nr 6 do rozporządzenia Ministra Gospodarki i Pracy z dnia 19 sierpnia 2004 r. w sprawie obiektów hotelarskich i innych obiektów, w których są świadczone usługi hotelarskie.

Dzisiaj, gdzieś w Tatrach (c) 1005dni ... czyli w co się bawić, gdy mamy dzień extra:) Nie będzie to rozprawa o trenowaniu w ósmy dzień tygodnia - czasami tak się pięknie wszystko ułoży, z prognozą pogody włącznie, no po prostu wszystko mówi: "wyjedź gdzieś". Co serce każe połączyć z treningiem, a rozum - z pożytecznym zadaniem do zrealizowania:) Dawno temu, gdzieś w Tatrach (c) 1005dni I nie, nie będzie to również opowieść o wędrowaniu po górach w stylu flanelowa koszula w kratę względnie wiele warstw technicznych coś-tam-texów, z nieodłącznym plecakiem o pojemności 40 litrów. Minimum. To wychodzi jakieś... połowa mojej wanny. Kiedyś też chodziłam z takim plecakiem [dowód w postaci fotki dołączam, postać jakby wielbłąd w centralnej części kadru to ja]. Plecak posiadał ładowność wewnętrzną oraz zewnętrzną, a tej ostatniej zwykle korzystały rzeczy absolutnie niezbędne: półlitrowy kubek aluminiowy, dosychający ręcznik i pluszowy króliczek. Słońce słońcem, ale śniegu mało... (c) 1005dni To było dawno temu i sama nie pamiętam, co w tym plecaku nosiłam. To było tak dawno, że w ogóle to nie o tym miał być ten wpis;) Chociaż objuczonych turystów mijałam dzisiaj wielu, to sama wystartowałam z maleńkim camelbakiem. Zastanawiając się, czy zapasowa koszulka na przebranie (która ledwo się do tego plecaczka zmieściła) nie jest już fanaberią [nie jest, przebrać w coś suchego przed zbieganiem - fajna sprawa]. Piękna ścieżka zbiegowa (c) 1005dni A jak się dzisiaj biegało w tatrzańskich krajobrazach - przedstawiam na obrazkach. Czego nie widać, to paskudnie oblodzone odcinki tras oraz dzikie tłumy turystów i "turystów". Z tym pierwszym próbowałam sobie radzić, a to obiegając po śniegu przez las, a to kicając z wyczuciem [haha] po wystających kamieniach, albo ostatecznie ratując się ślizgiem przez środkowe pole zlodowacenia [to już się chyba nie liczy jako bieganie]. Z tym drugim natomiast nie tyle próbowałam sobie radzić (zaliczyłam dwukrotnie zderzenie z dzieciakami zagapionymi w swoje smartfony), co wykorzystałam ten tłum. Jako kibiców. Pewnie jeszcze o tym nie wiedzą, ale właśnie dzisiaj na trasie stali się moimi kibicami. I przysięgam, od razu lepiej się biegnie - gdyby nie moi kibice, nie zrobiłabym 27. kilometra w niecałe 5 minut;) Na poprawę statystyk treningowych polecam również inne dzisiejsze doświadczenie. Otóż zaliczyłam wyścig z... bryczką konną, zjeżdżającą ze szlaku do miasta. Wygrałam. +10 do biegowego morale;)))

Schronisko górskie PTTK na Hali Ornak im. Walerego Goetla. Schronisko turystyczne znajdujące się na Małej Polance Ornaczańskiej w górnej części Doliny Kościeliskiej w Tatrach Zachodnich na wysokości 1100 m n.p.m. Schronisko jest otoczone kompleksem leśnym, który jest obszarem ochrony ścisłej. Z okien schroniska rozległe widoki na Pożar schroniska w Tatrach. Z ogniem walczyli turyści Data utworzenia: 31 maja 2022, 18:22. Obsługa schroniska na Hali Kondratowej przy pomocy turystów zdołała ugasić pożar, który wybuchł we wtorek na poddaszu tego drewnianego, zabytkowego schroniska. Spaliło się około 20 metrów kwadratowych gontowego dachu. Nikt nie ucierpiał – powiedział dyżurny zakopiańskiej straży pożarnej. Tatry. Pożar schroniska na Hali Kondratowej. Foto: Grzegorz Momot / PAP "Sytuacja jest opanowana. Na miejscu strażacy prowadzą prace rozbiórkowe spalonej konstrukcji i zabezpieczają budynek. Jeszcze nie wiadomo, co mogło spowodować pożar na poddaszu schroniska" – wyjaśnił PAP dyżurny strażak. Na Halę Kondratową po godzinie 16 dotarło kilka jednostek straży pożarnej. Dojazd do schroniska nie jest łatwy, ponieważ z Kuźnic wiedzie tam jedynie trakt śródleśny ze sporymi podjazdami. W wyniku akcji gaśniczej cześć budynku została zalana wodą i pianą gaśniczą. Schronisko turystyczne PTTK na Hali Kondratowej w całości jest zbudowane z drewnianych bali. Mieści się przy południowej ścianie Giewontu na wysokości 1333 m Jest to najmniejsze schronisko w polskich Tatrach. Dysponujące 20 miejscami w pokojach 6- i 8-osobowych. Budynek został wzniesiony przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie w latach 1947–1948. W 1953 r. schronisko zostało częściowo zniszczone przez kamienną lawinę, która zeszła ze stoków Giewontu. Zobacz także (Źródło: PAP, OSP ) /6 Grzegorz Momot / PAP Obsługa schroniska na Hali Kondratowej przy pomocy turystów zdołała ugasić pożar, który wybuchł we wtorek na poddaszu tego drewnianego, zabytkowego schroniska. /6 Grzegorz Momot / PAP Spaliło się około 20 metrów kwadratowych gontowego dachu. Nikt nie ucierpiał – powiedział dyżurny zakopiańskiej straży pożarnej. /6 Grzegorz Momot / PAP "Sytuacja jest opanowana. Na miejscu strażacy prowadzą prace rozbiórkowe spalonej konstrukcji i zabezpieczają budynek. Jeszcze nie wiadomo, co mogło spowodować pożar na poddaszu schroniska" – wyjaśnił PAP dyżurny strażak. /6 Grzegorz Momot / PAP Na Halę Kondratową po godzinie 16 dotarło kilka jednostek straży pożarnej. Dojazd do schroniska nie jest łatwy, ponieważ z Kuźnic wiedzie tam jedynie trakt śródleśny ze sporymi podjazdami. /6 Grzegorz Momot / PAP Schronisko turystyczne PTTK na Hali Kondratowej w całości jest zbudowane z drewnianych bali. Mieści się przy południowej ścianie Giewontu na wysokości 1333 m /6 Grzegorz Momot / PAP Budynek został wzniesiony przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie w latach 1947–1948. W 1953 r. schronisko zostało częściowo zniszczone przez kamienną lawinę, która zeszła ze stoków Giewontu. Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
Opis szlaku w Tatrach Zachodnich. Starorobociański Wierch to jeden z tych szczytów, który nie pozwala spać spokojnie. Gdy już raz zobaczycie majestatyczną piramidalną postać, wysoką na 2176 metry, z pewnością zaczniecie planować swoją eskapadę. Wracaliśmy tutaj niejednokrotnie i za każdym razem z nieskrywaną radością i
Wycieczka na Czerwone Wierchy już od dziesiątek lat zaliczana jest do tatrzańskiej klasyki. Na masyw składają się cztery szczyty: Ciemniak, Krzesanica, Małołączniak oraz Kopa Kondracka. Wędrówka grzbietem pomiędzy tymi szczytami należy do najpiękniejszych w Tatrach, a widoki, jakie rozpościerają się przed wędrowcem, obejmują Tatry Zachodnie, Tatry Wysokie, na horyzoncie dostrzec można Tatry Niżne, Beskid Żywiecki, Gorce, a nawet Małą Fatrę. Swoją nazwę zawdzięczają murawom situ skuciny porastającym zbocza. Roślina ta już latem zabarwia się na rudy kolor, na jesień czerwienieje, zaś w promieniach zachodzącego słońca wręcz „płonie”, tworząc wdzięczną scenerię. Czerwone Wierchy leżą w Głównej Grani Tatr. Granią tą wytyczono czerwony szlak turystyczny, który – zaliczywszy Wierchy – wiedzie dalej przez Suche Czuby na Kasprowy Wierch i przez Beskid oraz Przełęcz Liliowe wspina się na Świnicę. Biegnie tędy również granica polsko-słowacka, więc lepiej zaopatrzyć się nie tylko w niezbędne dokumenty, ale też stosowne ubezpieczenie. W warunkach letnich trasa przez Czerwone Wierchy należy do łatwych. Można rzec, iż to wysokogórski spacer. Kopulaste szczyty są szerokie i łagodne, a ścieżka pomiędzy nimi pozbawiona jest jakichkolwiek trudności technicznych. Jednakże, cała zabawa ma miejsce powyżej 2000 m co oznacza, iż najpierw trzeba włożyć spory wysiłek, by wyleźć na grań i potem móc cieszyć się genialną wędrówką. Innymi słowy – bez kondycji nie podchodź. No chyba, że lubisz wyrywać się zza biurka i od razu pędzić ku palpitacjom serca. Czerwone Wierchy są z pozoru niegroźne, lecz w rzeczywistości mają swoje ciemne oblicze. Na północną stronę opadają stromymi ścianami, które niejednego turystę zawiodły na śmierć. W razie niepogody dość często dochodziło tu do pobłądzeń – szeroki grzbiet zachęcał do poszukiwania zagubionej we mgle czy kurniawie drogi, niestety teren dość szybko zamienia się w niezwykle niebezpieczne urwiska. Doskonale widać je z Przysłopu Miętusiego czy choćby z Gubałówki. . ______________ Poniżej opis szlaku od Ciemniaka na Przełęcz pod Kopą Kondracką, omówienie szlaków dojściowych na Czerwone Wierchy oraz propozycje wycieczek. CZERWONE WIERCHYSZLAKI DOPROWADZAJĄCE NA GRAŃ CZERWONYCH WIERCHÓWOPIS SZLAKU PRZEZ CZERWONE WIERCHYPROPOZYCJE 11 WYCIECZEK NA CZERWONE WIERCHYINFORMACJE PRAKTYCZNE CZERWONE WIERCHY Czerwone Wierchy z Krywania Czerwone Wierchu widziane od północy, a dokładnie z Beskidu ponad Witowem . SZLAKI DOPROWADZAJĄCE NA GRAŃ CZERWONYCH WIERCHÓW . ZIELONY SZLAK NA CIEMNIAK PRZEZ DOLINĘ TOMANOWĄ – 5 h, 1340 m ↑ To zdecydowanie najdłuższy i najrzadziej wybierany szlak na grań Czerwonych Wierchów. Zaczyna się w Kirach i prowadzi przez całą Dolinę Kościeliską. Tuż przed schroniskiem na Hali Ornak skręca ku urokliwej Dolinie Tomanowej. Z czasem otwierają się bardzo atrakcyjne widoki na Tatry Zachodnie z charakterystycznym Kominiarskim Wierchem na czele. Szlak pozbawiony jest trudności, lecz szczególną ostrożność należy zachować podczas trawersowania Czerwonego (nie tylko z nazwy) Żlebu, w którym lubią zalegać stare płaty śniegu. Zielone znaki doprowadzają nas do Chudej Przełączki, gdzie napotykamy czerwony szlak przez Adamicę i wraz z nim osiągamy wierzchołek. Zielony szlak na Ciemniak . CZERWONY SZLAK NA CIEMNIAK PRZEZ ADAMICĘ – 4 h 30 min, 1200 m ↑ Szlak jest długi i mozolny. Zaczyna się na Cudakowej Polanie w Dolinie Kościeliskiej (z Kir 20 min), po czym wbija się na zalesiony grzbiet, zwany Adamicą, będący zakończeniem długiego ramienia, opadającego z Ciemniaka na północy zachód. W zasadzie będziemy cały czas piąć się wspomnianym grzbietem, sukcesywnie zdobywając kolejne metry w pionie. Na Chudej Przełączce napotykamy zielony szlak przez Dolinę Tomanową i wraz z nim osiągamy wierzchołek. Czerwony szlak w rejonie Chudej Przełączki . NIEBIESKI SZLAK NA MAŁOŁĄCZNIAK PRZEZ KOBYLARZOWY ŻLEB – 4 h, 1200 m ↑ To najbardziej oryginalny i najtrudniejszy szlak wyprowadzający na grzbiet Czerwonych Wierchów. Zaczyna się w Groniku u wylotu Doliny Małej Łąki i w pierwszym etapie doprowadza na Przysłop Miętusi, skąd doskonale widać północne zerwy Małołączniaka, Krzesanicy oraz Ciemniaka. Niebieski szlak wbija się w te ściany Kobylarzowym Żlebem i forsuje napotkany próg skalny (trudności umiarkowane). Dla większego bezpieczeństwa zamontowano tu ciąg łańcuchów. Dalej szlak kluczy grzbietem wśród traw, racząc nas arcyciekawym spojrzeniem na Giewont. Ze względu na skalne trudności, szlak ten lepiej nadaje się do podchodzenia aniżeli schodzenia. Łańcuchy w Kobylarzowym Żlebie . ŻÓŁTY SZLAK NA KOPĘ KONDRACKĄ PRZEZ DOLINĘ MAŁEJ ŁĄKI – 4 h, 1100 m ↑ Żółty szlak zaczyna się w Groniku u wylotu Doliny Małej Łąki i w pierwszym etapie doprowadza na Wielką Polanę Małołącką z interesującym widokiem na Giewont oraz urwiska Małołączniaka. Powyżej polany szlak wbija się w żleb, po czym doprowadza nas do Kondrackiej Przełęczy, gdzie otwiera się szersza panorama. Część ścieżki tworzą przyjemne zakosy z kamiennych stopni, lecz spore fragmenty trasy są mało wygodne (przez piargi, kruchy stok, strugi wody zalewające ścieżkę, śliskie skały). Z tego powodu szlak będzie na pewno wygodniejszy do wejścia niż do schodzenia. Ostatni etap to godzinne podejście grzbietem na Kopę Kondracką (bez trudności). Żółty szlak z Przełęczy Kondrackiej na Kopę Kondracką. Po prawej Małołączniak. . NIEBIESKI I ZIELONY SZLAK NA PRZEŁĘCZ POD KOPĄ KONDRACKĄ PRZEZ DOLINĘ KONDRATOWĄ – 3 h, 900 m ↑ Z Kuźnic idziemy za niebieskimi znakami do schroniska na Hali Kondratowej, mijając po drodze widokową Polanę Kalatówki. Następnie przerzucamy się na zielony szlak, który zaczyna się przy schronisku i serią zakosów wspina ku Przełęczy pod Kopą Kondracką. Szlak pozbawiony jest trudności, w dużej mierze składa się z wygodnych, kamiennych stopni. To najłagodniejsza, najłatwiejsza i najszybsza opcja, by dostać się na Czerwone Wierchy. Wejście od przełęczy na szczyt Kopy Kondrackiej pozbawione jest trudności i zajmie ledwie kwadrans. Zielony szlak wiodący przez Halę Kondracką . OPIS SZLAKU PRZEZ CZERWONE WIERCHY . TRASA: CIEMNIAK – KRZESANICA – MAŁOŁĄCZNIAK – KOPA KONDRACKA – PRZEŁĘCZ POD KOPĄ KONDRACKĄ SZLAK: czerwony CZAS: 1 h 30 min (średni czas przejścia bez odpoczynków) SUMA PODEJŚĆ: 190 m SUMA ZEJŚĆ: 420 m TRUDNOŚCI: Brak trudności i sztucznych ułatwień. . Wędrówkę czerwonym szlakiem rozpoczynamy na Ciemniaku (2096 m), najbardziej na zachód wysuniętym szczytem w masywie Czerwonych Wierchów. Rozciąga się stąd szeroka panorama na Tatry Zachodnie, ale uwagę i tak kradnie północna ściana Krzesanicy, opadająca do Doliny Mułowej. Efektowne urwisko idealnie obnaża zdradliwe oblicze Czerwonych Wierchów. Z Ciemniaka schodzimy na płytką Mułową Przełęcz (2067 m), by w 10 minut podejść na Krzesanicę (2122 m) – najwyższy szczyt Czerwonych Wierchów. Niewielka różnica wysokości zachęca do szybkiego przeskoku z jednego wierzchołka na drugi, jednakże właśnie na tym odcinku ścieżka wiedzie dość blisko krawędzi, toteż należy zachować szczególną ostrożność, zwłaszcza jeśli występują płaty śniegu czy oblodzenia. Krzesanicę ozdabiają charakterystyczne kamienne kopczyki, które stanowią wdzięczny temat fotograficzny, natomiast wiosną kwitnie tu nietuzinkowej urody pełnik alpejski. Wygodny chodnik sprowadza nas szerokim zboczem na rozległą Litworową Przełęcz (2037 m), po chwili znów dźwiga się osiągając Małołączniak (2096 m). Ze względu na centralne położenie w masywie, to właśnie Małołączniak może pochwalić się najokazalszą panoramą. Przed nami Kopa Kondracka (2005 m) – najniższy szczyt w grupie Czerwonych Wierchów i zarazem najbardziej popularny za sprawą połączenia szlakowego z Giewontem. Kopa Kondracka oddzielona jest od Małołączniaka Małołącką Przełęczą (1929 m), dość nisko osadzoną w grani, co wymusza najpierw śmiałe zejście z jednego szczytu, a potem solidne podejście na kolejny. Z Kopy Kondrackiej obniżamy się szerokim grzbietem na Przełęcz pod Kopą Kondracką (1863 m). Możemy skierować się do schroniska na Hali Kondratowej i dalej do Kuźnic bądź kontynuować wycieczkę czerwonym szlakiem graniowym przez Suche Czuby, by dojść na Kasprowy Wierch. Z Ciemniaka na Tatry Zachodnie Zbliżenie w kierunku słowackiej części Tatr Zejście na Mułową Przełęcz Ściana Krzesanicy z Mułowej Przełęczy Na Krzesanicy Kopczyki z widokiem na Krywań Zbliżenie na Tatry Wysokie. Na pierwszym planie kopulaste Kopy Liptowskie przypominające Tatry Zachodnie. Krzesanica z Litworowej Przełęczy Małołączniak z Litworowej Przełęczy Narozległym szczycie Małołączniaka. W tle Babia Góra. Panorama z lewej Giewont, na wprost Kopa Kondracka, a w tle Tatry Wysokie Z Giewontem Kopa Kondracka Małołączniak spod Kopy Kondrackiej Giewont z Kopy Kondrackiej Zejście z Kopy Kondrackiej na Przełęcz pod Kopą Kondracką Z Kopy Kondrackiej w stronę Kasprowego i Tatr Wysokich . PROPOZYCJE 11 WYCIECZEK NA CZERWONE WIERCHY . Duża liczba szlaków dojściowych sprawia, iż można namnożyć sporo wariantów wycieczek w tym rejonie. Wiele z tras jest dosyć długich, jednakże z doświadczenia wiem, iż można sporo urwać z czasów przedstawionych na tabliczkach szlakowych. Moim ulubionym jest połączenie Czerwonych Wierchów z Suchymi Czubami, co daje naprawdę długą wędrówkę widokową granią. Poniżej przedstawiam 11 propozycji wycieczek na Czerwone Wierchy. . 1. PĘTLA NA CIEMNIAK Trasa: Kiry – Adamica – Chuda Przełęczka – Ciemniak – Chuda Przełęczka – Dolina Tomanowa – Schronisko na Hali Ornak – Kiry Start i metach w Kirach: dojazd busem z Zakopanego (5 zł); na upartego można też dojść Ścieżką pod Reglami z centrum Zakopanego w ok. 2 h 30 min; parking dla zmotoryzowanych (25 zł) Szlaki: zielony, czerwony, zielony Czas: 8 h Dystans: 18,5 km Suma podejść: 1350 m Suma zejść: 1350 m Mapa Klasyczna pętla wokół Ciemniaka, ukazująca uroki Tatr Zachodnich oraz Doliny Kościeliskiej. Wycieczka bez trudności, z jednym czujnym miejscem, tj. trawersem Czerwonego Żlebu. Schronisko na Hali Ornak umożliwia rozpoczęcie i zakończeniu wycieczki właśnie w tym miejscu. . 