Tatry od wieków były przedmiotem zainteresowania naukowego i turystycznego. Na ich obszarze można znaleźć wiele obiektów związanych z historią turystyki letniej i zimowej, należą do nich schrony i schroniska oraz urządzenia sportowe. W turystyce schronisko oznacza budynek przeznaczony do nocowania turystów oraz wydawania schrony w TatrachNiegdyś istniały również na terenie Tatr schroniska nie zagospodarowane, czyli inaczej schrony. Pierwszy schron turystyczny został postawiony przez właściciela dóbr zakopiańskich Emanuala Homolacsa nad Morskim Okiem w 1827 roku. W 1865 r. następny, w Dolinie Zimnej Wody (tzw. Schronisko Reinera), a w 1871 w Wielickiej budynki znajdowały się np. na Krzyżnem, na Hali Pysznej, na Przełęczy pod Kopą Kondracką, u wylotu Starorobociańskiej Doliny, w Koprowej Dolinie. Nie miały one stałego dozoru, turyści mogli w nich nocować w iście spartańskich warunkach, a jedzenie musieli przynosić ze sobą. Dzisiaj już nie spotkamy żadnego tego typu schronu i altany turystyczne, licznie stawiane na przełomie wieku przez Towarzystwo Tatrzańskie. Natomiast prawie w każdej tatrzańskiej dolinie znajduje się schronisko początkiem XIX w. goście korzystali zwykle z domów zajezdnych i karcz np. w Starych Kościeliskach, jak również z szałasów pasterskich i domków myśliwskich. Nocleg też odbywał się pod gołym schroniska tatrzańskieDo powstania schronisk po polskiej stronie Tatr przyczyniło się powstanie w 1872 roku w Zakopanem Towarzystwa Tatrzańskiego. To właśnie ono wytyczało i znakowało szlaki oraz budowało pierwsze zagospodarowane schroniska pierwszy zostało wybudowane schronisko przy Morskim Oku w 1874 r. Swoim kształtem reprezentowało uproszczone formy stylu szwajcarskiego. Budowa tego schroniska rozpoczęła okres rozwoju górskiej bazy turystycznej. Zagospodarowanie Tatr schroniskami oraz altanami nasilało się od 1874 roku stopniowo przez obszar Tatr Wysokich do Zachodnich. W latach od 1874 do 1984 r. postawiono w Tatrach ok. 50 obiektów turystycznych o różnym charakterze, zaczynając od schronów, altan do schronisk i domów wycieczkowych. Część z nich uległo znaczeniu, inne nadal służą górskiej koniec XIX w. wybudowano kilka większych obiektów turystycznych. W 1875 r. powstało schronisko w Waksmundzkiej Dolinie na uczęszczanym wtedy szlaku na Krzyżne, następnie dwa w 1876 r.: przy Pięciu Stawach Polskich i w Starej Roztoce. W 1890 r. postawiono wozownię, która później została przebudowana na schronisko. W latach 1907-1908 wybudowano według projektu Tadeusza Praussa nowe schronisko im. Stanisława Staszica przy Morskim Oku oraz w roku 1913 drugie schronisko w Starej Roztoce. Budynki reprezentowały styl zakopiański w jego uproszczonej formie. Do tego nurtu można także zaliczyć postawione w roku 1911, drewniane schronisko na międzywojennyW okresie międzywojennym zostało wybudowanych w Tatrach i u ich stóp kilka obiektów. Pierwszym schroniskiem wzniesionym na początku lat 20-stych XX w. było schronisko na Hali Gąsienicowej tzw. Murowaniec. Wybudowany w latach 1921-1926 obiekt zaprojektował Zygmunt Kalinowski przy współpracy Karola Stryjeńskiego. Uroczystego otwarcia schroniska dokonał 12 lipca 1925 roku ówczesny prezydent rzeczpospolitej Stanisław Wojciechowski. Obiekt był ciekawą propozycją nowoczesnej architektury regionalnej, schronisko zostało przebudowane po pożarze w 1936 dużym obiektem było wybudowane w 1938 roku schronisko na Kalatówkach. W zamyśle mało to być pierwszy komfortowy hotel górski w Tatrach urządzony na wzór alpejski. Obiekt o duże kubaturze wpisuje się w tzw. architekturę fisowską. Do niej zaliczone są również kolejka na Kasprowy Wierch oraz obserwatorium meteorologiczne na jego II wojnie światowejW okresie powojennym powstały kolejne całoroczne schroniska. Dużą grupę stanowią schroniska wybudowane w stylu nowozakopiańskim. Styl zdominował architekturę budynków powstałych w latach 1945-1959 w Tatrach Polskich. Wtedy zostały wybudowane istniejące do dzisiaj schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, Dolinie Chochołowskiej, na Hali schronisk w Tatrach Polskich Schronisko nad Morskim OkiemDuży drewniany budynek na wysokiej podmurówce tzw. Nowe Schronisko ufundowane przez Towarzystwo Tatrzańskie, zostało otwarte w 1908 r.— uczestniczyli w nim min. Mieczysława Karłowicz, Jana Kasprowicz, Władysława Reymonta. Umiejscowione jest na morenie czołowej, której dno wypełnia jezioro Morskie Oko. Schronisko PTTK im. Stanisława Staszica położone jest na wysokości 1406 m. Oprócz sporej restauracji i bufetu mieści się tu dyżurka TOPR. Budynek odwiedziło wielu znakomitych gości na czele z papieżem Janem Pawłem II, który przebywał tu podczas pielgrzymki do kraju w czerwcu 1997 r. Poniżej znajduje się tzw. Stare Schronisko (dawna wozownia) najstarszy budynek schroniskowy w Tatrach w Dolinie Pięciu Stawów PolskichPięknie usytuowany budynek stojący nad brzegiem Przedniego Stawu został zbudowany w latach 1948-53 r. Zaprojektowany przez zespół architektów na czele z Anną Górską, znaną z innych projektów tego typu. Budynek stanowi świetne połączenie drewna, kamienia i stylu góralskiego. Granitowe ściany mają 90 cm grubości, dach pokryty jest gontami. Schronisko jest pięknie wkomponowane w otoczenie i jest świetnym przykładem koegzystencji tego typu budynków z górskim krajobrazem. Od początku schronisko w Pięciu Stawach Polskich prowadzi znana góralska rodzina Krzeptowskich. Budynek stoi na wysokości 1671 m i jest najwyżej położonym schroniskiem górskim w Tatrach Murowaniec na Hali GąsienicowejBudynek schroniska został wybudowany z inicjatywy Oddziału Warszawskiego Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w latach 1921-25 r. Przy budowie pomagały różne odziały wojska polskiego, w uroczystości otwarcia uczestniczył ówczesny Prezydent RP Stanisław Wojciechowski. W międzyczasie Murowaniec był rozbudowywany i wielokrotnie przerabiany. Granitowe mury tego dużego budynku, obudowane wewnątrz drewnianymi ścianami, natchnęły turystów do nadania schronisku popularnej do dziś nazwy „Murowanie". W roku 1930 w zachodnią ścianę, przy wejściu do budynku wmurowano tablicę upamiętniającą poetę i miłośnika Tatr Adama Asnyka. Schronisko jest tłumnie odwiedzany przez turystów i stanowi świetną bazę wypadową na okoliczne szczyty i Górski na KalatówkachOkazały budynek położony jest na skraju słonecznej polany, na wysokości 1198 m. Obiekt został wybudowany w 1938 r. staraniem Tatrzańskiego Towarzystwa Narciarzy z Krakowa. Swoim kształtem i wyglądem odbiega od innych schronisk tatrzańskich, nawiązując do architektury czasie drugiej wojny światowej mieścił się tu dom wypoczynkowy dla wyższych niemieckich funkcjonariuszy i oficerów, specjalny apartament miał tu generalny gubernator Hans Frank. W hotelu możemy skorzystać z obszernej restauracji, kawiarni, sauny i siłowni. Na jesień ma tutaj miejsce impreza muzyczna — Festiwal Jazz Camping Kalatówki a w wielkanocny poniedziałek odbywa się tu rokrocznie impreza retro w zjeździe na starym sprzęcie na Hali KondratowejMieszczące się w Dolinie Kondratowej u stóp południowych stoków Giewontu drewniane schronisko zostało zbudowane w 1948 r. Budynek powstał z rozbudowy wzorowej bacówki, dokonanej przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie według projektu inż. B. Laszki. To najmniejsze schronisko Tatr polskich, znajduje się na wysokości 1333 m. Piękny stylowy budynek posiada maleńką jadalnię, kuchnie, drewnianą werandę oraz pokoje noclegowe. Od 23 sierpnia 2009 roku schronisko jest imienia Władysława Krygowskiego — specjalisty w dziedzinie na Hali OrnakDrewniano — kamienne schronisko PTTK stoi małej Polance Ornaczańskiej, zostało wybudowane w latach 1947-49 według projektu znanej zakopiańskiej architektki Anny Górskiej. Swoim wyglądem i wykonaniem nawiązuje do tradycji budownictwa góralskiego oraz stylu zakopiańskiego. Uroczystego otwarcia