2. Z MAŁOŁĄCZNIAKA DO DOLINY KONDRATOWEJ Trasa: Gronik – Przysłop Miętusi – Małołączniak – Kopa Kondracka – Przełęcz pod Kopą Kondracką – Schronisko na Hali Kondratowej – Kalatówki – Kuźnice Start w Groniku: dojazd busem z Zakopanego kosztuje 4 zł; dojście z Zakopanego Ścieżką pod Reglami zajmie ok. 1 h 30 min; parking dla zmotoryzowanych (25 zł) Meta w Kuźnicach: dojazd busem do Zakopanego (3 zł); dojście do centrum Zakopanego zajmie ok. 45 min Szlaki: niebieski, czerwony, zielony, niebieski Czas: 7 h 30 min Dystans: 14 km Suma podejść: 1300 m Suma zejść: 1200 m Mapa Najkrótsza ze wszystkich opcji. Ze względu na trudności niebieskiego szlaku, lepiej zrealizować wycieczkę w opisanym kierunku – zawsze łatwiej jest wchodzić trudniejszym, skalistym terenem aniżeli schodzić. W tym przypadku do zejścia używamy łatwego i wygodnego chodnika do Doliny Kondratowej. Po trudach wycieczki odpocząć możemy w schronisku na Hali Kondratowej bądź na Polanie Kalatówki. . 3. Z MAŁOŁĄCZNIAKA DO DOLINY TOMANOWEJ Trasa: Kiry – Przysłop Miętusi – Małołączniak – Krzesanica – Ciemniak – Dolina Tomanowa – Schronisko na Hali Ornak – Kiry Start i meta w Kirach: dojazd busem z Zakopanego (5 zł); na upartego można też dojść Ścieżką pod Reglami z centrum Zakopanego w ok. 2 h 30 min; parking dla zmotoryzowanych (25 zł) Szlaki: czarny, czerwony, niebieski, czerwony, zielony Czas: 9 h Dystans: 21 km Suma podejść: 1600 m Suma zejść: 1600 m Mapa Bardzo różnorodna wycieczka, bowiem najpierw niebieski szlak przeprowadza nas przez drapieżną scenerię północnych ścian masywu, by po przejściu graniówki obniżyć się zieloną i spokojną Doliną Tomanową. Warto zauważyć, że szlak zaczyna się i kończy w Kirach, a na Przysłop Miętusi docieramy mało uczęszczanym, czerwonym szlakiem przez Staników Żleb. . 4. Z MAŁOŁĄCZNIAKA NA ŚWINICKĄ PRZEŁĘCZ Trasa: Gronik – Przysłop Miętusi – Małołączniak – Kopa Kondracka – Suche Czuby – Kasprowy Wierch – Beskid – Liliowe – Świnicka Przełęcz – Hala Gąsienicowa – Kuźnice Start w Groniku: dojazd busem z Zakopanego kosztuje 4 zł; dojście z Zakopanego Ścieżką pod Reglami zajmie ok. 1 h 30 min; parking dla zmotoryzowanych (25 zł) Meta w Kuźnicach: dojazd busem do Zakopanego (3 zł); dojście do centrum Zakopanego zajmie ok. 45 min Szlaki: niebieski, czerwony, czarny, niebieski Czas: 11 h Dystans: 22 km Suma podejść: 1900 m Suma zejść: 1800 m Mapa Na grań Czerwonych Wierchów wydostajemy się niebieskim szlakiem przez Przysłop Miętusi i Kobylarzowy Żleb, który pokonujemy za pomocą łańcuchów. Z Małołączniaka kierujemy się na Kopę Kondracką i kontynuujemy wędrówkę granią przez Suche Czuby (niewielkie trudności skalne), Kasprowy Wierch, Beskid i Przełęcz Liliowe aż na Świnicką Przełęcz. Do Murowańca schodzimy czarnym szlakiem przez pełną uroku Zieloną Dolinę Gąsienicową. Do Kuźnic wracamy niebieskim szlakim przez Boczań bądź żółtym przez Jaworzynkę. Trasa przeprowadza nas przez granicę Tatr Zachodnich i Wysokich, ukazując po drodze krajobrazy charakterystyczne dla tych rejonów. . 5. GRANIĄ CZERWONYCH WIERCHÓW – ŁATWA KLASYKA Trasa: Kiry – Adamica – Ciemniak – Krzesanica – Małołączniak – Kopa Kondracka – Przełęcz pod Kopą Kondracką – Schronisko na Hali Kondratowej – Kalatówki – Kuźnice Start w Kirach: dojazd busem z Zakopanego (5 zł); na upartego można też dojść Ścieżką pod Reglami z centrum Zakopanego w ok. 2 h 30 min; parking dla zmotoryzowanych (25 zł) Meta w Kuźnicach: dojazd busem do Zakopanego (3 zł); dojście do centrum Zakopanego zajmie ok. 45 min Szlaki: zielony, czerwony, zielony, niebieski Czas: 8 h 30 min Dystans: 15,5 km Suma podejść: 1400 m Suma zejść: 1300 m Mapa Klasyczna i łatwa trasa, przeprowadzająca nas przez wszystkie szczyty w masywie Czerwonych Wierchów. Świetna propozycja na pierwsze spotkanie z tą częścią Tatr. Na całej długości pozbawiona jest jakichkolwiek trudności, wymaga jedynie przygotowania kondycyjnego. Łatwiej zrealizować tę wycieczkę w omawianym kierunku, gdyż bardziej stromy szlak pokonujemy na początku, schodzimy zaś łagodną ścieżką ku schronisku w Dolinie Kondratowej. . 6. Z CZERWONYCH WIERCHÓW PRZEZ SUCHE CZUBY NA KASPROWY Trasa: Kiry – Dolina Kościeliska – Schronisko na Hali Ornak – Dolina Tomanowa – Ciemniak – Krzesanica – Małołączniak – Kopa Kondracka – Suche Czuby – Kasprowy Wierch – Kuźnice Start w Kirach: dojazd busem z Zakopanego (5 zł); na upartego można też dojść Ścieżką pod Reglami z centrum Zakopanego w ok. 2 h 30 min; parking dla zmotoryzowanych (25 zł) Meta w Kuźnicach: dojazd busem do Zakopanego (3 zł); dojście do centrum Zakopanego zajmie ok. 45 min Szlaki: zielony, czerwony, zielony Czas: 10 h 15 min Dystans: 25 km Suma podejść: 1900 m Suma zejść: 1800 m Mapa Długa trasa, wymagająca wczesnej pobudki. Zaczynamy od przejścia całej Doliny Kościeliskiej, która o poranku jest niemal pusta, więc z łatwością prezentuje cały swój urok. Przy schronisku obieramy zielony szlak na Ciemniak przez Dolinę Tomanową, po czym zdobywamy pozostałe szczyty w masywie Czerwonych Wierchów. Następnie, wciąż trzymając się blisko grani, przechodzimy przez Suche Czuby na Kasprowy Wierch. Do Kuźnic schodzimy szlakiem przez Myślenickie Turnie. Trasę można znacznie skrócić, korzystając z kolejki PKL. Niewielkie trudności napotkamy trawersując Suche Czuby (szczegóły opis szlaku wraz ze zdjęciami w linku), poza tym wycieczka jest bezproblemowa i niezwykle atrakcyjna widokowo. . 7. GRANIĄ TATR ZACHODNICH Trasa: Kiry – Ciemniak – Krzesanica – Małołączniak – Kopa Kondracka – Suche Czuby – Kasprowy Wierch – Beskid – Liliowe – Hala Gąsienicowa – Kuźnice Start w Kirach: dojazd busem z Zakopanego (5 zł); na upartego można też dojść Ścieżką pod Reglami z centrum Zakopanego w ok. 2 h 30 min; parking dla zmotoryzowanych (25 zł) Meta w Kuźnicach: dojazd busem do Zakopanego (3 zł); dojście do centrum Zakopanego zajmie ok. 45 mi. Szlaki: zielony, czerwony, zielony, żółty, niebieski, żółty Czas: 11 h Dystans: 21,5 km Suma podejść: 1850 m Suma zejść: 1750 m Mapa Kolejna propozycja łącząca Czerwone Wierchy z Suchymi Czubami. Tym razem zamiast schodzić z Kasprowego Wierchu do Kuźnic, podążymy za czerwonym szlakiem aż na Przełęcz Liliowe, która oddziela Tatry Zachodnie od Wysokich. W ten sposób gwarantujemy sobie długą wędrówkę Główną Granią Tatr Zachodnich. Z Liliowego schodzimy licznymi zakosami (bez trudności) na Halą Gąsienicową, następnie do Kuźnic przez Jaworzynkę. Ze względu na dłuższą wędrówkę granią, proponuję wejść na Ciemniak czerwonym szlakiem przez Adamicę, który jest nieco krótszy od zielonego przez Dolinę Tomanową. . 8. CZERWONE WIERCHY PLUS REGLE Trasa: Gronik – Przysłop Miętusi – Zahradziska – Ciemniak – Krzesanica – Małołączniak – Kopa Kondracka – Przełęcz Kondracka – Wielka Polana Małołącka – Gronik Start i meta w Groniku: dojazd busem z Zakopanego kosztuje 4 zł; dojście z Zakopanego Ścieżką pod Reglami zajmie ok. 1 h 30 min; parking dla zmotoryzowanych (25 zł) Szlaki: niebieski, czarny, czerwony, żółty Czas: 9 h 45 min Dystans: 18 km Suma podejść: 1600 m Suma zejść: 1600 m Mapa Wycieczka łączy wędrówkę grzbietem Czerwonych Wierchów z marszem u ich podnóży. Odcinek trasy prowadzi czarno znakowaną Ścieżką nad Reglami, która przecina 2 miejsca z genialnymi widokami na zerwy północnych ścian Czerwonych Wierchów: Przysłop Miętusi oraz Wielką Polanę Małołącką. Opisane panoramy z tych miejsc zobaczysz we wpisie: Z Regli na Halę Stoły. Mając pewną kondycję można wydłużyć tę wycieczkę na dwa sposoby: wchodząc na Ciemniak zielonym szlakiem bądź schodząc z Kopy Kondrackiej do Doliny Kondratowej, dokładając tym samym do marszruty Kalatówki, Sarnią Skałę oraz Polanę Strążyską. Druga opcja jest bardzo wymagająca z uwagi na duże przewyższenia. . 9. Z GIEWONTU NA CZERWONE WIERCHY Trasa: Gronik – Dolina Małej Łąki – Kondracka Przełęcz – Giewont – Kondracka Przełęcz – Kopa Kondracka – Małołączniak – Krzesanica – Ciemniak – Dolina Tomanowa – Schronisko na Hali Ornak – Kiry Start w Groniku: dojazd busem z Zakopanego kosztuje 4 zł; dojście z Zakopanego Ścieżką pod Reglami zajmie ok. 1 h 30 min; parking dla zmotoryzowanych (25 zł) Meta w Kirach: dojazd busem do Zakopanego (5 zł); na upartego można też dojść Ścieżką pod Reglami do centrum Zakopanego w ok. 2 h 30 min; parking dla zmotoryzowanych (25 zł) Szlaki: żółty, niebieski, żółty, czerwony, zielony Czas: 9 h 45 min Dystans: 22,5 km Suma podejść: 1700 m Suma zejść: 1700 m Mapa Żółty szlak na Kondracką Przełęcz jest chwilami kruchy i mało wygodny, ale tak naprawdę trudności techniczne występują dopiero w kopule szczytowej Giewontu. W linku znajdziesz szczegółowy opis szlaków na Giewont. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by wierzchołek Śpiącego Rycerza po prostu pominąć i od razu skierować się ku Kopie Kondrackiej – nie dość, że zaoszczędzamy godzinę czasu, to otrzymujemy w zasadzie łatwą i ciekawą wycieczkę na grań Czerwonych Wierchów. Zarówno żółty szlak na Kopę Kondracką, jak i zielony na Ciemniak są najrzadziej wykorzystywanymi drogami dojściowymi spośród wszystkich opcji. . 10. Z CZERWONYCH WIERCHÓW PRZEZ GIEWONT DO ZAKOPANEGO Trasa: Kiry – Adamica – Ciemniak – Krzesanica – Małołączniak – Kopa Kondracka – Przełęcz Kondracka – Giewont – Przełęcz w Grzybowcu – Polana Strążyska – Zakopane Start w Kirach: dojazd busem z Zakopanego (5 zł); na upartego można też dojść Ścieżką pod Reglami z centrum Zakopanego w ok. 2 h 30 min; parking dla zmotoryzowanych (25 zł) Meta w Zakopanem u wylotu Doliny Strążyskiej: spacer do centrum Zakopanego zajmie ok. 35 min, możemy także skorzystać z busa Szlaki: zielony, czerwony, żółty, niebieski, czerwony Czas: 9 h Dystans: 17 km Suma podejść: 1600 m Suma zejść: 1600 m Mapa Na Ciemniak wchodzimy klasycznie, czyli czerwonym szlakiem przez Adamicę, po czym zdobywamy pozostałe szczyty w masywie Czerwonych Wierchów. Z Kopy Kondrackiej kierujemy się na północ, prosto w objęcia Śpiącego Rycerza. Proponuję zejście czerwonym szlakiem przez Dolinę Strążyską do Zakopanego, jednakże można też wykorzystać pozostałe ścieżki i zejść z Giewontu do Gronika przez Dolinę Małej Łąki (szlak żółty) bądź do Kuźnic przez Dolinę Kondratową (szlak niebieski). Opis szlaków na Giewont w linku powyżej. . 11. OD SCHRONISKA DO SCHRONISKA Trasa: Schronisko na Hali Ornak – Dolina Tomanowa – Ciemniak – Krzesanica – Małołączniak – Kopa Kondracka – Suche Czuby – Kasprowy Wierch – Beskid – Liliowe – Murowaniec Start: Schronisko na Hali Ornak Meta: Murowaniec na Hali Gąsienicowej Szlaki: zielony, czerwony, zielony, żółty Czas: 8 h Dystans: 17 km Suma podejść: 1600 m Suma zejść: 1200 m Mapa Jeśli preferujesz wędrówkę od schroniska do schroniska, to polecam przejście Główną Granią Tatr Zachodnich od Ciemniaka po Przełęcz Liliowe, która stanowi granicę z Tatrami Wysokimi. Idąc w tym kierunku, najpiękniejsze panoramy masz przed sobą. Do schroniska na Hali Ornak dojdziesz ze schroniska na Polanie Chochołowskiej. Najbardziej widokową opcją będzie podejście Jarząbczą Doliną przez Trzydniowiański i Kończysty na Starorobociański Wierch, z którego zejdziemy na widokowy grzbiet Ornaku, a dalej przez Iwaniacką Przełęcz do schroniska na Hali Ornak. Trasa ta zajmie 8 h, a jej dokładny opis wraz z panoramami znajdziesz we wpisie Starorobociański Wierch – opis szlaku. Z Murowańca aż prosi się, by dojść do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów, przy czym tu już mamy zatrzęsienie opcji, a wszystkie one przecinają słynną Orlą Perć. Najłatwiejsze będzie przeprawienie się przez Krzyżne (szlak żółty). Przejście zarówno przez Zawrat, jak i Kozią Przełęcz to już wyższa szkoła jazdy i wymaga pewnego stąpania w trudnym, skalnym terenie. Bardzo atrakcyjną opcją było również wejście na Świnicę przez Świnicką Przełęcz i zejście do Piątki przez Zawrat, niestety szlak pomiędzy Świnicą a Zawratem jest zamknięty do odwołania z powodu obrywu. Pozostaje wirtualna wycieczka: Świnica przez Zawrat. Z Murowańca można przejść także do schroniska w Dolinie Roztoki bądź do schroniska nad Morskim Okiem. Wystarczy skierować się na zielony szlak prowadzący na Gęsią Szyję. Z Równi Waksmundzkiej czerwony szlak zaprowadzi nas prosto do Morskiego Oka. Możemy też wybrać opcję przez Rusinową Polanę. .. INFORMACJE PRAKTYCZNE . Wstęp na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego kosztuje 7 zł. Bilet ulgowy to koszt 3,5 zł. Szlak prowadzi wzdłuż granicy. W razie wypadku może zostać wezwany słowacki HZS, warto więc zadbać o stosowne ubezpieczenie, gdyż na Słowacji ratownictwo górskie jest płatne. Kolejka na Kasprowy kosztuje 75 zł w jedną stronę. Aktualne ceny i rozkład kursowania kolejki znajdziesz na stronie Czerwone Wierchy od północnej strony podcięte są urwiskami, więc nie należy zbaczać w wytyczonego szlaku. Podczas złej pogody i słabej widoczności można zgubić ścieżkę. W razie pobłądzenia nie wolno opuszczać grzbietu i schodzić w nieznane ze względu na wspomniane już strome ściany. Grzbiet Czerwonych Wierchów najbardziej lubię pokonywać od Ciemniaka ku Kopie Kondrackiej. W ten sposób najciekawsze widoki ma się przed sobą. Zielony szlak przez Dolinę Tomanową (do Chudej Przełęczki) jest zamknięty zimą ze względu na wysokie ryzyko zejścia lawin! . Górskie pozdro Madzia / Wieczna Tułaczka . . Leżące na wysokości 1333 m n.p.m. Schronisko PTTK na Hali Kondratowej jest najmniejszym schroniskiem w Tatrach. Z jego okolic roztacza się piękna panorama, ciągnąca się od Giewontu, przez Kopę Kondracką, aż po Kasprowy Wierch. Wysiłek włożony w pokonanie trasy prowadzącej do schroniska z pewnością będzie wynagrodzony.
Największe lub najmniejsze, z kameralną atmosferą lub wprost przeciwnie – z ofertą prawdziwie hotelową, miejsca z kultowymi spotkaniami i festiwalami, zwyciężające w rankingach na najpopularniejsze górskie schronisko lub słynące z przepysznej szarlotki – to tylko kilka popularnych wyróżników schronisk w polskich Tatrach. Każdy kto wędrował po Tatrach na pewno miał okazję “zahaczyć” o jedno z nich – korzystał z noclegu, wstąpił na gorącą herbatę, albo chociaż sławną szarlotkę. I chociaż obecnie w wielu z nich brak już atmosfery dawnych schronisk, wciąż są to jednak miejsca, które oprócz dobrej kuchni i noclegu dają możliwość przeżycia górskiej przygody i poznania ciekawych ludzi. Schronisko PTTK Morskie Oko – nad największym jeziorem w Tatrach Stojące nad Morskim Okiem schronisko należy do najczęściej odwiedzanych, duża w tym zasługa jeziora – największego, ale też uznawanego za najpiękniejsze wśród tatrzańskich stawów. Schronisko warto odwiedzić o każdej porze roku. Spod budynku rozciąga się wspaniały widok na otoczone częściowo lasem i skalnymi ścianami Morskie Oko, nad którymi górują imponujące Mięguszowieckie Szczyty, ciemna ściana Kazalnicy i charakterystyczna sylwetka Mnicha. Morskie Oko jest świetnym punktem startu do wycieczek w wyższe partie Tatr, np. na Rysy, Przełęcz Pod Chłopkiem i Szpiglasową Przełęcz. Schronisko PTTK Morskie Oko to tak naprawdę 2 budynki: – „Nowe Schronisko”, które stoi nad samym jeziorem, posiada 36 miejsc noclegowych, jest też kuchnia i przechowalnia bagażu. – „Stare Schronisko” – znajduje się niedaleko “Nowego”, pełni funkcję noclegowni – do dyspozycji turystów są 43 miejsca (recepcja jest w Nowym Schronisku). Pierwsze schronisko nad Morskim Okiem wybudowano w 1874 r., niestety w 1898 r. budynek spłonął. Następne zostało oddane do użytku w 1908 roku. W międzyczasie jako schronisko służyła wozownia (dzisiejsze „Stare Schronisko”). W okresie międzywojennym budynek był rozbudowywany i modernizowany. W czasie II wojny światowej stacjonował tu oddział niemieckiej straży granicznej. Najdogodniejsza droga do schroniska prowadzi z Palenicy Białczańskiej – do przejścia jest ok. 8 km asfaltem. Od lat powojennych z miejscem tym związana jest rodzina Łapińskich. W latach 1945-1980 prowadzili je Wanda i Czesław Łapiński, potem do 1985 roku ich syn Wojciech, a po jego przedwczesnej śmierci, jego żona Maria – ona też, wraz z córką Patrycją i synem Jakubem, kieruje schroniskiem do dnia dzisiejszego. W 1997 roku miejsce to odwiedził papież Jan Paweł II. Schronisko nosi imię Stanisława Staszica, który w roku 1805 badał jezioro. „Stare Schronisko” – wozownia to obecnie najstarsze istniejące schronisko w Tatrach Polskich. Obydwa budynki schroniska zostały uznane za zabytkowe. Szczegóły: Morskie Oko jest punktem startu do wycieczek: – wokół stawu: spacer kamienną szeroką ścieżką Wokół Morskiego Oka, kierunek obojętny, czas obejścia ok. 1 h, znaki czerwone – nad Czarny Staw pod Rysami – jeden z piękniejszych tatrzańskich stawów, opis: Najpiękniejsze Stawy w Tatrach Polskich – propozycje wycieczek – na Rysy – 2 warianty: powrót ze szczytu tą samą drogą, lub zejście na stronę słowacką: opis: “Rysy od polskiej i słowackiej strony” – na Przełęcz Pod Chłopkiem – trasa uznawana za jedną z najpiękniejszych, trudna ze względu na dużą ekspozycję, od Czarnego Stawu szlakiem zielonym – do Doliny Pięciu Stawów Polskich przez Szpiglasową Przełęcz i zejście do Doliny Roztoki. Opisana trasa w odwrotnym kierunku: Szpiglasowa Przełęcz z “5” do Morskiego Oka – na Wrota Chałubińskiego (w Dolince za Mnichem odbijamy czerwonym szlakiem w kierunku przełęczy Wrota Chałubińskiego) – do Doliny Pięciu Stawów Polskich przez Świstówkę Roztocką i dalej do Doliny Roztoki. Szlak jest zamknięty od 1 grudnia do 15 maja. Opis drogi do schroniska: Droga do Morskiego Oka Schronisko PTTK nad Morskim Okiem Panorama znad Morskiego Oka Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich – najwyżej położone schronisko górskie w Polsce Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich to najwyżej położone schronisko górskie w Polsce – znajduje się nad Przednim Stawem, na wys. 1671 m Zazwyczaj jest bardzo oblegane, i trudno się dziwić, znajduje się przecież w jednym z piękniejszych miejsc w polskich Tatrach. Zarówno dolina, jak i schronisko są absolutnie warte odwiedzenia – miejsce polecamy przede wszystkim latem i jesienią, wtedy to możemy przejść szlakiem, który prowadzi obok Siklawy – największego wodospadu tatrzańskiego (około 70 metrów wysokości). A dodatkową nagrodą za trud wędrówki są nie tylko piękne widoki, ale też pyszna szarlotka, z której słynie “5”. Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich nosi imię Leopolda Świerza – taternika i badacza naukowego Tatr. Całoroczny budynek jest już piątym z kolei służącym jako schronisko w Dolinie Pięciu Stawów. Bez względu na warunki atmosferyczne czynne jest przez cały rok. Oprócz noclegów (67 miejsc) i wyżywienia oferuje wypożyczalnię sprzętu do turystyki zimowej oraz narty turowe, bezpłatną przechowalnię bagażu dla osób, które chcą wyjść “na lekko” w góry i kuchnię turystyczną dla osób z własnym prowiantem. Przy schronisku działa Szkoła Górska 5+ organizująca kursy lawinowe, kursy turystyki wysokogórskiej i turystyki zimowej. Ze schroniskiem związane jest kolejne już pokolenie rodziny Krzeptowskich – aktualnie gospodyniami są Marychna i Marta – wnuczki legendarnych Marii i Andrzeja Krzeptowskich. Kontakt i informacje szczegółowe można znaleźć na stronie internetowej: Schronisko jest świetną bazą wypadową, – na (Szpiglasowy Wierch) i dalej do Morskiego Oka: Szpiglasowy Wierch z “5” do Morskiego Oka – do Morskiego Oka przez Świstówkę (szlak czynny od połowy maja do końca listopada) – na Halę Gąsienicową przez Przełęcz Zawrat – na Halę Gąsienicową przez Kozią Przełęcz (przez Pustą Dolinkę) – na Halę Gąsienicową przez Przełęcz Krzyżne (z Doliny Pańszczyca można iść na Rówień Waksmundzką i Rusinową Polanę) – na Kozi Wierch – na poszczególne odcinki Orlej Perci od Przełęczy Zawrat, przez Kozią Przełęcz, Kozi Wierch, Granaty, Buczynowe Turnie aż po Krzyżne, – przez Przełęcz Zawrat na Świnicę i dalej na Kasprowy Wierch, – do Pustej Dolinki: Zimowa Dolina Pięciu Stawów i Pusta Dolinka. Opis drogi do schroniska: Dolina Pięciu Stawów Polskich Schronisko na Hali Kondratowej – najmniejsze schronisko w polskich Tatrach Wprawdzie Schronisko PTTK na Hali Kondratowej jest najmniejszym w polskich Tatrach, oferuje tylko 20 miejsc, ale jest dobrze znane turystom odwiedzającym Tatry – to właśnie tędy przebiega jeden z najpopularniejszych szlaków na Giewont. Co roku miejsce odwiedza kilka tysięcy osób, dla wielu jest to docelowy punkt dłuższego, górskiego spaceru – z Kuźnic (niebieskim szlakiem przez Kalatówki) dojdziemy w 1:10 h. W słoneczne zimowe dni spotkamy tu skiturowców odpoczywających w drodze na Kopę Kondracką lub Przełęcz pod Kopą, które są bardzo popularnym kierunkiem skiturowych wycieczek. Schronisko oprócz noclegów (20 miejsc w 3 pokojach 6- i 8-osobowych), prowadzi też przechowalnię nart, gospodę i bufet. Słynie z kameralnej atmosfery i pysznego piernika, nosi imię Władysława Krygowskiego – wielkiego znawcy Karpat. Obecny budynek wybudowało w latach 1947–48 Polskie Towarzystwo Tatrzańskie, rozbudowano je w roku 1950. Jego kierownikiem został Stanisław Skupień, narciarz i olimpijczyk. Po jego śmierci w 1983 r. zarządzanie przejął jego syn Andrzej. Od 2003 roku kierownikiem schroniska jest Iwona Haniaczyk, wnuczka Stanisława Skupnia i siostrzenica Andrzeja. Koło schroniska znajdują się ogromne, kilkudziesięciotonowe głazy – to pozostałości po kamiennej lawinie, która w 1953 r. zeszła z Długiego Giewontu. Wtedy to jeden z głazów spadł na budynek i wbił się w narożnik jadalni, a dwa inne zatrzymały się kilka metrów od schroniska. Ze schroniska na Hali Kondratowej można iść dalej: – niebieskim szlakiem na Kondracką Przełęcz i dalej na Giewont – czas przejścia ze schroniska 2:05 h – Giewont zimą, lub na grań Czerwonych Wierchów – zielonym szlakiem na Przełęcz pod Kopą Kondracką – czas przejścia: 1:20 h, z powrotem do schroniska – 1 h. Więcej informacji: Wyjątkowe schronisko na Hali Kondratowej Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej – największe schronisko w polskich Tatrach Największa tatrzańska dolina ma też największe schronisko – stojące na Polanie Chochołowskiej (1146 m Schronisko PTTK posiada 121 miejsc noclegowych. Jest tu również świetlica, przechowalnia nart, kuchnia turystyczna i suszarnia ubrań. Obok znajduje się dyżurka TOPR. Schronisko i Dolina Chochołowska są celem wycieczek i spacerów o każdej porze roku, wiosną przyciągają turystów i fotografów podziwiających dywany krokusów, zimą narciarzy biegowych i turowych. Miejsce jest też świetną bazą noclegową i wypadową w Tatry Zachodnie, na Trzydniowiański Wierch i Starorobociański Wierch, Ornak, Bystrą i Rohacze. Kulinarnym przebojem jest słynny “Deser Chochołowski”. Obecny budynek został wybudowany w 1953 r., oferuje 121 miejsc noclegowych w pokojach 2, 3, 4, 6, 8 i 14. Na schronisku znajduje się tablica upamiętniająca akcję ratunkową TOPR z 11–12 lutego 1945 r., przetransportowano wówczas rannych partyzantów ze Skrajnego Salatyna, jest też tablica upamiętniająca próbę startu balonu „Gwiazda Polski” na Polanie Chochołowskiej w 1938 r. Warto też wspomnieć o wydarzeniu, jakie miało miejsce w czerwcu 1983 r. – w schronisku doszło do spotkania Papieża Jana Pawła II z Lechem Wałęsą i jego rodziną. Po tym spotkaniu na ścianie budynku umieszczono tablicę pamiątkową, a także wytyczono szlak papieski w Dolinie Jarząbczej. Wewnątrz znajduje się rzeźba, która jest podarunkiem od Lecha Wałęsy dla Papieża. Gospodarzami schroniska są Irena Gąsienica –Roj i Maria Krzeptowska. Obecny budynek jest największym schroniskiem w polskich Tatrach, ale warto dodać, że poprzedni obiekt, który wybudował tutaj w latach 1930-1932 Warszawski Klub Narciarski też był imponujący – miał 200 miejsc, w tym 170 na łóżkach. Został zajęty w 1939 r. przez Niemców, którzy stworzyli tu placówkę straży granicznej. Spłonął w 1945 r. podczas ostrzału artyleryjskiego. Kontakt do schroniska: Miejsce jest dobrym punktem startu w wyższe partie Tatr Zachodnich, Grześ i Rakoń Trzydniowiański Wierch Starorobociański Wierch Ornak, Błyszcz i Bystra Rohacz Ostry i Płaczliwy Opis drogi oraz ciekawostek związanych z Dolina Chochołowską i schroniskiem: Dolina Chochołowska Schronisko Górskie PTTK na Hali Ornak – miejsce kultowych spotkań Schronisko Górskie PTTK na Hali Ornak znajduje się na Małej Polance Ornaczańskiej, w górnej części Doliny Kościeliskiej w Tatrach Zachodnich na wysokości 1100 m Słynie z kultowych spotkań i imprez, takich jak „Letnie wieczory na Hali Ornak” oraz „W stronę Pysznej i tatrzańskiej Poezji”. Nosi imię prof. Walerego Goetela, działacza ochrony przyrody, prezesa PTT, a potem Komisji Turystyki Górskiej PTTK. Schronisko na Hali Ornak jest dopełnieniem wycieczki dla turystów odwiedzających Dolinę Kościeliską, w sezonie letnim pojawiają się tutaj prawdziwe tłumy. Schronisko posiada 49 miejsc noclegowych, znajduje się też tutaj sala jadalna, bufet oraz kuchnia. Z okien zobaczyć można Kominiarski Wierch, Błyszcz i Bystrą. Obecny budynek wybudowano w 1948 r., autorką projektu jest Anna Górska. Ze schroniskiem związana jest rodzina Krzeptowskich – przez kilka lat gospodarzem był Józef Krzeptowski – syn legendarnej pary ze Schroniska w Pięciu Stawach – Marii i Andrzeja Krzeptowskich. Od 1996 roku obiekt dzierżawią Grzegorz i Anna Gąsienica Daniel – córka Józefa. Strona schroniska: Warto wspomnieć o pierwszym schronisku w Dolinie Kościeliskiej, które zostało wybudowane w 1909 r. na Polanie Pysznej. Było ono bardzo popularne wśród narciarzy, w latach 30. organizowano tu liczne wydarzenia narciarskie. W czasie II wojny światowej działał tutaj punkt przerzutowy dla kurierów tatrzańskich. Zostało spalone w 1945 r. w czasie walk Niemców z partyzantami. Schronisko na Hali Ornak jest bardzo dobrym miejscem do wypraw w wyższe partie Tatr Zachodnich, takich jak: – Tomanowa Przełęcz (1686 m), – Błyszcz (2159 m) i Bystra (2248 m), – Starorobociański Wierch (2175 m), – Ornak (1854 m), – Czerwone Wierchy. Więcej informacji: Dolina Kościeliska Atrakcje Doliny Kościeliskiej Schronisko PTTK na Hali Ornak Schronisko PTTK im. Wincentego Pola w Roztoce – zwycięzca w rankingu polskich schronisk górskich PTTK pisma „ Schronisko PTTK im. Wincentego Pola w Roztoce (1031m znajduje się poniżej wylotu Doliny Roztoki w Dolinie Białki przy starej leśnej drodze do Morskiego Oka. Miejsce słynie z pysznej domowej kuchni i wspaniałej atmosfery – przez wiele lat znajdowało się w czołówce rankingu najlepszych polskich schronisk górskich PTTK pisma „ Schronisko dysponuje 75 miejscami noclegowymi. Jest tu też jadłodajnia, bufet, świetlica, łazienki, prysznice, kuchnia turystyczna i suszarnia. Od listopada 2008 r., gospodarzami schroniska są Anna i Stefan Krupowie z Chochołowa. Pierwsze schronisko turystyczne wybudowano w tym miejscu w 1876 roku – był to drugi, po starym schronisku nad Morskim Okiem, obiekt w Tatrach polskich. W 1911 r. budynek został rozebrany, na jego miejscu wybudowano w latach 1911-1912 nowe schronisko. O okresie międzywojennym było ono kilkukrotnie rozbudowywane. W czasie II wojny światowej działał tu punkt przerzutowy dla Polaków przedostających się na Węgry, później znajdowała się placówka niemieckiej straży granicznej. Po wojnie schronisko wróciło do swojej funkcji. Miejsce było bardzo chętnie odwiedzane nie tylko przez taterników, ale też artystów i poetów, wśród znanych gości byli tu, .in. Walery Eljasz-Radzikowski, Tytus Chałubiński i Stanisław Witkiewicz. Ze schroniska w Roztoce można się wybrać: – do Doliny Pięciu Stawów – h, – do Morskiego Oka – h. Dane kontaktowe: Schronisko PTTK w Roztoce fot. Tomasz Waszak Hotel Górski PTTK Kalatówki – miejsce ze znanym festiwalem jazzowym Hotel Górski Kalatówki położony jest na polanie Kalatówki, na wysokości 1198 m na trasie bardzo popularnego szlaku z Kuźnic na Kondratową Polanę i dalej na Giewont. Droga prowadząca do hotelu nosi nazwę „Drogi Brata Alberta” – jest to wygodny trakt wyłożony granitowymi kamieniami, z Kuźnic dojdziemy tu w 0:40 h. Polana Kalatówki to niezwykle urokliwe miejsce – wiosną słynie z kwitnących krokusów, latem prowadzony jest kulturowy wypas owiec, w znajdującej się tu bacówce można zakupić wyroby pasterskie – oscypki, bundz i żętycę. Hotel oferuje 86 miejsc noclegowych w komfortowych pokojach, oprócz tego znajduje się tutaj restauracja, kawiarnie, siłownia i sauna. Na polanie funkcjonuje orczykowy wyciąg narciarski, jest też wypożyczalnia sprzętu turystycznego i szkółka narciarska, zimą działa tutaj Centrum Lawinowe Tatrzańskiego Parku Narodowego. Od 1998 r. w Wielkanocny Poniedziałek na Polanie Kalatówki odbywają się Zawody na Starym Sprzęcie Narciarskim – bardzo popularna zabawa „O Wielkanocne Jajo”. Ale „Kalatówki” znane są też z innego wydarzenia, mianowicie z kultowego już „Jazz Camping” i spotkań sławnych muzyków jazzowych, bywali tu Krzysztof Komeda, Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz, Andrzej Kurylewicz i Zbigniew Namysłowski. Warto też wspomnieć o wkładzie „Kalatówek” w rozwój narciarstwa – to właśnie tutaj istniał pierwszy w polskich Tatrach ośrodek narciarski i tutaj odbyły się pierwsze zawody narciarskie w Tatrach – w 1910 r. Hotel Górski PTTK Kalatówki prowadzi pani Marta Łukaszczyk. Budynek Hotelu Górskiego Kalatówki został wybudowany z inicjatywy TTN wg projektu Józefa Jaworskiego w 1938 roku przed narciarskimi Mistrzostwami Świata FIS w 1939 roku. W czasie wojny służył jako dom wypoczynkowy dla wyższych funkcjonariuszy i oficerów niemieckich pod nazwą „Berghaus Krakau”. Pierwsze, tzw. “stare schronisko” na Kalatówkach powstało w latach 1911-1912 z inicjatywy Tatrzańskiego Towarzystwa Narciarzy. W czasie II wojny światowej budynek służył w jako magazyn, spłonął w 1943 roku. Kalatówki słyną z odbywającego się tu w latach 1959-1960 i potem już nieprzerwanie od 1997 roku kultowych spotkań „Jazz Camping”. Źródło: strona www hotelu Dane kontaktowe: Hotel Górski PTTK Kalatówki Schronisko PTTK „Murowaniec” – uroczyście otwarte przez prezydenta kraju Stojące na na Hali Gąsienicowe schronisko “Murowaniec” zostało oddane do użytku w 1925 r., uroczystego otwarcia dokonał prezydent Rzeczypospolitej Stanisław Wojciechowski, oprócz oficjeli państwowych, wzięli w nim udział ludzie związani z górami, gen. Mariusz Zaruski – twórca TOPR oraz ks. Walenty Gadowski – twórca Orlej Perci. Autorem projektu budynku był arch. Zdzisław Kalinowski, a inicjatorem budowy – Stanisław Osiecki – prezes Oddziału Warszawskiego Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego i wicemarszałek sejmu. Prace budowlane trwały prawie 4 lata, zaangażowano do nich oddziały Wojska Polskiego. Przy budowie schroniska wykorzystano granitowe głazy spod ścian Kościelca. Jako ciekawostkę należy dodać, że na balustradzie schodów w schronisku umieszczony jest “krzyżyk niespodziany” – znak swastyki, który był popularnym elementem zdobniczym na Podhalu znak. Stosowany był zwykle w postaci prostych lub bardziej ozdobnych nacięć w drewnie. Umieszczano go na belkach stropowych lub narzędziach, miał chronić od złego budynek i jego mieszkańców. Zarówno Hala Gąsienicowa, jak i stojące tu schronisko są bardzo popularnym celem wycieczek w polskich Tatrach. Miejsce słynie z przepięknej panoramy Tatr z Królowych Rówienek. Dużą atrakcją dla rodzin z dziećmi lub osób starszych może być sama wyprawa przez Przełęcz Między Kopami na Halę Gąsienicową, z odwiedzinami w schronisku i dalej spacer nad Czarny Staw Gąsienicowy. Latem spektakularny efekt tworzą łany kwitnącej wierzbówki kiprzycy, późną jesienią złotorude trawy na tle ośnieżonych tatrzańskich szczytów. Schronisko położone jest na wysokości 1500 m Oferuje noclegi – 110 miejsc w pokojach od 2- do 6-osobowych i w pokojach 10-osobowych, jest tutaj też bufet, restauracja, przechowalnia bagażu/narciarnia, punkt naprawy sprzętu turystycznego i miejsce do suszenia odzieży. Na terenie schroniska znajduje się dyżurka TOPR. Od 2019 r. gospodarzami schroniska są Andrzej Szatkowski i Michał Postupalski (firma WYSOKA). Nowi gospodarze wykonali generalny remont obiektu (malowanie, wymiana wyposażenia kuchni i sanitariatów, dodatkowa ochrona przeciwpożarowa). Schronisko PTTK “Murowaniec” jest jednym z głównych punktów wypadowych w wyższe partie Tatr Polskich. Można się stąd wybrać się na: – Krzyżne, – Granaty – opis trasy: Granaty – spotkanie z Orlą Percią – Kozi Wierch, Kozią Przełęcz, – Zawrat, – Świnicę – opis trasy wycieczki: Z Murowańca przez Zawrat na Świnicę – Kasprowy Wierch, – Kościelec – opis trasy: Kościelec – polski Matternhorn – Gęsią Szyję, – spacer nad Czarny Staw Gąsienicowy – opis wycieczki: Z Kuźnic do Murowańca i nad Czarny Staw. Można też powędrować dalej do Doliny Pięciu Stawów lub przez Czerwone Wierchy w Tatry Zachodnie. Strona schroniska: Kilka minut drogi od „Murowańca” leży Betlejemka – jest to niewielki drewniany budynek w którym mieści się Centralny Ośrodek Szkolenia PZA. Stanowi on bazę szkoleniową oraz całoroczną bazę noclegową dla taterników. Do dyspozycji uczestników kursów oraz gości jest 20-osobowa sala (na piętrze), sanitariaty z prysznicem oraz elektryczną kuchnię turystyczną, natomiast instruktorzy mają do dyspozycji 8-osobowy pokój na parterze. W Betlejemce nie są prowadzone usługi gastronomiczne. Nazwa Betlejemki pochodzi od skojarzenia ze skromną, biblijną stajenką w Palestynie. Strona Betlejemki: Murowaniec i Hala Gąsienicowa są atrakcyjnym celem wycieczek o każdej porze roku 🙂
od schroniska do schroniska tatry
Od wylotu doliny do schroniska trzeba pokonać 7,5 km oraz 250 m różnicy wzniesień. Można zaoszczędzić 3,5 km nudnego marszu asfaltową drogą i wsiąść w płatną kolejkę, która zawiezie Was do Polany Hucisk. Stąd rusza ubitą drogą do schroniska na Polanie Chochołowskiej.