schroniska dokonano w dniu 8 sierpnia 1948 r. i od tego czasu służy ono turystom cały czas. Od 1973 roku jego patronem jest prof. Walery Goetl — geolog, taternik oraz działacz ochrony przyrody. Pierwszym kierownikiem był Stanisław Marusarz — wybitny narciarz, wielokrotny olimpijczyk oraz w czasie wojny kurier PTTK na Ornaku czynne jest cały rok, w budynku oprócz pokoi sypialnych mieści się duża stylowa jadalnia, świetlica oraz niewielka biblioteka. Schronisko jest świetnym miejscem wypadowym do wycieczek na Czerwone Wierchy i grań w Dolinie ChochołowskiejJest to największe schronisko po polskiej stronie Tatr. Pierwsze schronisko wybudowane przez warszawski Klub Narciarski w 1935 r. pod koniec wojny w 1945 r. zostało spalone przez Niemców. Na jego miejsce w l. 1951-53 wystawiono obecne wg projektu architektki zakopiańskie Anny Górskiej. Obok schroniska wybudowano w 1955 r. pierwszą w Tatrach elektrownię wodną, wykorzystującą wody Jarząbczego Potoku. Podczas drugiej pielgrzymi do kraju, r. przebywał w Dolinie Chochołowskiej Ojciec Święty Jan Paweł II. Pobyt ten został upamiętniony tablicą pamiątkową przy wejściu do w Dolinie RoztokiDrewniany budynek leżący na uboczu głównych ciągów turystycznych. Pierwsze schronisko zostało wybudowane przez Towarzystwo Tatrzańskie w 1876 roku i przetrwało 37 lat. W 1913 roku stare schronisko zostało rozebrane i w innym mniej wilgotnym miejscu został wybudowany nowy budynek. W schronisku gospodarzył sławny góralski muzykant Bartuś Obrochta. Pomimo dokonywanych tutaj modernizacji budynek został jednym z niewielu drewnianych schronisk, które w swej architekturze i prawdziwej turystycznej atmosferze zachowało klimat i dawny styl. Panuje w nim cisza i spokój, miejsce stanowi bazę wypadową do Doliny Pięciu Stawów Polskich i Morskiego Oka. Schronisko w Roztoce nosi imię znanego poety i miłośnika Tatr Wincentego Pola, znajdziemy tutaj pokoje noclegowe, stylową jadalnię i świetlicę.
W ostatnim czasie do schroniska dociągnięta została kanalizacja i nowy kabel energetyczny. 31 maja 2022 roku doszło w budynku do pożaru, który na szczęście udało się szybko opanować, a Tatry to jedyne góry wysokie na lini łączącej Alpy z Kaukazem. Tatry to też miejsce, w którym czuję się najlepiej i najpełniej odpoczywam. Ekstatycznie ubóstwiam chodzić po górach i obok podróżowania po świecie – to moja druga (a może nawet pierwsza?) największa pasja. Żywię głęboką nadzieję, że zdrowie jeszcze długo pozwoli mi zdzierać na trekkingach bieżniki górskich butów. Jeśli czasem tu zaglądacie to wiecie, że urodziłam się w Zakopanem, a większość swojego życia spędziłam w Kościelisku. Tatry znam bardzo dobrze, ale nie żyję w przeświadczeniu, że skoro to moje podwórko to się znam najlepiej w całej galaktyce. Przez lata dreptania po górach jakąś wiedzę jednak posiadam i chętnie się nią z Wami podzielę! Pokażę Wam najpiękniejsze miejsca w Tatrach, które warto odwiedzić i podpowiem z jakich szlaków można podziwiać najbardziej upajające panoramy! W dzisiejszym wpisie chciałabym Wam wskazać te szlaki tatrzańskie, które według mnie są najbardziej magiczne. Znajdziecie tu trasy łatwe – idealne na rozruch, a także bardziej wymagające. Powiem Wam także jak dbać o bezpieczeństwo w górach, pokażę trochę zdjęć ku inspiracji i podpowiem, co trzeba spakować do plecaka na górską wycieczkę. Tatry są dla mnie odrobinę zaczarowanym miejscem. Chodźcie poczytaj jak bardzo! Tatry – najpiękniejsze szlaki dla początkujących i zaawansowanych. Dolina Kościeliska i Staw Smreczyński Wycieczka do Doliny Kościeliskiej i nad Staw Smreczyński jest idealną propozycją na rozruch przed zdobywaniem tatrzańskich szczytów. Jest też opcją dla tych, którzy nie chcą skakać po skałach tylko zażyć delikatnego popasu. Dolina Kościeliska liczy 9 km i jest drugą co do wielkości doliną w polskich Tatrach. Jej wylot znajduje się w Kirach, w Kościelisku. Z Zakopanego można dostać się własnym transportem lub busami kursującymi średnio co 30 minut (w sezonie częściej). Od wylotu Doliny Kościeliskiej do schroniska na Hali Ornak wiedzie 6 km drogi, a całość wycieczki zajmuje ok 1,5 h. Po 4 km od wylotu dociera się do Hali Pisanej. Do tego momentu szlak biegnie całkiem łagodnie. Od Hali Pisanej do końca trasy kilka razy trzeba podejść delikatnie pod górkę, ale naprawdę delikatnie – tak, jakby Was George Clooney posmyrał po policzku! W schronisku na Hali Ornak polecam posilić się przepyszną szarlotką i popatrzeć na cudowną panoramę z dominującą w krajobrazie Bystrą – najwyższym szczytem Tatr Zachodnich (2248 Po krótkim odpoczynku odbija ze schroniska na kamienistą drogę do Stawu Smreczyńskiego. To jakieś 30 minut spaceru. Legenda głosi, że jezioro jest bezdenne, a sam Staw Smreczyński uznawany jest za jedno z piękniejszych miejsc w Tatrach. Stanisław Żeromski pisał, że Dolina Kościeliska jest majstersztykiem przyrody – zacznijcie więc swoją przygodę z górami właśnie od tego miejsca! Trasa Dolina Chochołowska – Grześ – Rakoń – Wołowiec To jest moja najukochańsza trasa w całych Tatrach! Jeśli nie zrobię jej chociaż raz w roku, to czuję się smutna. Dla osób w miarę aktywnych i lubiących duuuużo chodzić pod górę, a także dla ludzi z dobrym zdrowiem i kondycją – ten szlak to marzenie! Zacząć trzeba od Doliny Chochołowskiej, która niestety jest doliną dość monotonną i skąpą w malownicze widoki. Od wylotu doliny do schroniska trzeba pokonać 7,5 km oraz 250 m różnicy wzniesień. Można zaoszczędzić 3,5 km nudnego marszu asfaltową drogą i wsiąść w płatną kolejkę, która zawiezie Was do Polany Hucisk. Stąd rusza ubitą drogą do schroniska na Polanie Chochołowskiej. Po godzinie marszu dociera się do największej łąki w Tatrach, usianej zabytkowymi szałasami. To historyczny obraz kulturze pasterskiej, wciąż jeszcze żywej na Podhalu. W schronisku musicie zrobić jedną ważną rzecz – koniecznie zjedzcie szarlotkę z sosem jagodowym. Jest to najpyszniejszy deser w tej szerokości geograficznej! Zamówcie od razu dwie porcje, bo i tak je spalicie w dalszej części dnia. Ze schroniska ruszacie starą drogą górniczą za żółtymi szlakami. Dreptacie sobie ok 3 km pod górę, między rumowiskami i świerczynami. Po mniej więcej 1,5 godzinie docieracie na szczyt Grzesia (1653 m Tam dostajecie oczopląsu, gdyż panoramy bankowo wbijają Was w ziemię. Ale to nie koniec atrakcji! Idziecie dalej przez Łuczniańską Przełęcz i Długi Upłaz na kolejny szczyt – Rakoń (1879 m Stąd widoki są absolutnie fantastyczne! Widać słowackie Tatry, nasze Tatry Wysokie i dalszą część Tatr Zachodnich, a także wszystkie Stawy Rohackie. Jeszcze tylko 35 minut naprawdę ostrej wędrówki pod górę i voilá! – docieracie na szczyt Wołowca (2064 fot. Kinga Madro Trzeba będzie Was ściągać stąd siłą, bo ogrom piękna i przestrzeni nie pozwoli Wam ot tak zejść szybko ze szczytu. Chyba, że będzie zanosić się na burzę – wtedy macie spier….w podskokach na dół! Drogę powrotną możecie zrobić tym samym szlakiem, ale proponuję zejść Wyżnią Doliną Chochołowską, w której żyją świstaki i nierzadko słychać tu ich pogwizdywania. Trasa zejściowa – jak każda przy dającym się już we znaki zmęczeniu – jest szalenie nudna i ciągnie się w nieskończoność. Finisz następuje po 1,45 h – 2 h przy schronisku, z którego trzeba znowu pokonać 7 km do parkingu lub przystanku autobusowego. Zbyt dużo? Naaaah! Pokochacie to zmęczenie! fot. Kinga Madro Trasa Rusinowa Polana – Gęsia Szyja – Wielki Kopieniec – Nosal Tatry mają to do siebie, że mogą przeorać Was jak rolnik pole, albo zmęczyć tylko troszkę. Załóżmy, że padliście po powyższej górskiej wyrypie, ale mimo wszystko coś byście kurde zrobili. Zamiast leżeć i dogorywać możecie rozruszać łydkę i zrobić „delikatną” przebieżkę. W tym celu warto się wybrać na całodniową wycieczkę, której początkiem jest Rusinowa Polana. Dojeżdżacie do miejsca, które nazywa się Zazadnia i idziecie w miarę płaską drogą na polanę, z