Obecnie zarówno w polskich, jak i słowackich Tatrach istnieje około 20 schronisk. Wcześniej na przełomie XIX i XX wieku w tej części Karpat było o wiele więcej miejsc, gdzie mogli się schronić turyści, pozostający na noc w górach. Wiele schronisk już nie istnieje, po niektórych zostały jakieś ślady pozostałe zaś pełnią dziś inną rolę niż dawniej, oto lista nieistniejących już schronisk w Tatrach: Schronisko Bukowskich Nieistniejące już schronisko w Dolinie Chochołowskiej w Tatrach Zachodnich. Znajdowało się na polanie Huciska przy drodze wiodącej dnem Doliny Chochołowskiej. Było to prywatne schronisko gazdy Kostusia Bukowskiego z Ratułowa. Spaliły go oddziały niemieckie 4 stycznia 1945 r., przy okazji mordując jego nadzorcę. Spalili w Dolinie Chochołowskiej także Schronisko Blaszyńskich oraz Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej. W ten sposób chcieli zniszczyć bazę działania partyzantów. Po schronisku pozostały tylko resztki fundamentów. Schronisko Blaszyńskich pod Zawiesistą Niedziałające już prywatne schronisko w Dolinie Chochołowskiej w Tatrach Zachodnich. Znajdowało się pod Zawiesistą, przy drodze wiodącej dnem Doliny Chochołowskiej. Pierwszy budynek w Dolinie Chochołowskiej rodzina Blaszyńskich (Jan Blaszyński Duszek i jego żona Karolina) postawiła w roku 1937. Był to niewielki bufet powyżej Wyżniej Bramy Chochołowskiej. Chatę tę, podobnie jak schronisko Bukowskich na polanie Huciska, spaliły oddziały niemieckie 4 stycznia 1945 r. Blaszyńscy odbudowali budynek w nieco innym miejscu jeszcze w tym samym roku. Jednak i to schronisko nie przetrwało do czasów dzisiejszych. Spłonęło po akcji partyzanckich oddziałów Józefa Kurasia „Ognia”. Dopiero trzecia próba Blaszyńskich odniosła skutek. Odbudowany w marcu 1946 budynek stoi do dziś, ale w latach 80-tych zamieniono je na leśniczówkę. Schronisko Furkotne (słow. Furkotská chata, także Lonekova chata) Nieistniejące schronisko, stojące dawniej u podnóży słowackich Tatr Wysokich. Drewniane schronisko u wylotu Doliny Furkotnej wybudowali Daniel i Karel Lonekowie. Od ich nazwiska obiekt nazywany był Lonekovą chatą. Budynek otwarto dla turystów w 1937 roku, mniej więcej rok po otwarciu pobliskiego Schroniska Nedobrego. Schronisko oferowało gościom 20 miejsc noclegowych. Dodatkowo, jako że stało na wschodnim brzegu Furkotnego Potoku, wyposażone było w turbinę prądotwórczą. Po II wojnie światowej, w 1951 roku, schronisko zostało upaństwowione, przekazane organizacji Slovakotour z siedzibą w Starym Smokowcu. Jednocześnie przemianowano je na chatę imienia kapitana Jána Rašo – uczestnika słowackiego powstania narodowego. Budynek spłonął w 1956 roku, a Rašo został patronem nowo wybudowanego Schroniska Ważeckiego. Gospoda Zamoyskiego Nieistniejąca gospoda i schronisko turystyczne na polanie Stare Kościeliska w Dolinie Kościeliskiej w polskich Tatrach Zachodnich. Był to wyremontowany i rozbudowany w 1890 r. przez hrabiego Władysława Zamoyskiego budynek dawnej i nieczynnej od 25 lat karczmy na Starych Kościeliskach. Gospoda znajdowała się w pobliżu mostku prowadzącego do Lodowego Źródła. Na parterze miała kuchnię i jadalnię, na piętrze 4 pokoje noclegowe. Wypożyczano w niej również świece niezbędne do zwiedzania jaskiń – oprócz turystyki górskiej w owym czasie modne było również zwiedzanie jaskiń Doliny Kościeliskiej. Gospoda cieszyła się wśród turystów dużą popularnością. Często bywali w niej znani literaci i poeci: Kornel Makuszyński, Jan Kasprowicz, Leopold Staff, Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Karol Szymanowski często pojawiał się tutaj wraz z góralską kapelą. W 1926 r. niszczejący już budynek został rozebrany przez „Zakłady Kórnickie”. Schronisko Kieżmarskie Nieistniejące schronisko stojące dawniej w Dolinie Białych Stawów w słowackich Tatrach Wysokich. Budynek spłonął doszczętnie 7 października 1974. Oficjalną przyczyną była awaria agregatu prądotwórczego. Od 2003 roku władze Kieżmarku podejmują starania o odbudowę schroniska, które jednak spotykają się z odmową dyrekcji TANAP-u. Schronisko pod Kozicą Nieistniejące schronisko stojące dawniej w słowackich Tatrach Wysokich. W drugiej połowie XX wieku chata zaczęła podupadać, a w latach 1979–1980 zamknięte od kilku lat schronisko rozebrano. Fundamenty chaty wyburzono i wywieziono z Tatr w lecie 2007 roku. Nazwa pochodzi od wypchanej kozicy stojącej w schronisku. Schronisko Mühlmanna Nieistniejące schronisko, stojące dawniej w Dolinie Koprowej w słowackich Tatrach Wysokich. Znajdowało się na dnie Doliny Koprowej, przy ujściu Niewcyrskiego Potoku do Koprowej Wody (ok. 1200 m Po wojnie zostało naprawione i przerobione na domek robotników leśnych. Został uszkodzony przez wezbraną powodziowo Koprową Wodę, a w 1969 r. jego resztki rozebrano. Schronisko na Przysłopie Miętusim Nieistniejące schronisko turystyczne w Dolinie Miętusiej w Tatrach Zachodnich. Znajdowało się w górnej, zachodniej części Miętusiej Polany (na tzw. Ogonie). Było to prywatne schronisko zwane Bufetem na Przysłopie Miętusim. Działało w latach 1934-1968. Było niewielkie, drewniane, powstało poprzez rozbudowę szałasu. Prowadziła go znana zawodniczka narciarska Bronisława Staszel-Polankowa. Zostało zamknięte przez dyrekcję Tatrzańskiego Parku Narodowego. W 1987 r. opuszczony budynek spłonął. Schronisko na Pysznej Nieistniejące schronisko turystyczne w Dolinie Kościeliskiej w Tatrach Zachodnich. Znajdowało się na Hali Pysznej, nieco poniżej Niżnej Pysznej Polany. Schronisko uroczyście otwarto 13 września 1936 r., nadając mu imię Władysława Strzeleckiego. W 1938 r. jego kierownikiem został utytułowany narciarz Stanisław Marusarz. W styczniu 1945 r. podczas walki Niemców z radzieckimi partyzantami ukrywającymi się w górnej części Doliny Kościeliskiej jeden z pocisków zapalających trafił w schronisko, które spłonęło. Zachowała się pierwsza księga pamiątkowa. Schronisko Nedobrego, także Schronisko Krywańskie Nieistniejące schronisko stojące dawniej w słowackich Tatrach Wysokich. Schronisko powstało na przełomie lat 1935/1936 z inicjatywy Gustáva Nedobrego, słowackiego taternika i współzałożyciela Słowackiego Towarzystwa Wspinaczkowego JAMES. Chata stanęła na wschodnim brzegu Jamskiego Stawu w bezpośrednim sąsiedztwie Magistrali Tatrzańskiej (odcinek Szczyrbskie Jezioro – Trzy Źródła). Ze względu na bliskość Krywania, a także na fakt, że Jamski Staw od 1936 nosił nazwę Krivánske pleso, samo schronisko było też nazywane Krywańskim. Budynek spłonął w lutym 1943 roku. Schronisko na Polanie Pisanej (Bufet na Polanie Pisanej) Nieistniejące już schronisko w polskich Tatrach Zachodnich. Bufet stał na Polanie Pisanej w Dolinie Kościeliskiej na wysokości około 1020 m W latach 50. przejęte przez Tatrzański Park Narodowy. Z powodu potrzeby ciągłych remontów zostało przeznaczone do rozbiórki. Wówczas do TPN zgłosiła się ekipa filmu “Trójkąt bermudzki”, prosząc o zgodę na wysadzenie budynku. Pomysł ów, mimo wielkich kontrowersji, co do szkodliwości takiego wybuchu dla przyrody, spotkał się z aprobatą parku. Jako że rozwiązanie takie pod względem finansowym było dla TPN korzystne, bufet wysadzono w powietrze 5 sierpnia 1987 r. Rainerowa Chatka, chata Rainera Dawne schronisko dla turystów, położone na wysokości 1301 m w Dolinie Zimnej Wody, u zbiegu Doliny Staroleśnej (Veľká Studená dolina) i Doliny Małej Zimnej Wody (Malá Studená dolina) w słowackich Tatrach Wysokich na Z Czerwonych Wierchów obierając drogę zielonym, spokojnym szlakiem, można przedostać się do kolejnego schroniska - Na Hali Ornak. Stanowi ona dumne zakończenie Doliny Kościeliskiej, a zarazem wspaniały punkt do dalszej wędrówki np. poprzez masyw Ornaku. Roztaczają się z niego przepiękne widoki, takie jak Dolina Gaborowa, czy też Zawsze lubiłam chatki, drewniane domki schowane w górach, wszelkiego rodzaju schronienia dające oferujące przytulny nocleg, ogień w piecyku, a będące w kompletnej dziczy. Mamy takie i u nas, ale przede wszystkim mamy górskie schroniska. Latem zaczęłam myśleć o jakiejś zimowej wędrówce, podczas której można byłoby nocować właśnie w schroniskach i nie brać w ogóle namiotu. Naturalnie przyszły mi do głowy Tatry, gdzie schronisk jest wiele i są one bardzo klimatyczne. Wspomniałam o tym kolegom, okazało się że Andrzej co roku wybiera się na taką wędrówkę w Tatry w grudniu, kiedy jest najmniej ludzi. Postanowiliśmy wybrać się we trójkę: Andrzej, Michał i ja. Powstał plan trasy: pętla z Zakopanego do Zakopanego przez Głodówkę, Morskie Oko, 5-kę, Murowaniec i Halę Kondratową. Zarezerwowaliśmy noclegi, lecz jak się okazało nie było to konieczne - były jeszcze miejsca. Pogoda była świetna, pierwsze trzy dni były słoneczne, śniegu było mało, lawinowa 1-ka - idealnie!Choć do Zakopanego mam z Cieszyna tylko 160 km to dojazd zajął mi cały dzień. Panowie mieli dojechać wczesnym rankiem, natomiast ja zdecydowałam się przenocować w Zakopanem w Schronisku PTSM Szarotka. Byłam jedynym gościem - była niedziela wieczorem. Przeszłam się po Krupówkach, bo nie byłam tam całe wieki, 9 lat. W Tatrach też zresztą bardzo dawno, bardzo się za nimi ranek był tak śliczny, jak to tylko możliwe. Skład wycieczki powoli się skompletował i ruszyliśmy w kierunku piętrzących się na południu gór. Alpenglow musnął szczyty, słońce powoli pięło się po błękitnym i miasto zniknęły za nami. Weszliśmy na zielony szlak na Nosal. Podejście było dość strome, ale nie bardzo długie. Niebawem ujrzeliśmy pierwsze widoki, a potem znaleźliśmy się na szczycie. Tu dogonił nas pierwszy turysta, ale nie miało ich być ruszyliśmy szlakiem żółtym do Doliny Olczystej. Zachwyciła nas stara bacówka, zajrzeliśmy też do źródła. Jest to wywierzysko, miejsce gdzie wypływa z wapiennych skał strumień. Dalej wybraliśmy zielony szlak w kierunku Kopieńca Wielkiego. Padła propozycja wejścia na szczyt, ale ją z lenistwa odrzuciłam :-PPolana pod Kopieńcem usiana była bacówkami, a na śniegu wyrastała szczecina skrzącego się szronu. Lodowe płatki miały kształt liści aż do skrzyżowania z czerwonym szlakiem, który wychodzi z Cyrli. Był to ten sam szlak, którym szłam po raz pierwszy w Tatry plecakiem 11 lat temu. Przypomniało mi się jak byłam wtedy onieśmielona i podekscytowana. Wtedy był chyba sierpień, las był mokry i mroczny. Teraz było jasno od śniegu, las krył się pod Równi Waksmundzkiej otwarł się wspaniały i niezapomniany widok na podmokłą polanę i Małą oraz Wielką Koszystą. Tutaj skręciliśmy na północny wschód, chcąc załapać się na zachód słońca na Gęsiej Szyi. Najlepszy widok - na Tatry Bialskie - był jednak teraz przed nami. Gnane wiatrem chmurki wypychane do góry przez wysokie szczyty wyginały się malowniczo, tworząc cieniste wstęgi, podczas gdy bielejące granie były skąpane w blasku niskiego słońca. Długo wpatrywaliśmy się w nie, wynurzające się z Gęsiej Szyi nie było już tak świetliście. Słońce już zaszło za górami i ledwo tliło się coś purpurowego za granią Tatr Wysokich. Z drugiej strony zaróżowiła się Babia Góra, wynurzająca się ze smogu. Najładniej wyglądał Kasprowy Wierch, nad nim też prześlizgiwały się lekkie na Polanę Rusinową było okropnie strome. Musiałam ściągnąć mocniej stabilizatory na kolanach i skrócić kije, bo zaczęły mnie niepokojąco boleć kolana. Nie przepadam za stromymi tatrzańskimi szlakami właśnie z tego powodu. Zimą jest jednak trochę lepiej, bo śnieg amortyzuje ZHP Głodówka jest nieco oddalone od głównych szlaków tatrzańskich, musieliśmy do niego podejść asfaltem. Było już zupełnie ciemno, w drodze na Łysą Polanę wyjęliśmy czołówki. Jakaś miła pani zatrzymała samochód i podwiozła nas kilkaset metrów - zawsze coś!Zwaliliśmy się do pokoju, odetchnęliśmy, po czym poszliśmy do kuchni, która się znajduje w osobnym budynku. Okazało się, że żeby zyskać dostęp do urządzeń na prąd trzeba wrzucić 2 zł do automatu - jedna 5 minut, w ciągu których prąd po takim zabiegu jest włączony nie wystarczyłoby do ugotowania wody dla trzech osób. Przynieśliśmy gorącą wodę z łazienki, co przyspieszyło operację :-)Kiedy wyszliśmy, zauważyliśmy cudowny wieniec wokół jasnego księżyca. Zwykle widoczne są tylko kolory brązowy i niebieskawy, natomiast tym razem widać było wszystkie barwy rana było chyba trochę chmur czy mgieł, ale kiedy wyszliśmy niebo było lazurowe, słonce świeciło i zachęcało do wędrówki. Klepnęliśmy asfalt żwawo, pokonaliśmy niebieski szlak do Polany Rusinowej ponownie i zatrzymaliśmy się zrobić zdjęcia i nakręcić filmik. Na tablicy informacyjnej TPN opowiadał o "kulturowym wypasie", czyli hodowli owiec tak jak dawniej, w celu zachowania dawnego charakteru tej okolicy, z czasów kiedy górale użytkowali w ten sposób górskie polany, wcześniej w tym celu karczując las. My też uważaliśmy to miejsce za "kulturowy wypas", wycieczka była doskonała!Zdecydowaliśmy się na wariant jak najbardziej górski, a jak najmniej asfaltowy. Najpierw przeszliśmy kawałek niebieskiego szlaku, potem czarny łącznik, który doprowadził nas znów do czerwonego szlaku i w końcu asfaltu do Morskiego Oka. Właśnie w tym miejscu, w którym dotarliśmy na asfalt na moim hikerskim liczniku stuknęło 32 000 przebytych pieszo kilometrów. Na pniu wypatrzyliśmy orzechówkę, ptaka lubiącego chłodniejsze rejony, czasem przelotnie przebywającego w stadach także niżej, ale preferującego iglaste lasy na Wodogrzmoty Mickiewicza, malownicze kaskady potoku, spływającego Doliną Roztoki, z położonej wyżej lodowcowej Doliny Pięciu Stawów Polskich, tzw. dolinie zawieszonej, w której długo stacjonował lodowiec i uformował kończącą ją półkę i grzbiet moreny. Wodospady nie są może szczególnie wysokie, zwłaszcza jeśli porównaliśmy je z tym, co widzieliśmy na innych szlakach, ale bardzo końcowej stacji dorożek konnych otwarł się widok na Mięguszowieckie Szczyty i iglicę Zadniego Mnicha, którą nie znając się specjalnie na tatrzańskich szczytach wzięłam początkowo za Mnicha, który był bardziej restauracja z lat chyba 70-tych teraz wydaje się całkiem ciekawym obiektem architektonicznym. Ten jednak obiekt, na który czekaliśmy najbardziej to Schronisko nad Morskim Okiem. Mieliśmy tam też zarezerwowany nocleg, a pani zawiadująca całym interesem dała nam łóżka w najlepszym pokoju z balkonem. Wyszliśmy na ten balkon podziwiać zachód słońca. Nie mogło być lepiej! Wieczór spędziliśmy w głównej sali, bardzo gwarnej, bo odbywał się właśnie jakiś zlot PZA. Wielu wspinaczy wisiało w skałach i powoli z nich spełzało do schroniska. W ciemności błyskały światełka czołówek. Każdy kto przychodził zamawiał zaraz obfity posiłek. My też jedliśmy, u mnie na talerzu pojawiła się najpierw kwaśnica z żeberkiem, a następnie placki ziemniaczane, ale placki te były głębokim rozczarowaniem, bo nie usmażono ich na świeżo, tylko odgrzano zamrożone, prze co były suche i przywitał nas taki widok. Wychodząc zrobiłam jeszcze zdjęcie starego schroniska. MOKO to najstarsze schronisko w polskich Tatrach, zbudowane w 1874 roku. Wcześniej istniało jeszcze inne, a pierwszy schron był wzmiankowany jeszcze w 1823. Krążyły pogłoski o zmianie pogody, ale prognozy pogody nic takiego nie wskazywały, niebo też nie. Pogoda miała się zepsuć dopiero następnego dnia, więc postanowiliśmy skorzystać z idealnych warunków i do 5-ki dotrzeć przez Szpiglasową Przełęcz, zdobywając przy okazji Szpiglasowy Wierch. Tylko Andrzej miał raki, ja i Michał raczki, więc nie można powiedzieć żeby to był najmądrzejszy pomysł i w żadnym wypadku go nie polecam, jednak warunki naprawdę były dobre - mało śniegu i nadal lawinowa 1-ka. Szlak był przedeptany, szło się doskonale. Było tylko jedno wąskie przejście, gdzie trzeba było odwrócić się twarzą do chmury spowijały grzbiety i wydawało się, że nie będzie widoków. W tej aurze zwrócił moją uwagę niemądrze ustawiony przez kogoś na pamiątkę kopczyk. Postanowiłam go natychmiast zlikwidować, bo sugerował niewłaściwą drogę w miejscu, w którym szlak gwałtownie zakręcał w przeciwną stronę. Likwiduję zresztą zawsze wszelkie kopczyki stawiane w widokowych miejscach. Kopczyki w górach stawiane są jako dodatkowa nawigacja i mają wskazywać drogę w warunkach złej widoczności. Stawianie ich na pamiątkę, tak jak niektórzy dawniej ryli nożami swoje imiona na drzewach czy ławkach jest niewłaściwe, potępiane także w jednej z zasad Leave No Trace, która mówi żeby nie stawiać w naturze niepotrzebnych wyszliśmy ponad chmury i z ich kłębów wyłoniły się przyprószone śniegiem przełęczą czekał nad jeszcze trawers po wystających trawach, a także zaskoczona wejść na szczyt dobrze wydeptaną ścieżką. Była dość stroma, a ja się nigdy w takich miejscach nie czuję komfortowo, więc szłam bardzo ostrożnie. Największym problemem są moje kolana, które nie znoszą długich kroków i tego typu zejść. Warto było przejść ten kawałeczek, bo ze szczytu (2172 m był cudowny widok na polską, a także słowacką część Tatr. Byłam tam też podczas wspomnianej już pierwszej schroniskowej wędrówki po Tatrach 11 lat temu i pamiętałam, że to jeden z najlepszych punktów widokowych tych strome i nużące zejście do Doliny 5 Stawów nie było tym, czego bym wyczekiwała. Wyglądało na to, że zejście jest wykonalne. Trzy osoby właśnie przyszły z tego kierunku. Łańcuchy nie były przysypane śniegiem, więc można było się po nich spuścić. Oczywiście zajęło to dużo czasu, zwłaszcza mnie, bo będąc niskiego wzrostu nie wszędzie sięgam. Później przez jakiś czas było płasko, ale w końcu szlak przeszedł w nieprzyjemny trawers i trawy. Zeszliśmy niestandardową trasą - Andrzej zrobił ślady, którymi dobrze się szło. Śnieg się wcale nie osuwał, nie sposób było pojechać. Przekonałam się jednak o tym dopiero wtedy, kiedy już zjechać chciałam, na tyłku, ale śnieg był tak oporny, że nie było to możliwe. Światło wieczoru wpadło na chwilę do się, kiedy byliśmy już blisko schroniska. Szlak był tu zupełnie przedeptany. W środku miło i ciepło. Dostaliśmy ciasną 4-kę, w której już ktoś był. Nasz sąsiad wybierał się nazajutrz na Rysy i z powrotem do 5-ki, co było zupełnie szalone. Siedzieliśmy cały wieczór na sali, pod ścianą, mając widok na pozostałych, nielicznych, gości schroniska. Dwie osoby jeszcze doszły po ciemku z Doliny Roztoki. Wszyscy się zmęczyliśmy, ale ja najbardziej. Na następny dzień planowaliśmy wersję dolinną, naokoło do razem było szaro, z przerwami padał dość gęsty śnieg. Pogoda zdecydowanie dolinna. Udaliśmy się zatem w dół Doliną Roztoki. Szło się dobrze, w lesie nie było wiatru, szumiał górski do asfaltu zaraz z niego skręciliśmy na znany nam już fragment czerwonego szlaku na Rówień Waksmundzką. Pokonywany w odwrotnym kierunku wyglądał widzieliśmy po drodze żadnej zwierzyny. Nic dziwnego, zima i jeszcze padający śnieg. Niedźwiedzie i świstaki pogrążone we śnie zimowym, nawet ptaki nie były aktywne. Zauważyliśmy tylko nory jakichś gryzoni, ze śladami obróbki Równi tym razem poszliśmy szlakiem zielonym. W czasie kiedy jest bardzo dużo śniegu bywa tam zagrożenie lawinowe, lecz nie tym razem. Widzieliśmy przed sobą świeże ślady jednej osoby. Byliśmy bardzo zadowoleni z tego, że prawie nikogo nie spotykamy. Powoli zaczęło się ściemniać, wyjęliśmy czołówki. Trzeba też było założyć raczki, bo strome fragmenty trawersu były bardzo śliskie. W raczkach szło się szybciej. Schronisko wyłoniło się z ciemnego lasu dość niespodziewanie, wyglądało jak wielki średniowieczny zamek z basztą. W środku gwar, ciepło, sporo ludzi. Umieszczono nas w 12-osobowym pokoju, w którym wydawało się, że będziemy sami, ale kiedy wróciliśmy po kolacji było nas już 11 osób. Niektórzy byli już kompletnie nieprzytomni, po pokoju krążyły butelki. Sam pokój też był nieładny, niedawno odremontowano schronisko, ale wewnątrz wygląda teraz jak jakiś bezduszny hostel. Pokoje pomalowano na szaro. Na sali było jednak miło. I jedzenie było znakomite, mój bigos w każdym razie to już śniadanie!Pogoda jeszcze bardziej się popsuła, śnieg sypał i wiało. Nie wybieraliśmy się jednak ani wysoko, ani daleko. Gdyby warunki były bardziej sprzyjające poszlibyśmy do Schroniska na Hali Kondratowej grzbietem, ale w takiej sytuacji zeszliśmy do Kuźnic żółtym szlakiem przez Dolinę Jaworzynki, po czym podeszliśmy schronisko było cudowne. Wyobraźcie sobie, że nigdy w nim nie byłam. Miało urok dawnego schroniska, wszystko było w nim stare, włącznie z przepiękną boazerią. Tłumów nie było, mieliśmy gdzie usiąść, a że było jeszcze bardzo wcześnie zasiedliśmy do gry w karty. Graliśmy w tysiąca. Raczej w minus tysiąca, bo karta nie szła i ciągle ktoś przegrywał. Ale i tak się dobrze bawiliśmy. Później była degustacja potraw, tutaj bigos był również bardzo smaczny, choć ten z Murowańca chyba jednak odrobinę lepszy. Większość prowiantu zabraliśmy ze sobą i tylko obiady kupowaliśmy w schroniskach. Ściemniło się, schronisko opustoszało. Oprócz nas były tylko cztery osoby. Choć nie zarezerwowaliśmy noclegu nie było problemu, łóżka jeszcze były. Późnym wieczorem - był piątek - dotarła jeszcze jedna para. W międzyczasie rozwinęła się niezła śnieżyca, a obsługa schroniska co chwilę wychodziła odśnieżać. To było spełnienie mojego marzenia o grzaniu się w przytulnym schronisku - tam taka zawierucha, a tu tak cieplutko i wyszedł rano bardzo wcześnie, a my z Michałem o 9, tak żeby spokojnie zdążyć na pociągi i autobusy. Pogoda się odmieniła, chmury już unosiły. Leżała gruba warstwa świeżego śniegu, ale już przedeptana przez pierwszych turystów zmierzających w kierunku Giewontu. Ruszyliśmy w dół tą samą drogą, tym razem wybierając wariant przez Michała odjeżdżał wcześniej, miałam jeszcze czas się powłóczyć. Postanowiłam przejść się na Antałówkę i obejrzeć widok stamtąd - był świetny. Na tym zakończyłam wędrówkę i wróciłam na z wędrówki: Na terenie TANAP-u (Tatry Słowackie) od 1 listopada do 14 czerwca szlaki powyżej schronisk są zamknięte. W Tatrach znajdują się schroniska turystyczne, w Odwiedziłeś już wszystkie?Tatrzańskie SchroniskaKiedyś osoby, które wędrowały po górach znajdowały azyl w szałasach, altanach, bacówkach. Obecnie funkcję tych miejsc spełniają schroniska. To w nich można przeczekać złą pogodę, odpocząć, przespać się, czy zjeść coś ciepłego. Miejsca te najpierw utrzymywane były przez Towarzystwo Tatrzańskie, a następnie Polskie Towarzystwo Tatrzańskie. Aktualnie na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego zlokalizowanych jest siedem schronisk turystycznych PTTK i jeden hotel. To, co je różni to położenie, standard, czy wielkość. Wszystkie jednak czynne są o każdej porze roku. Mieszczą się w nich także punkty Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, gdzie dyżury pełnią ratownicy. PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich Schronisko znajduje się w sercu Tatr Wysokich, w Dolinie Pięciu Stawów Polskich i jest najwyżej położonym polskim schroniskiem turystycznym – 1671 m Nosi imię Leopolda Świerza. Dysponuje 67 miejscami, a doba noclegowa trwa od 14 do 10. Za pośrednictwem strony internetowej lub telefonicznie można dokonać rezerwacji. Schronisko oferuje całodzienne wyżywienie. Do nabycia są mapy, przewodniki i pamiątki. Atrakcję stanowią kursy oraz wycieczki przewodnickie. Będąc tam nie sposób nie podziwiać widoków, a sąsiedztwo jeziora jest dodatkowym plusem. Do schroniska dojść można wyłącznie pieszo. Z Palenicy Białczańskiej, przez Wodogrzmoty Mickiewicza i Dolinę Roztoki, droga trwa ok. 2,5 godz. Schronisko to doskonałe miejsce do rozpoczęcia wyprawy na Świnicę, Orlą Perć, czy nad Morskie Oko. PTTK Murowaniec na Hali Gąsienicowej Schronisko Murowaniec na Hali Gąsienicowej zlokalizowane jest w Dolinie Suchej Wody Gąsienicowej, na wysokości 1500 m Dysponuje pokojami od 2 do 12 osób. Dla turystów przygotowano 116 miejsc. Ważna informacja – schronisko nie oferuje noclegów zastępczych, czyli „na podłodze”. Rezerwacji dokonać można za pośrednictwem strony internetowej lub telefonicznie. Niedaleko położone są: stacje badawcze IMGW i PAN, strażnica TPN i Centralny Ośrodek Szkolenia PZA „Betlejemka”. Schronisko znajduje się w przepięknym regionie, nazywanym „kolebką taternictwa polskiego”. Dotrzeć do niego można żółtym szlakiem przez Dolinę Jaworzynki, czy niebieskim z Kuźnic, przez Boczań. Murowaniec to znakomity punkt wypadowy np. na Świnicę, Kasprowy Wierch, czy Orlą Perć. PTTK na Polanie Chochołowskiej Schronisko na Polanie Chochołowskiej mieści się u stóp Tatr Zachodnich i nosi miano największego schroniska w polskich Tatrach. W pokojach o rozmaitej wielkości, do dyspozycji jest 121 miejsc noclegowych. Rezerwacji dokonać można zarówno telefonicznie, jak i za pośrednictwem strony internetowej. Otoczenie schroniska najcudowniej prezentuje się wiosną, gdy na polanach kwitną krokusy, a na halach wypasane są owce. Miejsce jest niezwykle malownicze. Warto zaznaczyć, że na Polanie Chochołowskiej znajduje się kaplica, wybudowana na potrzeby słynnego serialu „Janosik”. Do schroniska prowadzi zielony szlak z Siwej Polany. Można z niego wyruszyć na wycieczkę np. czerwonym szlakiem na Trzydniowiański Wierch, żółtym na Grzesia. PTTK na Hali Ornak Schronisko mieści się w górnej części Doliny Kościeliskiej, na Małej Polance Ornaczańskiej. Dysponuje 48 miejscami noclegowymi. Budynek z drewnianych bali, w nowozakopiańskim stylu robi ogromne wrażenie. Otacza go kompleks leśny. Żyją tam lisy, niedźwiedzie, a jesienią odbywa się rykowisko jeleni. Do schroniska można dojść lub dojechać dorożką z Kir, a zimą saniami na Polanę Pisaną. Jest punktem wypadowym np. na Ornak, Czerwone Wierchy, Wołowiec, czy Bystrą, a także do jaskiń Doliny Kościeliskiej lub do Doliny Chochołowskiej. PTTK w Dolinie Roztoki Mimo swej nazwy, schronisko mieści się w Dolinie Białki, przy drodze do Morskiego Oka. Posiada pokoje 2-9 osobowe i zapewnia 75 miejsc noclegowych. Rezerwacji można dokonać poprzez stronę internetową lub też telefonicznie. Schronisko zachwyca położeniem na skraju sosnowego lasu, gdzie jesienią odbywa się rykowisko jeleni. Od rozwidlenia przy Wodogrzmotach Mickiewicza dotrzeć tam można w ok. 15 min. Schronisko to świetna baza wypadowa np. na Rysy, na Rusinową Polanę oraz do Doliny Pięciu Stawów Polskich. PTTK na Hali Kondratowej Schronisko znajduje się w Tatrach Zachodnich, w Dolinie Kondratowej, na wysokości 1333 m i jest najmniejszym w polskich Tatrach schroniskiem. Oferuje zaledwie 20 miejsc noclegowych w trzech pokojach. Rezerwacji można dokonać telefonicznie lub na stronie PTTK – Otoczenie schroniska urzeka. Wobec widoków np. na Giewont, czy Kasprowy Wierch nie można być obojętnym. Na Halę Kondratową dojść można szlakiem z Kuźnic w ok. 1 godz. Schronisko to bardzo dobry punkt wypadowy na Kondracką Przełęcz, Giewont, czy Czerwone Wierchy. PTTK nad Morskim Okiem Schronisko znajduje się w Dolinie Rybiego Potoku, nad przepięknym jeziorem – Morskim Okiem. W jego skład wchodzą dwie części – nowa i stara. W nowej jest 35 miejsc, w starej więcej, bo 43. Rezerwacji najlepiej dokonać ze sporym wyprzedzeniem, drogą telefoniczną. Spektakularne krajobrazy są mocną stroną tego miejsca. Co roku jest to obowiązkowy punkt dla większości turystów. Droga do schroniska nad Morskim Okiem zaczyna się w Palenicy Białczańskiej. Mieści się tam ostatni przed Morskim okiem parking. Trasa nie powinna sprawiać trudności nawet początkującym turystom, jest wygodna i asfaltowa. Schronisko to baza wypadowa np. na Rysy, Szpiglasowy Wierch, czy nad Czarny Staw. Górski PTTK na Polanie Kalatówki Hotel zlokalizowany jest w Tatrach Zachodnich, na Polanie Kalatówki. Posiada 92 miejsca noclegowe, zarówno w pokojach, jak i apartamentach. Do dyspozycji gości są: kawiarnia, restauracja, siłownia, solarium, sauna, czy sala do tenisa. Pomyślano również o najmłodszych turystach. Na terenie hotelu znajduje się kącik z różnorodnymi zabawkami. Funkcjonuje tam również przedszkole narciarskie, a w ofercie jest nawet joga dla dzieci. Do hotelu wiedzie z Kuźnic niebieski szlak – Droga Brata Alberta, która zajmuje ok. 40 minut. Hala Kondratowa to jedno z najpopularniejszych miejsc w Tatrach. Bliskie jej położenie, sprawia, że można tutaj w miarę szybko dotrzeć i poczuć magię gór. Częstymi bywalcami są przede wszystkim mieszkańcy Zakopanego, którzy upodobali sobie to miejsce. Zasiadają na tarasie w schronisku i ładują akumulatory na kolejne dni.