której będziecie mogli podziwiać najpiękniejszą panoramę Tatr. Celowo piszę, że droga jest w miarę płaska, bo niby nie jest trudna, ale raz wyprzedziła mnie krewka babeczka w przedziale wiekowym 70 – 100, która pędziła w pełnym stroju góralskim do znajdującego się nieopodal kościoła na Wiktorówkach. Po 1,5 h marszu Rusinowa Polana wita Was tak : Chwila odpoczynku, łyk herbaty i ruszacie dalej. Czeka Was bowiem godzina drogi do reglowego szczytu Gęsia Szyja (1489 m po licznych i stromych schodach. Stamtąd macie kilka opcji powrotu, ale proponuję Wam dwie wersje wycieczki. Możecie iść za zielonym szlakiem do schroniska Murowaniec, albo odbić na czerwony i pomaszerować przez Waksmundzką Polanę, aż do rozwidlenia szlaku przy Polanie Kopieniec. Tam szlak zmieniacie na zielony, błądzicie trochę po lesie poszukując Wielkiego Kopieńca (1328 m w końcu na niego wchodzicie, a następnie hyc wskakujecie na żółty szlak i po 45 minutach wychodzicie na Polanę Olczyską. Potem idziecie zmęczeni kolejne 30 minut i nagle bum – jesteście na szczycie Nosala (1206 m No niezgorsza to jest trasa! Tatry to góry, w których każdy znajdzie jakieś miejsce dla siebie. Nie trzeba pokonywać Bóg wie jakich wysokości żeby się doszczętnie zajechać. Czemu ta opcja reglowej trasy jest fajna? Bo macie tu dużo lasu, dużo ciszy, dużo nasłuchiwania pomrukiwań niedźwiedzi w krzakach, Bardzo lubią tę okolicę, ale przede wszystkim , bo nawet w sezonie zdarza się tu prawie ZERO człowieków. W skali 10/10 oceniam na 11. Trasa Kościelisko – Droga Pod Reglami – Przysłop Miętusi Ileż ja mam wspomnień z tego miejsca! Całe moje dzieciństwo kręciło się wokół tego szlaku! W zimie rodzice siłą ściągali mnie z Drogi pod Reglami, gdyż ze śpikiem wiszącym mi z nosa do pasa zajęta byłam pokonywaniem zawrotnych prędkości w zjeździe na jabłuszku. W lecie bawiłam się z całą smarkatą bandą w dom, w chowanego, w więzienie, w sarny wodne (nie pytajcie nawet co to), w robienie pułapki na pijanego sąsiada, a także oddawałam się konsumpcji borówek w lesie. Trasa na Przyszłop Miętusi czy inaczej Staników Żleb to krótki, bo zaledwie półtoragodzinny szlak, ale nie wiem czemu zawsze dający mi w kość. Ciekawostką jest to, że przez długie lata wprost nienawidziłam tej drogi. Dziś z przyjemnością robię sobie popołudniowe spacery. Trasa ma dwa wejścia – pierwszy w Dolinie Kościeliskiej, drugi – tuż nad moim domem:) Z Doliny Kościeliskiej trzeba odbić na Ścieżkę nad Reglami (przy pierwszym mostku kierujcie się na czarny szlak) i po godzinie dość forsownego spaceru dociera się na Przysłop Miętusi. Opcja druga to szlak czerwony, który możecie zacząć na dziko przez pola od przystanku autobusowego na Nędzówce, albo Drogą pod Reglami dojść do początku szlaku. Ta trasa również jest całkiem wymagająca i w moim przypadku niemal zawsze powoduje wychodzące prosto z trzewi jojcenie : Jezu, ile jeszcze pod tę zasraną górę?, chociaż od lat doskonale znam odpowiedź. Jak już przedrzecie się przez te chaszcze i lasy – zastaniecie widoki wcale niebrzydkie! Z Przysłopu Miętusiego możesz w 15 minut zejść do Doliny Małej Łąki, o której już spieszę Wan opowiedzieć! Trasa Dolina Małej Łąki – Przełęcz w Grzybowcu – Polana Strążyska – Droga nad Reglami – Hotel Górski na Kalatówkach Powyższa propozycja to kolejna trasa, która w zasadzie tylko w kilku miejscach może zaskoczyć Was tłumem ludzi. Chodzę nią bardzo często i muszę powiedzieć, że popularność tego szlaku nie jest specjalnie duża. Istnieje więc szansa, że będziecie mogli w zupełnej ciszy rozkoszować się górsko – leśnym krajobrazem. Dolina Małej Łąki to brama do szlaków na Giewont oraz na Czerwone Wierchy. Ja natomiast wezmę Was na wycieczkę „pomiędzy”. Jest to spacer po części reglowej Tatr. Całość trasy od wejścia do Doliny Małej Łąki, przez Przełęcz w Grzybowcu i dalej Drogą nad Reglami do Kalatówek liczy ok 4 – 5 godzin. Kilka razy będziesz szli ostro pod górę, a w niektórych miejscach tylko łagodnie trawersowali. Czeka Was natomiast całkiem sporo chodzenia. Nie zniechęcajcie się jednak, bo powiem Wam jedno – ciepły strudel z jabłkami popijany kawą na tarasie Hotelu Górskiego na Kalatówkach wart jest wszystkich Waszych odcisków! Śmiało zamówcie drugą porcję, bo Tatry po raz kolejny załatwiły Wam ujemny bilans kaloryczny. Trasa Morskie Oko – Szpiglasowy Wierch – Dolina Pięciu Stawów Polskich Kocham, kocham, kocham! To naprawdę długa i męcząca trasa, ale przynajmniej raz w życiu trzeba ją przejść. Osobiście jestem większą entuzjastką Tatr Zachodnich, niż Tatr Wysokich, ale ten szlak skradł me serce od pierwszego wejrzenia. Najfajniejsze jest to, że w tym właśnie miejscu zainaugurowałam podróżniczo – górskie życie mojego plecaka, z którym po dziś dzień przemierzam świat! #chlip. Wycieczkę zaczyna się na Palenicy Białczańskiej, która jest najbardziej zaludnionym miejscem w Tatrach. Stąd wszyscy pędzą nad Morskie Oko. Polecam Wam wstać naprawdę wcześnie rano. Pierwsze busy na Palenicę jeżdżą z Zakopanego od a jak macie własny transport to gorąco zachęcam do wyjścia z domu wraz z pierwszym pianiem koguta i wczesnoporanne ruszenie ku przygodzie. Szlak do Morskiego Oka jest niemożebnie nudny – nie bójmy się tego słowa. To długa i asfaltowa droga, która ciągnie się 9 km do schroniska. Oczywiście to, że jest długo oraz nieciekawie nie znaczy, że macir od razu wskakiwać do powozu i czekać, aż dostojnie zajedziecie konno do Włosienicy. Póki macie siłę, zdrowie oraz sprawne nogi to używacie ich zgodnie z przeznaczeniem i temat jakby nie podlega dalszej dyskusji. Szpiglasowa Przełęcz (2110 m i Szpiglasowy Wierch (2172 m to teren z wprost oszałamiającymi widokami! Nim ruszycie żółtym szlakiem ze schroniska nad Morskim Okiem, odpocznijcie i pokontemplujcie chwilę nad wodą. Morskie Oko to jedno z ładniejszych jezior górskich w Europie. Drugie śniadanie zjedzone tutaj będzie smakowało naprawdę wyjątkowo! Jak już zjecie kanapkę z jajkiem i kabanosy to czas ruszać. Przed Wami 4 godziny forsownego marszu, 8 km męczących trawersów i 750 m sumy wzniesień. Szlak został kiedyś nazwany pogardliwie Ceprostradą. Wyjście na Szpiglasową Przełęcz jest długie, ale stosunkowo łatwe. Dużym wyzwaniem jest natomiast zejście do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Jeśli nie czujecie się pewnie na skalnej ekspozycji, osypujących się piargach i łańcuchach – rozważcie powrót tą samą drogą, a Stawy zostawcie sobie na inny czas. Ten odcinek zejściowy jest nieprzyjemny i potrafi zblokować głowę. W niektórych momentach trzeba usiąść na dupsku, w niektórych mocno podciągnąć na wyrobionych już łańcuchach. Jeśli pojawi się chociaż cień wątpliwości – schodźcie do Morskiego Oka. Gwiazdorzenie możecie spokojnie zostawić snickersowi. Wasze żyćko, komfort oraz zdrowie są najważniejsze! Natomiast jeśli wieszanie się po łańcuchach nie jest Wam straszne to kontynuujcie wędrówkę w dół żółtym szlakiem, żeby po 2h zasiąść z gracją na ławce przed schroniskiem w Pięciu Stawach, które irytująco jest nazywane przez wszystkich Piątką. Zażyjcie sobie relaksu, albowiem droga do domu to kolejne 2,5 godziny schodzenia Doliną Roztoki i kawałkiem asfaltu do Palenicy. Będziecie się czuli jak zmięta stówka w portfelu, ale ten rodzaj zmęczenia to najlepsze, co może się Wam przydarzyć w górach! Trasa Hala Gąsienicowa – Czarny Staw Gąsienicowy – Kasprowy Wierch Kasprowy Wierch i Hala Gąsienicowa to tatrzańskie klasyki, do poznania których zachęcam Was w różnych porach roku. Hala Gąsienicowa jest moim zdaniem najpiękniejsza jesienią, kiedy wszystko nabiera rudawo -czerwonego odcienia, a także latem, kiedy rośnie różowa wierzbówka. Na Halę Gąsienicową prowadzą dwie trasy – przez Jaworzynkę i Boczań. Ta pierwsza wiedzie dość stromą ścieżką i żlebami wśród kosodrzewin. Droga przez Boczań wydaje się być łagodniejsza, ale też trzeba się porządnie namachać łydką! Obydwie trasy mają swój początek