Pyszna kremowa zupa czosnkowa z grzankami to jedno z dań serwowanych obecnie w Schronisku Roztoki. Co jeszcze zjemy w schroniskach w polskich Tatrach? Sprawdź! Kliknij w galerię i przesuwaj zdjęcia strzałkami lub gestem Schronisko PTTK w Dolinie RoztokiSchroniska w Tatrach zachęcają turystów nie tylko niesamowitymi widokami, ale również pyszną, świeżą i sezonową kuchnią. W najczęściej zamawianych potrawach od lat niezmiennie króluje szarlotka z bitą śmietaną. Nie brakuje jednak takich rarytasów jak kremowa zupa czosnkowa z grzankami, smażony oscypek z żurawiną na plackach ziemniaczanych czy tradycyjna kwaśnica z żeberkiem. Sprawdź, co i za ile zjemy w najpopularniejszych schroniskach w treściCo można zjeść w schronisku PTTK w Dolinie Roztoki?Schronisko Górskie PTTK na Polanie Chochołowskiej: menu i cenySchronisko PTTK Morskie Oko ma smakowitą ofertę!Co ma w menu schronisko PTTK Murowaniec na Hali Gąsiennicowej?Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów: oferta kulinarnaCo zjeść w schronisku Hotel Górski PTTK Kalatówki? Polskie Tatry to popularny kierunek wyjazdu na ferie zimowe. Wybierając się na górskie wędrówki warto odwiedzić schroniska PTTK. Zapewniają one schronienie, chwilę wytchnienia, a także pyszny posiłek w rozsądnej z bitą śmietaną z widokiem na ośnieżone szczyty górskie czy ciepły talerz tradycyjnej kwaśnicy - te i wiele innych dań serwują obecnie jakie smakołyki możemy zjeść w schroniskach PTTK podczas górskich wędrówek:Co można zjeść w schronisku PTTK w Dolinie Roztoki?Schronisko w Dolinie Roztoki znane jest z pysznej i sezonowej kuchni. - Kto nie zdołał się jeszcze rozsmakować w roztokowej kuchni ten nie wie czym jest niebo dla strudzonego drogą turysty. Dziewczyny z Roztoki gotują tradycyjnie, zdrowo i z sercem. Staramy się nasz jadłospis ubogacać, by każdy wędrowiec znalazł w nim swoje ulubione dane. Dlatego w sezonie zapraszamy każdego dnia na inną oryginalną zupę. Na wyjątkowe okazje robimy tradycyjne moskole grzane na blasze starego pieca - czytamy na polecanych aktualnie potraw są czosnkowa 12 zł naleśniki 20 zł pierogi 22 zł Szarlotka w schronisku w Dolinie Roztoki serwowana jest z bitą śmietaną i brusznicą ( czerwoną borówką) Schronisko PTTK w Dolinie RoztokiSchronisko Górskie PTTK na Polanie Chochołowskiej: menu i cenySchronisko na Polanie Chochołowskiej znajduje się na wysokości 1150 m a turyści z reguły docierają do niego, idąc przez Dolinę Chochołowską. Na miejscu każdy wędrowiec może kupić sobie pyszny oscypek, placki ziemniaczane czy sycący w schronisku zjemy chochołowski - szarlotka z jagodami i bitą śmietaną - 15 zł kotlet chochołowski - filet drobiowy z czosnkiem, podawany z ziemniakami i surówką - 35 zł oscypek z żurawiną i plackiem ziemniaczanym - 27 zł - Działamy zgodnie z aktualnymi obostrzeniami - jedzenie wydajemy w systemie na wynos. Zapraszamy między innymi na aromatyczną kawę, deser chochołowski, smaczny bigos i rozgrzewającego grzańca- czytamy na Facebooku PTTK Morskie Oko ma smakowitą ofertę!Jednym z najpopularniejszych schronisk w polskich Tatrach jest Schronisko PTTK Morskie Oko, znajdujące się na wysokości 1406 m Jest to doskonałe miejsce wypadowe na Rysy czy Szpiglasową miejscu możemy zjeść pyszne i zawsze świeże potrawy - 24 zł kwaśnica z żeberkiem - 23 zł krupnik - 20 zł placki ziemniaczane - 15 zł szarlotka - 7 zł Najlepsze restauracje przyjazne dla wegetarian w Polsce wg serwisu TripAdvisorInspirujące restauracje i kawiarnie w Polsce, które dobrze karmią i pomagająCo ma w menu schronisko PTTK Murowaniec na Hali Gąsiennicowej?Schronisko PTTK "Murowaniec" mieści się na Hali Gąsienicowej na wysokości 1500 m Na miejscu możemy zjeść sezonowe potrawy jak np. piernik na święta lub ciasto dyniowe na możemy zamówić schabowy z ziemniakami i buraczkami lub sałatką colesław leczo wegetariańskie ryż z warzywami fasolkę po bretońsku szarlotkę Na śniadanie w Murowańcu możemy zjeść np. jaglankę z owocami lub zestaw z jajecznicą wiejskie kiełbaski z cebulką Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów: oferta kulinarnaNiezwykle malowniczo położone schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich znajduje się na wysokości 1672 m Jest to najwyżej położone schronisko w polskich na miejsce wymaga nieco siły i czasu, ale wszelkie trudy z pewnością zrekompensuje nam przepiękny widok i pyszne, sezonowe potrawy serwowane w miejscu zjemy śniadaniowy (jajecznica, ser żółty, wędlina, masło, chleb, kawa lub herbata) – 16 zł żurek z kiełbasą i ziemniakami – 12 zł zupa pomidorowa – 7 zł kotlet schabowy z ziemniakami -24 zł ser wyprażany z ziemniakami i sosami -24 zł zestaw surówek – 6 zł bigos – 16 zł fasolka po bretońsku -16 zł szarlotka – 7 zł Co zjeść w schronisku Hotel Górski PTTK Kalatówki?Pierwsze schronisko na Polanie Kalatówki, wybudowane w latach 1911-1913, zostało spalone w czasie II wojny światowej. Po odbudowie miejsce cieszyło się tak dużą popularnością, że TTN przystąpiło do budowy dużego, murowanego schroniska, jedno z najokazalszych i najbardziej komfortowych schronisk polskich - Hotel Górski na Górski Na Polanie Kalatówki na wysokości 1198 m jest bardzo często odwiedzany przez turystów. Na miejscu znajduje się restauracja serwująca świeże, sezonowe dania, których możemy skosztować w schronisku to:żurek na żytnim zakwasie z jajkiem i białą kiełbasą placki po juhasku z rydzami marynowanymi naleśniki z bryndzą pierogi z bryndzą i tartym oscypkiem stek gazdowski z grillowanym oscypkiem i zapiekanymi warzywami Przejdź do galerii i zobacz zdjęcia i posty ze schronisk w polskich Tatrach. Kliknij w zdjęcie! Schroniska w Tatrach dobrze karmią! Co można zjeść i jakie s... Zobacz też inne przepisy ze Strony Kuchni:Błyskawiczne ciasteczka z cynamonem. Wystarczą 4 składnikiŚniadaniowy hit na weekend. Sprawdź nasz przepis Marchewkowe muffinki z kremem. Zrobisz je w 15 minut!Sery od serca. Polsko-włoska para serwuje wyjątkowe sery w PolsceDeser tak pyszny, że palce lizać! Idealny przepis na Światowy Dzień NutelliSpektakularny Pawilon Polski i restauracja na Expo 2020 w Dubaju. Zobacz zdjęcia!Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Z Szyndzielni do Schroniska PTTK Klimczok. Od schroniska idziemy dalej czerwonym szlakiem, szerokim wygodnym traktem najpierw na zalesiony szczyt Szyndzielni, 1026 m, (5 min.), a dalej do Schroniska PTTK na Klimczoku (40 min.). Droga prowadzi łagodnie w górę do rozwidnienia szlaków, w prawo czarny szlak prowadzi na Błatnią.
Autor Wiadomość Tytuł: Od schroniska do schroniskaNapisane: Wt maja 22, 2007 9:59 am Nowy Dołączył(a): Śr gru 13, 2006 1:36 pmPosty: 15 We wrześniu wybieramy się z kumplami w Tatry metodą od schroniska do schroniska. O ile z Tatrami Polskimi nie mam problemu, o tyle słowackich wcale nie znam, więc czy ktoś uprzejmy mógłby podać przykładową trasę po schroniskach słowackich? Z góry dzięki Góra tomtom Tytuł: Napisane: Wt maja 22, 2007 10:09 am Dołączył(a): Wt lip 05, 2005 3:50 pmPosty: 748 kup se mapę i przewodnik? Góra Piotr_23 Tytuł: Napisane: Wt maja 22, 2007 10:34 am Dołączył(a): Wt lis 28, 2006 11:00 pmPosty: 188Lokalizacja: Poznań Kup se ??? Nowatorskie podejście do naszego pięknego języka Ale na poważnie przewodnik to nie jest głupi pomysł Góra szef bartek Tytuł: Napisane: Wt maja 22, 2007 11:07 am Dołączył(a): Śr gru 13, 2006 1:36 pmPosty: 15 Swoje komentarze możecie zachować dla siebie - nie chcecie mi pomóc to was nie zmuszam. Góra Piotr_23 Tytuł: Napisane: Wt maja 22, 2007 11:09 am Dołączył(a): Wt lis 28, 2006 11:00 pmPosty: 188Lokalizacja: Poznań To nie chodzi o to że nie chcemy pomóc ale nie podałeś żadnych konkretów. Typu chociażby na ile dni masz zamiar się wybrać, czy każdego dnia chesz zmieniać schroniska itd Góra maniek Tytuł: Napisane: Śr maja 23, 2007 7:25 am Stracony Dołączył(a): Pn sty 08, 2007 7:35 pmPosty: 3100Lokalizacja: Polecam przewodnik Nyki "Tatry Słowackie",po przeczytaniu na pewno znajdziesz dla siebie wiele ciekawych tras,właśnie od schronu do schronu. Pozdrawiam! _________________ Góra
Шеպ дарсуሩецιվ аնужеጫ
Կиσаκеш уጬሆևթецፗжоፉи ኺотре
Αշиսилиፃ χዌмушαዙαփ лυΜа оሼአψиφуጌሞ եዥоገиф
Уፕешኦтυ аклисቫпሉчΜኁ сօхነፊ псахя
Ε ащепсዲшИц ивс ጠаξокоλ
Przepiękne widoki do pokazania dziecku znajdziecie również w Dolinie Hińczowej. Dotrzecie do niej ze Schroniska przy Popradzkim Stawie szlakiem niebieskim. Dojście do Wielkiego Hińczowego Stawu i powrót tą sama drogą. Od schroniska przy Popradzkim Plesie można też się wdrapać na Przełęcz pod Osterwą. Po drodze piękne widoki na Dolina Roztoki Dolina Roztoki, U-kształtna dolina otoczona przez malownicze górskie szczyty, leży w Tatrach Wysokich, pomiędzy Doliną Rybiego Potoku, a Doliną Waksmundzką. Od północnej strony ograniczona jest monumentalnym masywem Wołoszyna, a od południowej – Opalonego. Dolina Roztoki Dolina Roztoki posiada dwa odgałęzienia. Jednym z nich jest półkilometrowa Buczynowa Dolinka otoczona przez skaliste i postrzępione szczyty Buczynowych Turni, Granatów, Czarnej Ściany i Koziego Wierchu. Jej nazwa według ludowych podań wzięła się od górala o nazwisku Bucz, który w niej zginął i został pochowany, choć bardziej prawdopodobne wydaje się, że nazwa pochodzi od górujących nad nią Buczynowych Turni. Przed dolinkę przebiega żółty szlak turystyczny z Doliny Pięciu Stawów na Przełęcz Krzyżne. Drugim odgałęzieniem Doliny Roztoki jest Świstówka Roztocka, również około półkilometrowa dolinka pochodzenia polodowcowego, oddzielona od Doliny Roztoki dwustumetrową ścianą. Nazwa doliny pochodzi od zamieszkujących ją świstaków. Dolinę, do wysokości wanty Dziadula porastają gęste lasy iglaste – w niższych partiach głównie świerkowe, w wyższych świerkowo-limbowo-modrzewiowe, które poprzerywane są wyrwami, powstałymi w wyniku schodzenia lawin z okolicznych stoków. Obszar doliny zamieszkują liczne gatunki zwierząt, między innymi jelenie, kozice i niedźwiedzie. Turnia nad Szczotami w Dolinie Roztoki Połamane drzewa w Dolinie Roztoki Szlak do Doliny Pięciu Stawów INFORMACJE O ODCINKU SZLAKU Długość: 6,5 km Czas przejścia: 2:15 (↓1:45) Różnica poziomów: 1100 m – Wodogrzmoty Mickiewicza 1668 m – Dolina Pięciu Stawów 568 m Stopień trudności: Średni Ekspozycja: Brak Widoki: Z prawie całego szlaku, z polany Nowa Roztoka, od granicy lasu Ubezpieczenia: Brak Kolor szlaku: Zielony Wariant: podejście Szlak do Doliny Pięciu Stawów przez Dolinę Roztoki rozpoczyna się na wysokości Wodogrzmotów Mickiewicza. Naprzeciwko byłego parkingu, kamienna ścieżka stromo odbija w górę, w kierunku południowo-zachodnim. W sezonie na szlaku jest dość dużo ludzi, jednak bez porównania mniej niż na szosie prowadzącej do Morskiego Oka. Dolina Roztoki oraz Dolina Pięciu Stawów są jednym z odgałęzień Doliny Białki. Stanowią one dwa oddzielne piętra jednej doliny, zróżnicowane pod względem krajobrazu i oddzielone od siebie ścianą stawiarską, położoną poniżej Wielkiego Stawu Polskiego, z której spływa największy w Polsce wodospad – Siklawa. Sama Dolina Roztoki ma długość około 4,4 km oraz powierzchnię około 7 km². Mostek nad rzeką Roztoką w Dolinie Roztoki Początek trasy wiedzie przez las, drogą usłaną licznymi wantami i kamieniami. Po kilkuset metrach ścieżka schodzi się z potokiem Roztoka. Przez chwilę idziemy jego brzegiem, po czym po drewnianym mostku przechodzimy na jego drugą stronę. Potok Roztoka wypływa z Wielkiego Stawu w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, płynie przez całą Dolinę Roztoki by na końcu, na wysokości około 1020 m zasilić rzekę Białkę. Spomiędzy połamanych drzew wyłaniają się górskie szczyty. Po prawej stronie widzimy Turnię nad Szczotami (1741 m porośniętą urwiskowym borem limbowo-świerkowym. Góralskie legendy głoszą, że w jej zboczach ukryte są skarby rozbójników. Z lewej strony możemy podziwiać urwisko Orla Ściana i dalej masyw Opalone ( 1644 m Przez dłuższy odcinek drogi po lewej stronie szumi potok Roztoka. Po chwili teren się nieco się obniża, a my przechodzimy przez niewielki strumyczek. Dalej szlak prowadzi przez Dudniącą Ziem – zalesioną rówień, której nazwa pochodzi podobno od niezwykłych właściwości jej podłoża. Według ludowego podania jeśli się w nie mocno tupnie, ziemia zaczyna dudnić. Po przejściu około 3 km (licząc od Wodogrzmotów Mickiewicza) wychodzimy na niewielką polankę Nowa Roztoka, leżącą na wysokości 1290–1310 m pod południowymi stokami Wołoszyna. Niegdyś służyła do celów pasterskich, obecnie przypomina o tym stojący na niej zabytkowy szałas. Polanka to przyjemne miejsce na krótki odpoczynek w drodze do Doliny Pięciu Stawów (kiedyś służyła za miejsce odpoczynku dla pędzonych tam owiec), choć w sezonie potrafi być mocno zatłoczona. Polanka Nowa Roztoka Zaraz za polanką Nowa Roztoka przechodzimy dwukrotnie przez solidne drewniane mostki na odgałęzieniach potoku Roztoka. Dalej droga znów dźwiga się w górę – prawidłowa trasa biegnie dużym zakosem najpierw w lewo, a później w prawo, choć turyści często skracają ją sobie idąc na wprost. Szlak otoczony jest starym lasem świerkowym. Niektóre z rosnących wokół drzew mają po 300, a nawet 400 lat. Po lewej stronie drogi mijamy charakterystyczny korzeń, a po chwili pomiędzy drzewami ukazują się skaliste stoki Świstowej Czuby (1763 m Nieopodal jej szczytu, przez dolinkę Świstówkę Roztocką, poprowadzony jest niebieski szlak z Morskiego Oka do Doliny Pięciu Stawów. W czasach, gdy prowadził bardziej eksponowaną trasą zdarzały się tu liczne wypadki śmiertelne – turyści spadali z niej w przepaść do Doliny Roztoki. Obecnie szlak poprowadzony jest bezpieczniej, dzięki czemu wypadki zdarzają się zdecydowanie rzadziej. Nazwa góry pochodzi od świszczącego między gołymi skałami wiatru. Następnie, tuż przy granicy lasu, pomiędzy ścieżką i brzegiem potoku mijamy samotną wantę – Dziadulę (jej nazwa wzięła się od kształtu skały, przypominającego zgarbioną staruszkę). Dolina Roztoki wczesną wiosną Las kończy się na wysokości ok 1370 m i dalsza część trasy przebiegać będzie wśród skał i połaci kosodrzewiny i jarzębiny. Od tego momentu zaczynają się piękne, prawdziwie wysokogórskie widoki. Płynący po prawej stronie potok Roztoka wygląda niezwykle malowniczo, a woda lawiruje kaskadami pomiędzy skałami z dużą prędkością. Osoby, które nie chcą oglądać wodospadu Siklawa mogą skrócić sobie drogę do Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów idąc odbijającym w lewo szlakiem czarnym. SKRZYŻOWANIE SZLAKÓW Czarny Do Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów 0:40 (↓0:30) Zielony Do Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Do Siklawy Do Wodogrzmotów Mickiewicza 0:55 (↓0:45) 0:30 (↓0:25) 1:10 (↑1:30) Nieopodal, po prawej stronie mijamy dolną stację kolejki towarowej, którą transportowane jest zaopatrzenie do Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów. Obok, w górze (szczególnie wczesną wiosną) widoczny jest wodospad Buczynowa Siklawa spływający po pionowych skałach z Buczynowej Dolinki. Po lewej natomiast znajduje się Bacowa Wanta (Bacowa Skała) – wielki, płaski głaz, przy którym, według podań górale załatwiali porachunki między sobą. Nad samą wodą mieści się wybudowana w 2011 roku niewielka elektrownia wodna o mocy 80 kW, zaopatrująca w prąd elektryczny Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów oraz znajdującą się przy nim biologiczną oczyszczalnię ścieków. Ostatni odcinek trasy odbija nieco od potoku i pnie się stromo ku górze, częściowo po skałach (podejście może sprawiać trudności szczególnie zimą i wczesną wiosną, gdy zalega głęboki śnieg). Przechodzimy przez Wrótka – skalne siodełko położone na wysokości około 1555 m i naszym oczom ukazuje się malowniczy, największy w Polsce wodospad – Siklawa. Wodospad Siklawa Wodospad Siklawa Wodospad Siklawa (inaczej Wielka Siklawa, kiedyś Siklawa Woda) to największy wodospad w Polsce. Ma blisko 70 m wysokości i spływa dwiema lub trzema strugami (w zależności od poziomu wód) pod kątem 35⁰ ze Ściany Stawiarskiej – progu oddzielającego Dolinę Roztoki od Doliny Pięciu Stawów. Tworzą go dwie lub trzy równoległe strugi pieniącej się wody, które uderzają z ogromną siłą o skały rozsiewając wokół, na kilkanaście metrów, tysiące drobnych kropelek. Mgiełka ta daje doskonałą ochłodę w upalne dni. Wodospad był znany już od dawna, a od początku XIX wieku stanowi jedną z najważniejszych atrakcji turystycznych Tatr. Wodospad jest doskonale widoczny z zielonego szlaku, który biegnie tuż obok niego. Nie ma więc potrzeby i nie powinno się zbaczać ze szlaku, szczególnie, że skały otaczające wodospad są śliskie i łatwo się potknąć. Zdarzały się w tym miejscu upadki, które kończyły się śmiercią. Szlak od wodospadu Siklawa do Doliny Pięciu Stawów Szlak prowadzi w górę, wzdłuż prawego brzegu Siklawy, po płaskich, wygładzonych przez lodowiec skałach (Uwaga! Po deszczu i w przypadku oblodzenia ślisko!). Po chwili przechodzimy przez próg ściany stawiarskiej i naszym oczom ukazuje się Wielki Staw Polski. Przez wypływający z niego potok Roztoka przeprowadzony jest drewniany mostek. Tuż przy nim znajduje się skrzyżowanie szlaków turystycznych. SKRZYŻOWANIE SZLAKÓW Niebieski Do Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Na Zawrat 0:10 (↕) 1:40 (↓1:20) Zielony Do Wodogrzmotów Mickiewicza Do Siklawy 1:45 (↑2:15) 0:15 (↑0:20) Szlak do Schroniska w Roztoce Podejście do schroniska w Dolinie Roztoki INFORMACJE O ODCINKU SZLAKU Długość: 1 km Czas przejścia: 0:10 (↑0:15) Różnica poziomów: 1100 m – Wodogrzmoty Mickiewicza 1031 m – Schronisko w Dolinie Roztoki 69m Stopień trudności: Łatwy Ekspozycja: Brak Widoki: Spomiędzy drzew na szlaku Ubezpieczenia: Brak Kolor szlaku: Zielony Wariant: ZEJŚCIE Krótki szlak do Schroniska w Dolinie Roztoki odchodzi z dawnego parkingu przy Wodogrzmotach Mickiewicza. Idziemy w dół, lasem w kilku miejscach zniszczonym przez wiatry. Gdzieniegdzie spomiędzy drzew wyłania się galeria słowackich szczytów wznoszących się nad Doliną Białki. Po około dziesięciominutowym spacerze docieramy do polany Stara Roztoka i mieszczącego się na niej Schroniska PTTK w Dolinie Roztoki. Polana Stara Roztoka leży na wysokości 1031 m nieopodal ujścia Potoku Roztoka do rzeki Białki, u stóp Roztockiej Czuby (1426 m Niegdyś znajdowała się na niej osada pasterska. Obecnie stoi na niej schronisko turystyczne. Przez polanę przebiega dawna droga dojazdowa do Morskiego Oka (obecnie zamknięta również dla ruchu pieszego). Schronisko w Dolinie Roztoki Schronisko w Dolinie Roztoki im. Wincentego Pola znajduje się na polanie Stara Roztoka, na wysokości 1031 m W schronisku znajdują się 75 miejsc noclegowych w pokojach 2,3, 4, 5, 6, 8 i 9 osobowych (w cenie od 30 do 40 zł), kuchnia serwująca smaczne posiłki, świetlica, suszarnia oraz punkt TOPR. Schronisko w Dolinie Roztoki Pierwsze schronisko na polanie Stara Roztoka (a drugie – po schronisku nad Morskim Okiem – w polskich Tatrach) zostało wybudowane w 1876 roku dzięki staraniom ks. Wojciecha Roszka i Leopolda Świerza. Funkcjonowało wyłącznie w okresie letnim. Gościli w nim między innymi Walery Eljasz-Radzikowski, Tytus Chałubiński i Stanisław Witkiewicz. W 1911 roku rozebrano je i zastąpiono nowym budynkiem służącym do dziś (w późniejszych latach rozbudowywanym). W latach międzywojennych schronisko stanowiło świetną bazę wypadową w Tatry Słowackie – na Białce znajdował się most przeprowadzający turystów i taterników na drugą stronę rzeki. Obecnie po moście nie ma śladu, a przejście jest niedozwolone. Podczas II Wojny Światowej schronisko pełniło rolę punktu przerzutowego przez granicę (na Węgry), a następnie zostało przejęte przez Niemców, którzy zorganizowali w nim placówkę straży granicznej. Schronisko wielokrotnie zmieniało właścicieli. Od 2008 roku gospodynią jest Anna Krupa z Chochołowa. Położenie w ustronnym miejscu, w oddaleniu od uczęszczanych szlaków turystycznych sprawia, że w schronisku nie ma zazwyczaj tłoku i panuje zachwalana przez turystów kameralna atmosfera. Schronisko w Dolinie Roztoki
Długość 5,2 km, podejścia 388 m, czas 1:30 h. Dłuższy spacer Doliną Żarską do jedynego, położonego w głębi gór, schroniska w Tatrach Zachodnich po ich południowej stronie. W sezonie letnim z doliny dostępne są szlaki wiodące na grań główną w rejonie Rohaczy – Żarską Przełęcz, Smutną Przełęcz oraz Jałowiecką
Najwyższe góry w Polsce. Poznaj tatrzańskie szczyty i widokowe szlaki Tatry - najwyższe góry w Polsce przyciągają ludzi jak magnes. W sezonie turystycznym potrafi tu być naprawdę tłoczno. Przybywający turyści chcą trochę poobcować z górami, każdy na swój sposób. Są osoby, które uwielbiają wielowyciągową wspinaczkę i ekspozycje. Innym wystarczą szczyty, które zdobędą szlakiem turystycznym. Jeszcze innych cieszy spacer dolinką i widok szczytów w oddali. Tatry są dla każdego i dzięki temu, że dużo szlaków jest oznaczonych, wybranie czegoś dla siebie nie powinno być problemem. Na naszej stronie internetowej znajdziesz opisy tras, wskazówki jak dojść do najpopularniejszych miejsc oraz informacje jak przygotować się do zwiedzania tatrzańskich jaskiń. Zapraszamy. Doliny w Tatrach. Opisy i propozycje wycieczek dla całych rodzin Przepiękne i malownicze doliny w Tatrach są doceniane przez wielu turystów. Dla niektórych są celem wycieczki, dla innych tylko etapem, dojścia gdzieś wyżej i dalej. Tak czy inaczej warto je poznać i spacerując ich szlakami, rozejrzeć się. Najpopularniejszą i najczęściej uczęszczaną jest Dolina Chochołowska. Wędrówka wzdłuż Potoku Chochołowskiego prowadzi do największego schroniska w Tatrach PTTK na Polanie Chochołowskiej. Jest to również punkt wyjść w wyższe partie Tatr Zachodnich na Grzesia, Rakoń, Wołowiec, Trzydniowiański Wierch, Rohacze, Ornak oraz Starorobociański Wierch. Z racji na to, że przejście doliną nie przysparza żadnych trudności, jest to doskonała propozycja na niedzielny spacer z dziećmi oraz początkujących piechurów. Najpiękniejszą tatrzańską doliną jest Dolina Pięciu Stawów Polskich. Nic dziwnego, że bywa obowiązkowym punktem odwiedzanym w Tatrach. Można tu zobaczyć najgłębsze jezioro tatrzańskie – Wielki Staw Polski, przejść koło największego wodospadu Siklawy oraz odwiedzić najwyżej położone schronisko w Polsce. Aby tutaj dotrzeć należy rozpocząć wycieczkę w Palenicy Białczańskiej. W sezonie letnim, trasa jest dość łatwa, choć ostatnie kilkaset metrów może być kłopotliwe. Strome podejście potrafi zmęczyć niejednego turystę. Na naszej stronie internetowej opisaliśmy wszystkie tatrzańskie doliny. Praktyczne informacje pomogą Ci zaplanować wycieczkę dla Ciebie i Twoich towarzyszy wycieczki. Tatrzańskie szczyty oraz opisy prowadzących na nie szlaków turystycznych Głównym celem turystów lubiących aktywny wypoczynek jest zdobycie tatrzańskich szczytów. Niejedna osoba marzy o wejściu na Giewont lub Kasprowy Wierch. Jeśli zdrowie nie dopisuje lub kondycja na to nie pozwala, na szczycie Kasprowego Wierchu można stanąć dzięki kolei linowej PKL. Ze szczytu można wybrać się na spacer granią Tatr w kierunku Świnicy. Jednym z popularniejszych szczytów w polskiej części Tatr jest Giewont. Nie jest ani najwyższy, wejście nie należy do najtrudniejszych a jednak cieszy się olbrzymią popularnością. Jest bardzo dobrze widoczny z Zakopanego, a jego sylwetka przypomina leżącego rycerza. Na samym szczycie usytuowany jest 13 m metalowy krzyż. Trasa na Giewont należy do średnio trudnych, podczas niekorzystnych warunków atmosferycznych do trudnych. Podejścia bywają strome, a pod samym szczytem wejście ułatwiają łańcuchy. Droga w jedną stronę może zająć do 3 godz., dlatego taką wycieczkę warto dobrze zaplanować. Jeśli jesteś osobą początkującą, możesz zacząć od zdobywania szczytów, które są łatwiejsze i niższe, jak Nosal, Kopieniec Wielki czy Grześ. Na naszej stronie internetowej znajdziesz wszystkie przydatne informacje. Schroniska w Tatrach. Miejsca z duszą i historią Dają schronienie osobom, które przed zapadnięciem zmroku nie zdążą zejść ze szlaku. Schroniska w Tatrach pozwalają się ogrzać, odpocząć i posilić. Dzięki nim, można w pięknym otoczeniu gór spędzić noc. Po polskiej stronie Tatr jest osiem schronisk. Różni je standard oferowanych usług oraz położenie. Schronisko PTTK Morskie Oko położone jest nad jednym z piękniejszych jezior tatrzańskich – Morskim Okiem. W sezonie turystycznym jest bardzo oblegane i tłumnie odwiedzane przez turystów w każdym wieku. Poza usytuowaniem powodem jest również łatwa trasa prowadząca do schroniska. Leżące na wysokości 1333 m Schronisko PTTK na Hali Kondratowej jest najmniejszym schroniskiem w Tatrach. Z jego okolic roztacza się piękna panorama, ciągnąca się od Giewontu, przez Kopę Kondracką, aż po Kasprowy Wierch. Wysiłek włożony w pokonanie trasy prowadzącej do schroniska z pewnością będzie wynagrodzony. Na naszej stornie opisaliśmy wszystkie tatrzańskie schroniska. Znajdziesz tu również kontakt do nich, gdybyś chciał zarezerwować nocleg z wyprzedzeniem. Jaskinie w Tatrach. Pomysł na rodzinną wycieczkę Tylko nieliczne jaskinie w Tatrach udostępnione są dla turystów. Jedną z najbardziej znanych jaskiń jest Jaskinia Mroźna, która znajduje się w Dolinie Kościeliskiej. Sztuczne oświetlenie pomaga w przejściu jaskini nawet najmłodszym piechurom. W jej wnętrzu zobaczysz rzeźby krasowe, jeziorko oraz ogródek ze stalagmitami. W tej samej dolinie położona jest słynna Jaskinia Mylna. Jeśli chcesz ja zwiedzić, pamiętaj o własnym źródle światła. Korytarze w wielu miejscach są wąskie, niskie i błotniste. Zwiedzanie jej jest emocjonujące zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Na naszej stronie internetowej znajdziesz opisy szczytów, szlaków tatrzańskich i propozycje wycieczek. Dostosujesz je do swoich możliwości. Zachęcamy do czytania i planowania niezapomnianych wypraw. copyright © 2022 Region Tatry - wszelkie prawa zastrzeżone. Przebywając na stronie akceptujesz Politykę prywatności serwisu Region Tatry
Wnętrze schroniska (2016) Schronisko wybudowała sekcja bielska niemieckiej organizacji turystycznej Beskidenverein. Uroczyste otwarcie miało miejsce 27 września 1903. Drewniany budynek na kamiennym fundamencie, z odkrytą werandą od frontu, na parterze miał salę restauracyjną, pomieszczenia gospodarcze i toalety.
Zamiast wylegiwania się na słonecznej plaży, wolisz aktywnie spędzić wakacje? Idealnym rozwiązaniem będzie zdobywanie górskich szczytów. Taka wyprawa dostarczy nie tylko niezapomnianych wrażeń, ale również nie uszczupli zbytnio naszego portfela. Oto, jakimi prawami rządzi się wyprawa górska od schroniska do w schroniskach podczas przemierzania górskich szlaków ma trzy główne zalety – jest tani, nie wymaga brania ze sobą namiotu oraz takiego organizowania wyprawy, aby w porę zejść do zarezerwowanego hotelu, hostelu czy pensjonatu. Z drugiej strony, musimy przygotować się na to, że w jednym obiekcie czekają na nas niemal luskusowe warunki, a w innym natkniemy się na niezbyt wygórowane standardy. Niemniej schronisko to miejsce, gdzie możemy wypocząć po ciężkim wysiłku, posilić się, skorzystać z zaplecza higieniczno-sanitarnego oraz poznać nowych ludzi. Schronisko górskie na Torbaczy, fot. PTTK Sprawdź, zanim przenocujeszPlanowanie górskiej wyprawy od schroniska do schroniska, rozpocznij od przejrzenia bazy tego typu noclegów w pasmach, do których się wybierasz. Dobrym źródłem informacji jest strona internetowa PTTK (Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze), gdzie możemy zorientować się w szlakach turystycznych, zlokalizowanych na nich najważniejszych zabytkach oraz obiekty noclegowe PTTK. Gdy już opracujemy trasę i wybierzemy schroniska, należy zorientować się, na jakich zasadach one funkcjonują, czyli sprawdzić godziny otwarcia (zarówno samego obiektu, jak i działającego w nim punktu gastronomicznego), ceny noclegów, warunki itp. Wcześniejsze rozeznanie pozwoli uniknąć sytuacji, gdy wycieńczeni dotrzemy do schroniska, a ono okaże się zamknięte na cztery spusty lub nie ma w nim miejsca na przespanie się nawet na ziemi we własnym śpiworze. Cennym źródłem informacji, o tym, gdzie warto nocować w górach są rankingi tego typu obiektów oraz fora internetowe poświęcone turystyce w Polsce. Schronisko na Równicy, fot. PTTK Rozsądny plan górskiej wędrówkiKreśląc trasę wycieczki po górach z noclegiem w schroniskach, przede wszystkim mierzmy siły na zamiary i zawsze bierzmy pod uwagę doświadczenie, kondycję oraz możliwości wszystkich członków wyprawy. Trzeba być również na bieżąco z prognozą pogody – aura w górach zmienia się dynamicznie. Wychodźmy ze schroniska jak najwcześniej, dzięki temu zyskamy czas na ewentualne dłuższe postoje. Trzymajmy się wyznaczonego szlaku turystycznego – najlepiej wędrujmy z mapą turystyczną, na której kolorami są zaznaczone szlaki (dokładnie wiemy, skąd i dokąd prowadzą), podane są średnie czasy przejścia konkretnego odcinka np. między schroniskami, itp. Schronisko Szyndzielnia, fot. PTTK Opis wycieczki zaczynamy od schroniska PTTK przy Morskim Oku. Opis wycieczki z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka znajduje się tutaj. Rejon: Tatry Wysokie Punkt wyjścia: schronisko PTTK Morskie Oko Trudności: na trasie brak sztucznych ułatwień, kłopotem może być długie podejście oraz ostatni etap wycieczki na szczyt.