w Kuźnicach. Po dotarciu do schroniska Murowaniec na Hali Gąsienicowej warto udać się na krótki spacer pod Czarny Staw Gąsienicowy. W tym miejscu odsłania się dla Was cała Orla Perć. Jeśli starczy Wam sił, a niechaj Wam starczy, to wyjdźcie na Kasprowy Wierch (1987 m Żółtym szlakiem zajmie Wam to jakieś 1,30 -2 h, a widoki po drodze są naprawdę epickie! W gratisie można spotkać kozicę na spacerze. Szłabym jak chłop po czereśnie do sadu! Trasa na Czerwone Wierchy – byle nie na Ciemniak z Doliny Kościeliskiej! Czerwone Wierchy najlepiej przejść w okresie jesiennym. Kolory są wtedy tak obłędne, że można po prostu oszaleć! Szlaków prowadzących na Czerwone Wierchy jest kilka. Ponieważ składają się one z czterech szczytów: Kopy Kondrackiej (2005 m Małołączniaka (2096 m Krzesanicy (2122 m oraz Ciemniaka (2096 m – opcję możecie sobie dowolnie wybrać. W mojej opinii najfajniej wychodzi się na Czerwone Wierchy z Doliny Małej Łąki i potem przez Kondracką Przełęcz na Kopę. Druga bardzo spoko trasa to wyjście z Doliny Kondratowej prosto (a właściwie stromo) na Kopę Kondracką, a potem dalsze wędrowanie szczytami. Najgorszą z możliwych tras jest dla mnie wyjście na Ciemniak z Doliny Kościeliskiej. W Tatrach są dwa szlaki, których pasjami nie dzierżę. Wpadam w bezdenną rozpacz jak mam nimi iść, a czasem niestety muszę. Pierwszy to Starorobociańska Dolina, a drugi – właśnie ten. Droga na Ciemniak z Doliny Kościeliskiej zdaje się nie mieć końca. To jedna z tych dróg, który każdy kolejny zakręt przynosi nowe wzniesienie i rozczarowanie, a potem kolejne i kolejne. I tak przez niemal cztery bite godziny! Ja wybieram tę trasę tylko do schodzenia i zaprawdę powiadam – w życiu nic nie dłuży mi się tak bardzo, jak czekanie jej końca. Ale koniecznie wyjdźcie na Czerwone Wierchy – to kolejna cudowność, jaką oferują Tatry! Trasa Hala Gąsienicowa – Przełęcz Krzyżne – Dolina Pięciu Stawów Polskich Przełęcz Krzyżne (2112 m to trasa nielicha! Mimo, że szlak jest pierońsko długi, momentami trudny i mozolny (w kulminacyjnym podejściu bardzo niestabilne piarżyska) – warto podjąć trud. Większość drogi prowadzi przez nużącą Dolinę Pańszczyca. Ostatni odcinek szlaku na Krzyżne, który wiedzie od Hali Gąsienicowej jest naprawdę stromy. W niektórych miejscach szłam na czworaka, coby się nie zabić. Widoki natomiast rekompensują wszystkie niedogodności – zobaczcie na zdjęcie, które jakiś randomowy turysta zrobił mi kalkulatorem! Szlak na Krzyżne raz autentycznie pozbawił mnie sił. Jak zeszłam umordowana słońcem i odciskami do Doliny Pięciu Stawów i uświadomiłam sobie, że czekają mnie jeszcze 2 godziny zejścia, a potem 20 km jazdy do domu w zatłoczonym busie, to prawie się popłakałam z żalu i zmęczenia. Ale ponieważ tworzę z górami związek o podłożu patologicznym, dostałam wieczorem schabowego z ziemniakami oraz mizerią i w mig zapomniałam o całej sprawie! W mojej skromnej opinii trasa na Krzyżne nie jest odpowiednia dla ludzi z lękiem wysokości. Kilka miejsc jest mocno eksponowanych, więc jeśli na widok otwartych przestrzeni trzęsą się Wam kolana – odpuśćcie i ruszajcie na lżejszy szlak. Nie wszyscy zdobywają Everest, nie wszyscy muszą wychodzić na Krzyżne. Safety first jak mawiają w klubach na Ibizie! Trasa Dolina Kościeliska – Hala na Stoły. Sięgaj tam, gdzie nikt nie sięga! Nie będzie przesadą jak powiem, że Hala na Stoły jest tak popularna wśród odwiedzających Tatry jak moja suknia z cekinami na pewnej szkolnej dyskotece. Nikt mnie wtedy nie poprosił o chodzenie i pamiętam, że było mi bardzo przykro! Dlatego nie pozwolę aby Hala na Stoły smutna podpierała ścianę! Jestem przekonana, że dostrzeżecie jej filuteryjne spojrzenie spod rosnących tam szarotek! A żeby było mało – szlak na Stoły znakował własną ręką nieletni Mieczysław Karłowicz (słynny kompozytor i dyrygent, miłośnik Tatr). Polana na Stołach jest idealna na wyciszenie, leżenie w trawie (byle nie bardzo wysokiej, bo lubią tam