Gdziekolwiek wyjeżdżamy, jedną z pierwszych spraw do załatwienia stanowi zwykle zarezerwowanie jakiegoś noclegu. Planowanie wyjazdu w Tatry dla wielu osób też się tak zaczyna. A więc najpierw klepnięcie kwatery, zapewne zaliczka, a potem pozostaje już tylko modlić się o pogodę. Można też kolejność odwrócić, przyjechać spontanicznie i zagadać do jednej z dziesiątek osób kręcących się wokół dworca i siedzących wzdłuż wjazdu do miasta z kartonową tabliczką "pokoje". A można jeszcze inaczej, jeszcze spontaniczniej, jeszcze bardziej na żywioł. Wziąć ze sobą matę, śpiwór oraz spory zapas cierpliwości do rasy ludzkiej, nie rezerwować nic i próbować spać na glebie w którymś ze schronisk. O korzystaniu ze schronisk już co nieco pisałam. A konkretniej porównywałam pod kilkoma względami spanie w schronisku ze spaniem na kwaterze (KLIK). Nie wyczerpałam tam jednak tematu schroniskowych nocy, bo to zresztą temat dość obszerny. Listę niewątpliwych zalet wybierania górskich schronów na miejsce nocnego odpoczynku, otwiera ta, że leżą one w samym środku gór, dzięki czemu długą wycieczkę można rozłożyć na dwa dni, albo wybrać się w góry na jeszcze więcej, przemieszczając się od schroniska do schroniska. Ale nocowanie w schronisku, przynajmniej w jednym z tych tatrzańskich, bo innych raczej nie znam, to też już wchodzenie na pewien poziom survivalu, który nie każdemu odpowiada i którego nie każdy się spodziewa. Zawsze chciałam zacząć spać w schronach, ale zeszło mi z tym jakoś strasznie długo. Gdy się wreszcie zdecydowałam, wiązało się to z olbrzymim stresem. Po pierwsze, bo bałam się, czy w ogóle dostanę nocleg (no i nie dostałam, ale o dostawaniu noclegu będzie parę słów później), a po drugie, trzecie i wtóre, martwiłam się po prostu wszystkim, co związane ze spaniem w warunkach znacznie odbiegających od pokoiku z łazienką w zakopiańskiej kwaterze. Inna sprawa, że ja w ogóle jestem taką trochę społeczną sierotą i wszelkie nowe sytuacje, które wymagają przemieszczania się wśród ludzi wywołują we mnie niemały stres (w tym roku będę po raz pierwszy w życiu na lotnisku, nie wyobrażacie sobie, co to dla mnie znaczy). Ale nawet odbiegając od tej mojej ułomności, wydaje mi się, że nie tylko we mnie pojawiły się pewne obawy i niepewność przed pierwszą próbą nocowania w schronisku. Właściwie, to na pewno nie tylko we mnie, bo post ten powstaje jako odpowiedź na wiadomość, jaka wpadła mi na skrzynkę parę dni temu - gdyż stwierdziłam, że będzie na tyle obszerna, że lepiej od razu wrzucić ją na bloga. Może więc nie tylko ja i autorka wiadomości nie wiemy z początku, co i jak w tych schroniskach i komuś jeszcze przyda się garść informacji i porad. No to dostanę ten nocleg, czy nie? Już sama ich nazwa sugeruje, że schroniska z założenia miały być po prostu schronieniem. Nie bufetem z szarlotką, nie mekką imprezowiczów i nie komfortowym hotelem, ale schronieniem dla tych, co z gór schodzą, przez góry idą, albo chcą w górach parę dni posiedzieć. Za czasów mniejszego ruchu turystycznego, tak to pewnie wyglądało, że dla każdego, kto szukał, jakieś łóżko się zawsze znalazło. Obecnie, cóż, łóżko w schronisku to dobro z wyższej półki, którego w sezonie mało kto ma szansę posmakować. Liczba łóżek w schronisku, w zależności od wielkości budynku, oscyluje najczęściej wokół kilku dziesiątek. W Pięciu Stawach miejsc jest 67, w Murowańcu na Hali Gąsienicowej 116, na Kondratowej jedynie 20, w Moku 36 miejsc w nowym schronisku i 43 w starym, Roztoka - 75 miejsc, Ornak w Kościeliskiej - 49, Chochołowska - 121. Tymczasem amatorów nocowania bywa czasem nawet cztery razy więcej. To jeszcze zresztą zależy, gdzie. Ornak czy Chochołowska nie są aż tak oblegane jak Piątka, Murowaniec, czy Moko, chociaż i w Chochołowskiej, przy ich rekordowej liczbie łóżek, widziałam kiedyś podłogę obficie zasłaną śpiworami z zawartością. Było ciasnawo, ale nic to w porównaniu do tego, co dzieje się czasem (czy raczej często) w Pięciu Stawach. A dzieje się tak, że masz wrażenie, że już choćby szpilki się do środka nie wciśnie, tymczasem wciąż z góry powracają na nocleg ludzie, a z dołu podchodzą nowi. I jakoś tam włażą, choć nie przypominają szpilek. Osobiście próbowałam tam kiedyś przez chwilę spać na schodach, a już z powodzeniem spałam w odległości jakichś czterdziestu centymetrów od kałuży wymiocin (nie żeby moich), a innym razem w wejściu pod męski prysznic. Jedna z tych historii (ta pierwsza) dość obszernie opisana TUTAJ. Druga miała miejsce w sylwestra, sylwester w Piątce to w ogóle impreza-legenda i tekstu o nim nie mogło na tym blogu zabraknąć - KLIK. Wracając jednak do tematów łóżkowych - aby mieć pewność, że noc spędzisz na powiedzmy około dwóch metrach kwadratowych materaca, które będziesz miał tylko dla siebie, a nie będziesz musiał zamiast tego szukać dla siebie po całym schronie choć skrawka płaskiej powierzchni, nie bacząc już nawet na to, czy w sąsiedztwie jest kosz ze śmieciami, głośna impreza czy czyjeś buty, no to musisz sobie łóżko zarezerwować. Nic prostszego - wydawałoby się. Nic trudniejszego - pokazuje czasem życie. Celem dokonania rezerwacji, odnajdujemy w internecie stronę interesującego nas schroniska, na niej - numer kontaktowy i po prostu dzwonimy z zapytaniem, czy na interesujący nas termin, da się jeszcze coś zaklepać. Przy czym, jeśli ten termin to jutro czy pojutrze, na cuda raczej nie liczymy, aleeee... Próbować warto, a nuż ktoś w ostatniej chwili odwołał rezerwację, albo ostało się jakieś wolne miejsce. Zwykle jednak łóżkowe luksusy porezerwowane są na dłuuuuuugie miesiące wcześniej, zwłaszcza jeśli mówimy o sezonie, albo jakimś świątecznym czy długo-weekendowym terminie, bo w bardziej martwych okresach (choć takich w Tatrach ostatnio prawie nie ma), w schronach jest oczywiście luźniej. Przy czym łatwiej będzie latem dorwać miejsce w Chochołowskiej albo Ornaku niż jesienią w Piątce. Czyli generalnie wygląda to tak, że jeżeli nie zrobiłeś wcześniej rezerwacji to na łóżkowe przyjemności się raczej nie nastawiaj, ALE! Ale może się zdarzyć, że łóżka jeszcze będą. Rzadko, bo rzadko, ale mnie się raz przy sobocie (pogodnej! ale nie w wakacje) zdarzyło spać w Piątce w łóżku. A innym razem, nie mając ani jednej rezerwacji, w sezonie tuż-po-świątecznym przesiedziałam w Murowańcu parę dni, dostając z dnia na dzień miejsce w którymś z pokoi, bo ktoś nie dotarł, pomimo zaliczki. Co więc robimy, zaraz po przekroczeniu progu schroniska, jeśli zależy nam na łóżku? Gnamy do recepcji i o to łóżko pytamy, pić piwo będziemy później. Oczywiście możesz i Ty być cwany i dokonać rezerwacji rok przed planowanym urlopem. Ja tak nie umiem, mnie aż coś swędzi w mózgu, jak pomyślę, że miałabym zaplanować wycieczkę tatrzańską z wielomiesięcznym wyprzedzeniem, u mnie takie rzeczy wychodzą w ostatniej chwili. A w ostatniej chwili pozostaje liczenie na łut szczęścia albo... Polowanie na glebę W większości schronisk tatrzańskich funkcjonuje zwyczaj spania na podłodze. Nie wiem, na ile wynika to ze świadomości, że podaż miejsc noclegowych nijak się ma do popytu na nie, na ile z chęci uszanowania tradycji i udzielania schronienia każdemu, kto o nie prosi, a na ile po prostu z finansowej kalkulacji, nie wiem i wała mnie to obchodzi. Opcję spania na podłodze błogosławię, bo czasem to jedyna możliwość, żeby się kimnąć w schroniskowym ciepełku. A że robi się z tego nieraz patologia, to już inna historia. A fakt istnienia tej patologii sprawia, że rozumiem i akceptuję, że gdzieś podłogi nie udostępniają... Schroniskową podłogę zwie się glebą. W fachowej nomenklaturze natomiast jest to "nocleg awaryjny" i do tego jeszcze wrócę. Żeby spać na glebie i choć trochę się wyspać, przydaje się mata/materac, no i koc/śpiwór. Niektóre schroniska zastrzegają, że musisz mieć własne, inne informują o tym, że udostępniają matę i koc (albo tylko koc) w cenie noclegu (bo za glebę też się oczywiście płaci, każdy, kto śpi w schronisku musi się zameldować - potrzebny dowód! - i zapłacić za nocleg). Na zdrowy rozum jednak da się wywnioskować, że tych koców może zabraknąć, dodatkowo co kto tam sobie lubi, ale ja zawsze mam lekki problem z przykryciem się jednym z koców, których w sezonie raczej nie pierze się codziennie. Znaczy przykrywam się, bo co innego zrobić jak zimno, ale nie bez pewnej dozy wstrętu. Także w sumie lepiej zawsze mieć coś swojego. No dobrze, ale czy zawsze możemy mieć pewność, że dostaniemy ten kawałek podłogi do spania? Niestety - nie. Po pierwsze, nie wszystkie schroniska w ogóle pozwalają spać na glebie. W Murowańcu ta możliwość została zablokowana już wiele lat temu. Oficjalne info na stronie: "Przypominamy, że Schronisko „Murowaniec”, ze względu na ograniczające przepisy przeciwpożarowe, nie udziela noclegów na podłodze." Z tychże samych względów, przez chwilę gleba nie funkcjonowała w Chochołowskiej. Obecnie funkcjonuje znów, ale w ograniczonej liczbie miejsc: "Ze względu na przepisy Państwowej Straży Pożarnej jesteśmy zmuszeni ograniczyć liczbę noclegów zastępczych (na podłodze) do 20 miejsc". W pozostałych polskich schronach tatrzańskich gleba zasadniczo jest, ale przy nawet najlepszej woli włodarzy, nie pomieści wszystkich. Przy czym problem z tym, że spać chcieliby, zdawałoby się, wszyscy, występuje głównie w Piątce i Morskim Oku, bo to stąd startuje najwięcej ciekawych szlaków. I tam nawet kąta przy koszu na śmieci nie można być pewnym. Odnośnie zasad przydzielania gleby... są one różne. Zwykle podłogę można dostać tylko w przypadku, gdy nie ma już dostępnych łóżek. Jeśli są, to recepcja nie sprzeda podłogi, a jak chcesz spać, musisz zapłacić za łóżko (troszkę więcej niż za podłogę). W Morskim podłogę dla siebie trzeba w miarę wcześnie zaklepać, bo oni tam sobie policzyli, ile mniej więcej osób mieści się na werandzie (tylko na niej pozwalają spać na glebie w budynku nowego schroniska, resztę zamykają), oraz w korytarzach i jadalni starego schronu i więcej miejsc nie sprzedają. Czyli docieramy do Moka, po czym idziemy klepać nocleg, nawet ten na podłodze, piwo później. Weranda jest opróżniana ze stołów po 21, potem pani z obsługi zamiata, a gdy da znać, że już można, następuje gromkie "urrrrrraaaa!" i kolejne karimaty plaskają o podłogę, a zaraz potem o karimaty plaskają ciała ich właścicieli. Tak było, true story. Weranda schroniska nad Morskim Okiem W Piątce - zupełnie na odwrót. W Piątce bowiem wiedzą, że wieczorem nastanie armagedon, bo tam zawsze zwala się masa ludzi już po zmroku, albo tuż przed nim, wygodnego i bezpiecznego asfaltu do schodzenia nim po ciemku zaś brak, więc każdego, kto o podłogę pyta wcześniej - odsyłają na dół. Póki widno i bezpiecznie. Tam podłoga traktowana jest zgodnie z definicją, jako nocleg awaryjny. Jeśli o nią poprosisz na trzy godziny przed zmrokiem, to nikt Ci jej nie sprzeda. Tajemnicą poliszynela jest, że jeśli jednak podłogi bardzo pragniesz, to możesz zająć ją sobie już wtedy (a więc - najpierw zajmujemy, zapłacić i zameldować się idziemy bliżej zmierzchu). Jak? Najlepiej własnym ciałem, bo jeśli zostawisz "tylko" rozłożoną karimatę i śpiwór, to ktoś je może przepchnąć w inne miejsce według własnej wizji. Bywa więc, że na pięciostawiańskich korytarzach na piętrze, już od wczesnych godzin popołudniowych koczują turyści, trzymając sobie co lepsze podłogowe kąski na noc. No dobra, tylko kto dociera do schronu we wczesnych godzinach popołudniowych? Czy dotarcie tam później przekreśla szanse na glebę? Nie, ale skazuje na polowanie na nią w stołówce, gdzie dopiero w ostatniej chwili okazuje się, czy wszyscy się zmieszczą, albo w innych dziwnych miejscach, gdzie przez całą noc ktoś się będzie kręcił (np. w korytarzu przy łazienkach, w holu tuż przy wejściu, w kuchni turystycznej...). Może się okazać, że nie znajdziemy dla siebie miejsca, gdzie nawet w pozycji embrionalnej moglibyśmy się na parę godzin położyć. Latem mnóstwo ludzi śpi na zewnątrz pięciostawiańskiego schroniska. Już pal licho, że przed wejściem, ale też w kosówkach, na zewnętrznych stołach i na płaskich brzegach pobliskich stawów. Niby nie wolno, ale nikt tam nie robi z tego zagadnienia. W miarę ciepłą, bezwietrzną, pogodną noc można pewnie przetrzymać w byle jakim śpiworze, jakiekolwiek odstępstwo od wyżej opisanej pogody to może być jednak za dużo dla kogoś, kto planował jednak spać pod dachem. W schronie dla nas miejsca nie starczyło, za plecami Fucego pluszcze staw - jeden z Pięciu ;) A więc odpowiedź na pytanie, czy na pewno będziesz mieć gdzie spać, w przypadku Piątki i Moka brzmi niestety: nie. Zwykle się udaje, ale może być różnie. Jest ryzyko, jest zabawa, albo spanie albo jawa. Warunki w schroniskach Poprzednie akapity raczej dały już pewne wyobrażenie o tym, że w szczycie sezonu w schroniskach bywa ciężko. Przede wszystkim, spanie w schronisku, nawet w zarezerwowanym rok wcześniej łóżku, oznacza godzenie się na przebywanie w większej grupie ludzi. Pokoje dwuosobowe są nieliczne i drogie, a wyszarpane fuksem miejsca zawsze trafiają się w salach z większą liczbą łóżek. Normą są pokoje ośmio-, dziesięcio- czy dwunastoosobowe. A zatem - śpimy wśród obcych ludzi, wąchamy ich skarpety, słyszymy ich chrapanie i pierdzenie i mamy pełną świadomość, że to działa w dwie strony. We wszystkich polskich schroniskach są normalnie działające toalety i prysznice (na Słowacji niekoniecznie, o czym później). Skorzystanie z dobrodziejstw bieżącej wody bywa jednak okupione staniem w naprawdę długiej kolejce (tu znów króluje Piątka). Pobyt w schronisku wiąże się z możliwością skorzystania z oferty kuchni, która niestety zwykle jest dość droga. Dla dusigroszy (takich jak ja) funkcjonują w schronach kuchnie turystyczne. Taka "kuchnia" to zwykle tylko zlew, gdzie można sobie umyć kubek, a do tego warnik, z którego można sobie nalać wrzątku. Jeśli warnik dopiero został uzupełniony wodą i musi się zagotować, a my potrzebujemy wrzątku już, teraz, natychmiast, to czasem można poprosić o niego w zwykłej kuchni. W Murowańcu podają. Na wrzątku już można sobie coś tam "upichcić", czy to zupkę chińską, czy owsiankę. Generalnie warto mieć swój kubek (metalowy, nie ceramiczny) i łyżkę (np. plastikową) oraz zapas kawy, herbaty, jedzenia w proszku. O jedzonku, jakie warto zabrać w góry, a przynajmniej jakie sama zabieram, pisałam TUTAJ. Jeżeli nastawiamy się na korzystanie z kuchni czy bufetu, to trzeba pamiętać, że nie działają one 24 godziny na dobę, nie dostaniemy więc jajecznicy o piątej rano. Dokładne godziny pracy kuchni "wiszą" zwykle na stronie internetowej. Aha - w niektórych (większości?) schronach nie sprzedają fajek. Kiedyś obiła mi się o uszy jakaś historia, jak ktoś z Piątki szedł przez Świstówkę do Morskiego Oka tylko po papierosy. Głęboko wierzę, że to mogło się wydarzyć naprawdę. Dostęp do prądu zwykle jest w schroniskach ograniczony. W pokojach gniazdek nie ma (mogę się mylić, ale wydaje mi się, że w żadnym schronie). Kontaktów trzeba szukać po korytarzach, łazienkach, albo w kuchni turystycznej. W niektórych schroniskach do gniazdek są celowo wpięte listwy, żeby więcej osób mogło skorzystać z nich na raz. A i tak, na wolny kontakt najczęściej trzeba polować. Oczywiście, żeby telefon się porządnie naładował, czasem trzeba go zostawić na dłużej poza zasięgiem wzroku. Do schronisk złodzieje raczej nie przychodzą, ale... warto pomyśleć o inwestycji w powerbank. Jeśli gniazdka nie możemy zlokalizować nigdzie, można poprosić obsługę o podpięcie urządzenia do prądu w ich pomieszczeniach - tak robiłam w Ornaku. Kiepsko bywa w schroniskach z zasięgiem - jak to w górskich dolinach. Ale telefon naładowany warto mieć na górskiej wycieczce na wszelki wypadek. Co by tu jeszcze o warunkach...? O kocach już wspominałam, to jeszcze pościel. Czasem pościel jest wliczona w cenę łóżka, a czasem trzeba sobie za nią dopłacić. A nawet, jak jest wliczona w cenę, to czasem trzeba po nią pójść do recepcji i sobie przynieść, o czym warto wiedzieć, żeby nie spać pod nieobleczoną kołdrą. Tak, dobrze zgadujesz - wspominam o tym, bo sama raz tak spałam. Cisza nocna Część osób wybierających nocleg w schronisku, decyduje się na to dlatego, żeby nazajutrz ruszyć w góry. Tak, czy owak, zasadniczo przyjmuje się, że w nocy ludzie potrzebują spać, dlatego w schroniskach - przynajmniej teoretycznie - w godzinach od 22 do 6 obowiązuje cisza nocna. W Murowańcu o 21 zamykają stołówkę - później towarzystwo rozchodzi się po swoich pokojach. W Ornaku o 22 gaśnie światło, więc każdy, kto jest tego świadom, stara się przed nastaniem ciemności przynajmniej mieć za sobą prysznic, z którego raczej ciężko korzystać z czołówką. A po prysznicu, to już jakoś tak ciągnie do betów. W Piątce o 22... nawet jeśli ktoś spać chce, to nie bardzo może, bo zwykle trwa w najlepsze impreza. Piątka - tu zdarzyć się może wszystko ;) Noclegi w schroniskach mają oczywiście swój specyficzny klimat. Jesteś na urlopie, poznajesz nowych ludzi, jakieś piwko, jakaś gitara, aż czasem szkoda iść spać. Wszystko to zrozumiałe, dlatego przymykam oko na to, że ktoś gdzieś tam szepcze albo gada półgłosem. Ale darcia ryja w schronisku pojąć nie mogę, a w Piątce jest ono na porządku... nocnym i wiem to nie tylko z własnych doświadczeń. Druga rzecz to ta, że nie każdy przed ciszą nocną zdąży się ogarnąć. Czasem więc, jeszcze długo po jej wybiciu, plącze się ktoś po korytarzu, bo a to idzie pod prysznic, a to szykuje kanapki na jutro, a to ostatnia fajka przed snem i tak dalej. Jak się śpi na podłodze, to nie raz i nie dwa razy taki ktoś na to i owo nadepcze, no ale co zrobić. Jeszcze gorzej jest rano. Pierwsze budziki rozdzwaniają się długo przed piątą, a potem następuje przygotowywanie się do wyjścia. To jeszcze nic, najgorzej jak ktoś wśród rozłożonych po podłodze śpiworów szuka towarzysza i niechcący zacznie budzić nie ten śpiwór co trzeba - na przykład Twój... No ale to już takie uroki spania w schronie. A co ze Słowacją? Skupiłam się na schronach po polskiej stronie, bo tak po prostu było mi łatwiej zgeneralizować pewne fakty. Ale też dlatego, że polskie schroniska tatrzańskie znam - w każdym spałam przynajmniej raz. Po słowackiej stronie korzystałam tylko z niektórych. Tyle co mogę powiedzieć, to że prysznic nie jest tam oczywistością, gleba też nie zawsze. Z kuchnią turystyczną można się czasem spotkać - w Zbójnickiej zamiast warnika była zwykła kuchenka i garnuszki, ale już w Ternince wrzątek dostępny tylko za grubą mamonę. Jest makabrycznie drogo (bo w euro) i chyba nie przepadają za Polakami. Ciężko sobie zdawać sprawę, jak w schronisku jest, jeśli się nigdy w nim nie spało. Stąd rodzą się obawy - i słuszne i niesłuszne, zależy jak na to spojrzeć. Jeśli umiemy się wyspać byle gdzie i w byle jakiej pozycji, albo nie przeszkadza nam brak snu, a nad wszystko inne stawiamy specyficzny schroniskowy klimat - będziemy wniebowzięci. Jeśli jednak na nocleg potrzebujemy komfortu, wygody, ciszy, odrobiny prywatności - nie dla nas schroniska, przynajmniej nie w sezonie. Opowiedziałam o swoich doświadczeniach i spostrzeżeniach schroniskowych. Liczę na to, że w komentarzach pojawią się Wasze. :)
Od schroniska na Skrzycznem zielony szlak prowadzi w kierunku Małego Skrzycznego i rozległej Kopy Skrzyczeńskiej. Przy złych warunkach pogodowych należy tutaj zachować szczególną czujność, gdyż łatwo w tym miejscu zgubić orientację. Po niespełna godzinnej wędrówce dociera się do dość ostrego podejścia pod Malinowską
Do końca października zakończy się największa inwestycja ostatnich lat PTTK w Tatrach, czyli modernizacja oczyszczalni ścieków przy schronisku turystycznym w Dolinie Pięciu Stawów Polskich i uruchomienie małej elektrowni wodnej. Jak powiedział Szymon Ziobrowski z Tatrzańskiego Parku Narodowego, wszystkie inwestycje PTTK w Tatrach oceniane są bardzo pozytywnie. Te działania zmniejszają negatywne oddziaływanie schronisk turystycznych na przyrodę - podkreślił Ziobrowski. Kalarus powiedział, że nowa biologiczna oczyszczalnia ścieków w Dolinie Pięciu Stawów Polskich budowana jest według technologii norweskich, rekomendowanych dla terenów chronionych. Do tej pory funkcjonowała tam stara oczyszczalnia ścieków zbudowana na przełomie lat 60. i 70. Ta oczyszczalnia nie spełniała prawidłowo swojej funkcji. W tej chwili ścieki będą się mieściły w normach przewidzianych pozwoleniem wodno-prawnym - powiedział Kalarus. W tym roku PTTK rozpoczęło również modernizację oczyszczalni ścieków w schronisku Murowaniec na Hali Gąsienicowej oraz w Dolinie Chochołowskiej. Modernizacja obydwu oczyszczalni polega na wymianie starych urządzeń. Prace będą zakończone jeszcze w tym roku. W Dolinie Pięciu Stawów Polskich w tym roku powstała również mała elektrownia wodna o mocy 80 kW, której budowę rozpoczęto w lipcu ubiegłego roku na Potoku Roztoka. Dotychczas na tym miejscu funkcjonowała elektrownia wodna, o mocy od 3 do 7 kW, pochodziła z lat 50. i wystarczała zaledwie do oświetlenia schroniska. Dzięki nowej elektrowni oraz w ramach termomodernizacji schroniska, dotychczasową kotłownię, która rocznie spalała od 30 do 50 ton węgla, zastąpi ogrzewanie elektryczne. Problemy z prądem są nadal w schronisku Ornak, gdzie funkcjonuje agregat prądotwórczy i baterie akumulatorowe, dlatego PTTK chce tu wybudować podobną elektrownię jak w Dolinie Pięciu Stawów. PTTK ma w planach również modernizację elektrowni wodnej przy schronisku Murowaniec. W ostatnich latach, wszystkie tatrzańskie schroniska przeszły już termomodernizację, co zmniejszyło ich zapotrzebowanie na energię cieplną. Wszystkie schroniska, z wyjątkiem schroniska w Dolinie Chochołowskiej, mają też kolektory słoneczne zaopatrujące schroniska w ciepłą wodę. Koszty modernizacji tatrzańskich schronisk wyniosły kilka milionów złotych. Inwestycje finansowo wspiera Fundacja Ekofundusz i Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska.
Dalej droga asfaltowa prowadzi do Bufetu Rohackiego (1380 m n.p.m. – czynny w okresie letnim od otwarcia szlaków 15 czerwca)(czas przejścia do bufetu: do góry – 1:15 h od schroniska na Zwierówce, lub 1:10 h od szlabanu). Dolina jest dostępna dla osób niepełnosprawnych ruchowo, należy mieć tylko na uwadze miejscami bardziej strome
Zawsze marzyło mi się, aby powtórzyć wędrówkę przez góry jaką kiedyś, jako osiemnastolatka przeżyłam idąc z grupką przyjaciół z plecakami przez Bieszczady. Teraz chcieliśmy dokonać czegoś podobnego razem z Mężem i oczywiście z Grzesiem. Wymyśliliśmy więc projekt: Karkonosze z dzieckiem – od schroniska do schroniska. 🙂 Na tego typu przygodę wybraliśmy Karkonosze, bo to są przepiękne góry, ale nie takie wysokie jak Tatry, więc pomyśleliśmy, że siedmiolatek da radę dorównać nam kroku. Plan był taki: w ciągu 4 dni przejść grzbietami Karkonoszy od Szklarskiej Poręby do Karpacza, po drodze zatrzymując się w schroniskach. Cudnie, prawda? Plany i przygotowania Zaczęłam planować wszystko krok po kroku już na początku kwietnia. Rozpoczęłam od czytania blogów i artykułów w Internecie na temat karkonoskich szlaków i schronisk. Kolejnym obowiązkowym punktem było zakupienie szczegółowej mapy Karkonoszy z dokładnie zaznaczonymi szlakami (koniecznie z podanym czasem przejść). Następny etap przygotowań, to wyliczanie dziennych tras, czyli kombinowanie ile jesteśmy w stanie przejść w ciągu każdego dnia z dzieckiem i ciężkimi plecakami na placach. Kiedy plany były mniej więcej sprecyzowane, wypisałam sobie wszystkie schroniska, które przecinały nasz szlak i w których ewentualnie moglibyśmy przenocować. Potem pisałam maile lub dzwoniłam aby zarezerwować noclegi. W sumie wyszły 4 noclegi w 4 różnych schroniskach. Po potwierdzeniu rezerwacji w niektórych punktach musiałam wpłacić zaliczkę. I tym sposobem cała merytoryczna część wyprawy została przygotowana. Wszystko zapowiadało się pięknie, aż do momentu w którym zaczęłam zagłębiać się w problem natury logistycznej. Jako, że mieliśmy nasz trip zacząć w Szklarskiej Porębie, a zakończyć w Karpaczu, chcieliśmy zostawić samochód w miejscu naszego ostatniego noclegu (Karpacz) i jakoś przetransportować się do Szklarskiej Poręby. Okazało się, że w połowie czerwca jest to nie lada wyzwanie, bo żaden transport publiczny nie kursuje pomiędzy tymi dwoma miastami. Bla bla car też odpadał, bo z dzieckiem bez fotelika przecież nie pojedziemy. No i skończyło się na tym, że podjechaliśmy samochodem bezpośrednio do Szklarskiej Poręby, Ja z Grzesiem zostaliśmy już w naszym pierwszym postoju, czyli w Schronisku Kamieńczyk, a Kuba (Mąż) pojechał odstawić auto do Karpacza i stamtąd autobusami z przesiadką w Jeleniej Górze wrócił do schroniska. Zajęło mu to dobrych kilka godzin… Karkonosze z dzieckiem – przejście grzbietami gór od schroniska do schroniska Jak już wcześniej wspomniałam, naszą wędrówkę pod nazwą „Karkonosze z dzieckiem” rozpoczęliśmy przy Wodospadzie Kamieńczyk. Tam też był nasz pierwszy nocleg w Schronisku Kamieńczyk. Warunki mieliśmy dobre: pokój trzyosobowy z łazienką na korytarzyku. Cena (z pościelą) 150 zł/pokój. Czekając na Kubę (który odwoził samochód) zwiedziliśmy z Grzesiem najbliższą okolicę. Zrobiliśmy sobie spacer do wodospadu oraz obeszliśmy całe otoczenie schroniska, a przy okazji odpoczęliśmy po podróży z Poznania. Następnego dnia rano wstaliśmy dość wcześnie i jeszcze przed śniadaniem wyruszyliśmy w drogę. Dotarliśmy na Halę Szrenicką i tam w Schronisku Hala Szrenicka zjedliśmy pożywny posiłek. Śniadanie z tak pięknym widokiem dodało nam sił i po takim relaksie poszliśmy dalej. Cały czas szliśmy czerwonym szlakiem (Głównym Szlakiem Sudeckim). Kolejny postój zaplanowaliśmy przy Trzech Świnkach (omijając Szrenicę). Potem odpoczywaliśmy pod Łabskim Szczytem, aż dotarliśmy do Śnieżnych Kotłów, które zrobiły na nas ogromne wrażenie. Było tam przepięknie! Po krótkim odpoczynku wyruszyliśmy w dalszą drogę przez Wielki Szyszak, Czarną Przełęcz, Czeskie Kamienie, Śląskie Kamienie, aż do Przełęczy Karkonoskiej, gdzie mieliśmy zaplanowany kolejny nocleg w Schronisku Odrodzenie. Dostaliśmy malutki pokój trzyosobowy. Łazienka była wspólna, na korytarzu. Zarówno pokój, jak i łazienka były niedawno wyremontowane. Niestety w całym schronisku trwały prace remontowe i nie mogliśmy korzystać z tarasu, a szkoda, bo krajobrazy wokoło naprawdę robiły robotę. Koszt noclegu (bez pościeli) ok. 90 zł/pokój. Ten odcinek naszej wędrówki był najdłuższy (ok. 17 km) i najbardziej męczący. Planując kolejny raz taką wycieczkę na pewno skróciłabym go. Kolejny dzień rozpoczęliśmy sytym śniadaniem w schronisku i po spakowaniu plecaków, śpiworów ruszyliśmy w dalszą drogę. Ten dzień nie był już tak trudny. Odległość do pokonania była znacznie mniejsza. Pierwszy dłuższy postój zrobiliśmy przy Słoneczniku. Następnie szliśmy przepięknym malowniczym odcinkiem przy Wielkim i Małym Stawie, aż doszliśmy do Schroniska Strzecha Akademicka, gdzie mieliśmy spędzić kolejną noc. Po krótkiej regeneracji sił i zjedzeniu obiadu, udaliśmy się na wycieczkę do Schroniska Samotnia. I tu postanowiliśmy zatrzymać się na beztroskim nic nie robieniu prawie do samego wieczora, rozkoszując się cudowną pogodą i zapierającymi dech w piersiach widokami! 🙂 Nasz trzeci nocleg spędziliśmy w Schronisku Strzecha Akademicka. I choć samo schronisko – fajny taras, cudne widoki, klimatyczna dolna sala – zrobiło na nas pozytywne wrażenie, to pokoje i łazienki bardzo nas przeraziły. Chodzi przede wszystkim o wszędobylski brud i wystrój pamiętający jeszcze prawdopodobnie lata osiemdziesiąte. Jakoś to jednak przeżyliśmy… 😉 Na szczęście cała okolica i nieziemski wschód słońca zrekompensowały te niedogodności. Koszt noclegu (bez pościeli) to 84 zł/pokój. Ostatni dzień naszego tripu to już właściwie było zejście do Karpacza i udanie się do naszego ostatniego miejsca noclegowego. Mieliśmy we wcześniejszych planach jeszcze wejście na Śnieżkę, jednak ostatecznie je zmieniliśmy. Śnieżka nie zając, nie ucieknie, a my zadbaliśmy o nasze zdrowie zarówno fizyczne, jak i psychiczne i zrezygnowaliśmy z kolejnej wspinaczki . Głównym powodem tej decyzji był nasilający się kaszel u Grzesia, który prawdopodobnie wystąpił po kontakcie z dużą dawką kurzu i roztoczy w ostatnim schronisku, a nie do końca wiedzieliśmy, jak to wszystko się potoczy. Ostatecznie nasz końcowy odcinek wędrówki przebiegał od Schroniska Strzecha Akademicka, najpierw żółtym, a potem czarnym szlakiem do Kopy. Stamtąd zjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym do Karpacza, gdzie spędziliśmy ostatnią noc w Schronisku Młodzieżowym Liczyrzepa. Warunki noclegowe były całkiem fajne – otrzymaliśmy pokój trzyosobowy, a łazienkę mieliśmy tylko dla siebie tuż obok. Łazienka ku mojej radości była piękna, czyściutka i miała cudowny prysznic! 😉 Cena za dobę: 80 zł/pokój + 30 zł za parking za 3 doby. Na szczęście kaszel u Grzesia znacznie się zmniejszył, więc nasze przypuszczenia co do ataku alergii potwierdziły się. Kiedy kontakt z wysoką dawką alergenu się skończył, ustąpiły również niepokojące objawy. I tym sposobem mogliśmy kontynuować naszą przygodę. I choć projekt Karkonosze z dzieckiem od schroniska do schroniska się w tym momencie zakończył, to nasza wycieczka miała trwać jeszcze kilka dni… Kolejnym przystankiem były Głazy Krasnoludków, a potem Góry Sowie. Podsumowanie i wnioski Chciałabym tutaj odważnie stwierdzić, że nasza wyprawa „Karkonosze z dzieckiem” była fantastyczna! Przede wszystkim mieliśmy wiele szczęścia, jeśli chodzi o pogodę, bo słońce i przyjazne temperatury towarzyszyły nam przez wszystkie dni marszu. Nasz siedmioletni Grześ okazał się świetnym kompanem w podróży i choć w pierwszy dzień pod koniec wędrówki jego nóżki odmawiały już posłuszeństwa przechodząc ponad 17 km po górach, dzielnie pokonał wszelkie trudności i przezwyciężył własne słabości. Jesteśmy z niego bardzo dumni! Przyznam szczerze, że i nam ten odcinek dał mocno w kość, więc na przyszłość mam nauczkę, by raczej nie planować dłuższych tras niż ok. 4-5 h dziennie. Zwłaszcza, że szliśmy z ciężkimi plecakami. Noclegi w schroniskach – no cóż… bywało różnie… I choć samo spanie nie jest drogie, trzeba się liczyć z tym, że jedzenie i picie – to już poważny wydatek! Jednak niestety nie było takiej opcji, aby wziąć z domu tyle pożywienia, aby starczyło dla naszej trójki na 4 dni. I na koniec jeszcze kilka wskazówek Trzeba pamiętać, że idąc w góry z dzieckiem, daną trasę przechodzi się nieco wolniej, niż podają na mapach i drogowskazach, z uwagi na częstsze i dłuższe przerwy w marszu. Niektóre odcinki na szlakach bywają trudne, więc należy dziecko wspierać, doradzać i przypominać o bezpieczeństwie. Najważniejsze w górach są dobre buty trekkingowi, odpowiedni ubiór (najlepiej na cebulkę i coś na deszcz), zapas wody i jedzenia. Na dłuższe kilkugodzinne wędrowanie z dzieckiem dobrze jest mieć przygotowane jakieś gry, zabawy, piosenki itp., by móc nimi zająć dzieci, kiedy dopadnie je nuda i znużenie. W większości schronisk cena za nocleg podana jest bez pościeli. Jeśli nie mamy własnych śpiworów za pościel trzeba dodatkowo zapłacić ok. 10-15 zł od osoby. Jak wspomniałam wyżej, ceny jedzenia są dość wysokie: za jajecznicę trzeba zapłacić ok. 10 zł, za danie obiadowe od 20-30 zł, piwo ok. 10 zł. I nie oczekujmy żadnych cudownych doznań smakowych… 😉 W schroniskach nie mieliśmy problemów żeby płacić kartą, więc gotówka nie jest potrzebna. Dodatkowe koszty to bilety wstępu na teren parków narodowych. Posiadacze Karty Dużej Rodziny są z tych opłat zwolnieni 🙂 Warto też zaopatrzyć się w dobre mapy turystyczne papierowe/laminowane. Dobre, czyli takie, które mają podane dokładne czasy przejść na poszczególnych odcinkach na szlakach. Zamknięte szlaki w Karkonoszach. W Karkonoszach z powodu ochrony cietrzewia i sokoła wędrownego od 1 kwietnia do końca maja zamknięte są następujące szlaki: Szlak żółty od schroniska Pod Łabskim Szczytem do szlaku czerwonego przy Śnieżnych Kotłach, ze względu na ochronę cietrzewia; Szlak zielony tzw. Ścieżka nad Reglami przez
Co znajdziesz w tym wpisie? Mapa naszej wycieczki – podstawowe informacjeJak dojechać na Przełęcz Veliki Alan?Gdzie iść z przełęczy?Szlak na szczyt Buljma 1451 m iść dalej? Szlak na szczyt Alančić 1611 m widać ze szczytu?Z góry widać Włochy!Schronisko górskie Alan – Planinarska kuća Alan Buljma i Alančić to dwa kolejne szczyty, które zdobyliśmy podczas naszej wędrówki po Parku Narodowym Północnego Welebitu na Chorwacji. Była to bardzo widokowa wędrówka, a rozpoczęliśmy ją przy schronisku górskim Alan – Planinarska kuća Alan poniżej Przełęczy Veliki Alan. To miejsca położone na terenie parku narodowego. Sprawdź nasze najpiękniejsze miejsca, które odwiedziliśmy w Chorwacji,Zobacz także opis szlaku na najwyższy szczyt Chorwacji – Dinara,Poznaj małą znaną atrakcję – skalne miasto Chorwacji. Mapa naszej wycieczki – podstawowe informacje Trasa nie była trudna i nie było żadnych trudności technicznych,Wycieczka zajęła nam 4 godziny,Trasa mierzyła 7 kilometrów,Na szlaku mieliśmy 340 metrów podejścia,Przy planowaniu tras po chorwackich górach, polecamy Jak dojechać na Przełęcz Veliki Alan? W okolice Przełęczy Veliki Alan możesz dojechać możesz dojechać od strony Morza Adriatyckiego, od drogi E65 Senj – Karlobag. Zjazd jest kilkadziesiąt metrów na północ od stacji benzynowej. Później przez 17 kilometrów trzeba jechać wąską i krętą drogą bardzo wysoko. Dojazd zajmuje 30 minut, a nawet więcej, bo możesz zatrzymać się po drodze na punktach widokowych, których jest sporo po drodze. Na przełęczy znajduje się obszerny parking, a powyżej schronisko górskie Alan. Współrzędne parkingu poniżej Przełęczy Veliki Alan: Gdzie iść z przełęczy? Z parkingu poniżej przełęczy można iść w różnych kierunkach, np. na: Goljak 1605 m Veliki Golić 1570 m Veliki Kozjak 1620 m Zecjak 1622 m Gromovača 1676 m Crikvena 1641 m Alancic 1611 m Buljma 1451 m My zdecydowaliśmy się iść na te dwa ostatnie. Szlak na szczyt Buljma 1451 m Najpierw zdecydowaliśmy się iść na szczyt Buljma mierzący 1451 m Z parkingu szliśmy w kierunku południowym, chwilę za ścieżką bez oznakowania, a później już za czerwoną kropką (tutaj wszystkie szlaki w Chorwacji są oznaczone czerwoną kropką). Wejście na górę zajmuje około 30 minut. To zaledwie 700 metrów i 112 metrów w pionie. Widoki są cały czas na wody Morza Adriatyckiego, przełęcz oraz szczyt Alancic. Gdy byliśmy na górze, to była godzina 5 rano. Było bardzo spokojnie, ale już ciepło, mimo że był dopiero maj. Oznaczenie szczytu było na kamieniach. Krajobrazy mieliśmy wspaniałe. Gdzie iść dalej? Z Buljmy nie wracaliśmy tym samym szlakiem, ale szliśmy dalej grzbietem. Maszerowaliśmy tak prawie 800 metrów po kamieniach. Dotarliśmy wreszcie do szlaków przychodzących z przełęczy z lewej strony. Wiodła tam Premužićeva staza oraz Via Adriatica – piękne szlaki prowadzące przez góry w Chorwacji. Tam na rozejściu skręciliśmy w lewo i wracaliśmy na przełęcz. Mogliśmy iść dalej np. na Visibabę 1448 m lub Zecjak 1622 m Szliśmy na przełęcz z widokami po prawej stronie, a później przez las. Trawersowaliśmy zbocza szczytu Buljma. Maszerowaliśmy przez 1 kilometr, aż wyszliśmy na szeroką drogę. Tam również był jakiś pomnik. Szlak na szczyt Alančić 1611 m Na Alančić od szerokiej drogi mieliśmy 2,2 km, 60 minut marszu i 230 metrów w pionie. Na 1,5 km weszliśmy na dobre do lasu. Cały czas podchodziliśmy pod górę, ale nie było jakoś trudno. Wszędzie były skały oraz kamienie. Po kilkunastu minutach zobaczyliśmy odejście w lewo do schroniska górskiego Alan. Mieliśmy tam trafić, ale dopiero później, gdy będziemy wracać. Pod koniec wędrówki po lesie było lekkie wypłaszczenie, a za nim skręt w lewo. Musisz uważać, żeby nie ominąć odejścia. Nie ma tam żadnego oznaczenia. Najlepiej mieć nawigację w telefonie, np. Skręciliśmy w lewo i szliśmy wąziutką ścieżką, a później już pod górę w prawo. Tam już droga prowadziła otwartym terenem. Było wspaniale! Na szlaku nie spotkaliśmy nikogo. Skorzystaliśmy z podpowiedzi, co do szlaku z oficjalnej strony internetowej Parku Narodowego Północnego Welebitu. Co widać ze szczytu? Widoki są bardzo okazałe. Oprócz Morza Adriatyckiego, widać dziesiątki szczytów. Można zobaczyć np. szczyt, które już znamy, czyli Veliki Zavizan. Oprócz tego: Veliki Rajinac, Babin Vrh – jeden z najwyższych szczytów w paśmie Welebitu. Z góry widać Włochy! Ze szczytu rozpościerają się wspaniałe widoki na góry we Włoszech. Najdalszy widoczny punkt jest oddalony o 300 kilometrów w linii prostej! To najbliższa okolica schroniska „Iaccio della Madonna”. Widać Apeniny, a tam szczyt Corno Grande mierzący 2912 m Monte Camicia 2564 czy Monte Gorzano 2458 m (to najwyższy szczyt w paśmie górskim Monti della Laga w Apeninach). Widać również Alpy, szczyty na granicy włosko-słoweńskiej, a nawet Triglav 2864 m – najwyższy szczyt całej Słowenii. Przy dobrej pogodzie widać również Dolomity – szczyt Monte Antelao 3263 m Schronisko górskie Alan – Planinarska kuća Alan Po obejrzeniu pięknego górskiego spektaklu ruszyliśmy z powrotem tym samym szlakiem w kierunku schroniska górskiego Alan. Jest to obiekt położony na wysokości 1340 m W środku znajduje się prawie 50 łóżek w kilku pokojach. Można skorzystać z kuchni i przygotować jedzenie. Nie ma tam światła, a z wody trzeba korzystać bardzo oszczędnie. Warto mieć swój śpiwór, gdy wybieramy się na nocleg, jednak jest tam sporo koców do przykrycia. Obiektem zajmuje się Klub Górski i Orienteeringu Sljeme. Przy obiekcie były 3 osoby. Wszystkie spały i ruszały na trasę po godzinie 8. My od schroniska poszliśmy do samochodu. Trasa nie była trudna, a obejrzeliśmy sporo widoków. Schronisko górskie Alan – Planinarska kuća Alan
Polskie Tatry – droga na Szpiglasowy Wierch. Noc w Dolinie Roztoki była spokojna ale bardzo mroźna. Chyba najmroźniejsza tej zimy. Wyszliśmy o 1.00. Temperatura miała nad ranem spaść do minus 25 stopni a odczuwalna do minus 37 stopni. Byliśmy dobrze ubrani i właściwie nie odczuwaliśmy zimna bo marsz w górę, wiadomo – rozgrzewa.
Tydzień w Tatrach Wrześniowy, wymarzony od dawna wyjazd, od schroniska do schroniska, plecaki na ramiona, karimaty, śpiwory, i liczymy na spanie na glebie. Powtórka z trasy, której nie dokończyłam mając 13 lat i wędrując z Tatą. Trasa? Rozplanowana tutaj, na dole. Osobny link - klik. Zaznaczone są przejścia od schroniska do schroniska, i tylko część wypadów, do których zaliczam Giewont (z Hali Kondratowej, wcześnie rano byłoby super!), przełęcz Krzyżne, Grzesia i co nam tylko wpadnie do głowy i będzie do zrealizowania. Koszt? Dojazd 65zł x 2 = 130zł w dwie strony. PKP Wrocław - Kraków koło 40zł za dwie osoby i Kraków-Zakopane 25zł Noclegi - sezon wysoki, myślimy o wrześniu, ceny najtańszych noclegów. Myślę o 5/6 noclegach, gdzie się uda - na glebie. Dobrze będzie jak pójdzie na to 200zł, realnie 300. Morskie Oko i Murowańca ominiemy - 40zł za glebę? Nope, wolę zejść do Roztoki, a do Murowańca awersję odziedziczyłam chyba po Tacie. Kalatówki są hotelem górskim, nie powinny dziwić te ceny, a ja i tak dużo bardziej wolę Halę Kondratową - wciąż pamiętam te opowieści o niedźwiedziach napotkanych pod Giewontem, których słuchało się czekając w kolejce pod prysznic ♥ Szczyty które chcę zdobyć? Na pewno Świnica, to byłby moje pierwsze łańcuchy. Giewont to już propozycja mojego towarzysza, ale w sumie, startując wcześnie rano z Hali Kondratowej ominęlibyśmy dzikie tłumy. W Dolinie Pięciu Stawów chciałabym zatrzymać się na dłużej - cicho liczę na Krzyżne, łatwiejszym wariantem. Na Orlą Perć się nie pcham. A pierwszego dnia, gdy doszlibyśmy do Schroniska w Dolinie Chochołowskiej - miło byłoby się wybrać na Grzesia, Rakowiec... Ojej, i dojść do Morskiego Oka przez Szpiglasową Przełęcz! (tak, teraz właśnie uaktualniam mapkę). Chcę Udało się! Co prawda zmodyfikowaliśmy nieco trasę, ominęliśmy przejście przez Kasprowy i Świnicę i (ponownie...) zeszliśmy do Zakopanego na noc, ale później wróciliśmy od razu do Piątki, gdzie spędziliśmy kolejne trzy dni. Wakacje były udane! wszystkie zdjęcia należą do mnie ;) 0gafv.