pełzać żmije), a także zobaczenie najlepiej zachowanych szałasów pasterskich w Tatrach. A wszystko to w zasięgu ok 40 minut forsownego spaceru z Doliny Kościeliskiej. Tatry praktycznie – co spakować do plecaka, jak dbać o bezpieczeństwo w górach i dlaczego nie warto być chojrakującym ignorantem? O górach mogę pisać i opowiadać godzinami. Lubię się w nich zmęczyć, przewietrzyć głowę i ukoić wszelkie niepokoje. Jestem w nich bardzo ostrożna i mimo mojej narwanej natury to naprawdę niezwykle rzadko podejmuję w górach szaleńcze akcje. Odczuwam wielki respekt do gór i naprawdę wierzę, że one jasno dają nam sygnał kiedy czują, że jesteśmy dla nich nieproszonym gościem. Zawsze apeluję o rozsądek i szacunek dla świata natury. Góry nie lubią egoistów i chojraków. Czasem utrą nosa, a czasem pozbawią życia. Jak dbać o bezpieczeństwo w górach i co spakować do plecaka na wycieczkę w góry? Poniżej przedstawiam 10 najważniejszych zasad, które warto pamiętać, a przede wszystkim – stosować. Przed wyjściem na szlak zawsze sprawdzajcie pogodę. W moim wpisie o tym jak nie być dzbanem w górach mówiłam, że kiepska pogoda rzadko przechodzi bokiem. Jeśli na horyzoncie pojawiają się chmury i czuć burzę w powietrzu, to raczej nie zakładajcir, że to nic wielkiego tylko potraktuj poważnie. Jeśli pogoda skiepści się w trakcie wycieczki – o co w górach nietrudno – nie napierajcie jak taran na szczyt tylko wycofujcie się czym prędzej na dół. Góry nie znikną, a Wy ze świata – a i owszem możecie; Zawsze wychodźcie na wycieczki wcześnie rano. Najwięcej załamań pogody jest właśnie popołudniami i zaczynanie długiej trasy po godzinie jest tak głupie, że aż nie chce mi się tego komentować. Jeśli chcecie się cieszyć widokami bez tłumu ludzi, nie lubicie uciekać nocą przed budzącymi się do życia zwierzętami, albo nie macie ochoty umykać przed burzą po śliskich skałach – wyjdźcie na szlak skoro świt! Spanko zrobicie sobie po wycieczce. Przed wyruszeniem w Tatry zadbajcie o kondycję i sprawdźcie swój stan zdrowia. Pewne schorzenia niestety nie pozwalają na kicanie po górskich szczytach. Pomyślcie wtedy, że podziwianie gór z dołu też jest spoko i nie próbujcie udowadniać swojemu organizmowi, że jednak się myli. Kroniki ratownictwa górskiego pełne są przypadków zasłabnięć, omdleń i śmiertelnych zawałów serca. Jeśli z aktywnością fizyczną u Was średnio, to nie ruszajcie zza biurka od razu na Orlą Perć. Zacznijcie powoli i spokojnie. Nawet jak jesteście wysportowani to dajcie organizmowi czas na oswojenie się z wysokością. Piszę to, bo sama kiedyś myślałam, że skoro dużo chodzę po górach i jestem na Ty z wysokością, to treking pod jezioro Riffelsee w Szwajcarii bez aklimatyzacji to pestka. No i wtem podczas wędrówki serce zaczęło mi się przewracać w klacie jak szalone, a każdy krok sprawiał ogromną trudność. Ekspresowo się nauczyłam, że aklimatyzacja i brak pośpiechu to słowa klucz w górach. Pamiętajcie! Choroba wysokościowa może dopaść człowieka już przy 2000 m i nie jest to tylko naukowy termin z książek o Himalajach. Ruszając w góry ZAWSZE poinformujcie bliskich o planowanej trasie, nawet o tej najbardziej trywialnej. Jak w czasie drogi zmieni się Wam plan i zapragniecie skręcić na inny szlak, to zadzwońcie i poinformuj o tym kogoś! Jeśli coś się Wam stanie, a bliscy nie będą wiedzieli, gdzie jesteście, to pomoc może do Was po prostu nie dotrzeć. Numer alarmowy do TOPR/GOPR W Polsce to 985 lub 601 100 300. Zapiszcie go w komórce i dzwońcie tylko wtedy, kiedy naprawdę poczujecie, że coś jest nie tak. Ratownicy górscy może i są na każde wezwanie, ale niekoniecznie na każde durne. Nie dzwońcie jeśli bolą Was nogi ze zmęczenia i chcielibyście zjechać autem ze schroniska do parkingu. Albo, że jest ciemno, a Wy nie masz latarki i nie wiecie co począć. Nie blokujcie ich pracy pierdami, bo może w tym samym czasie ktoś tej pomocy będzie naprawdę potrzebował. fot. Kinga Madro Przed wyruszeniem w góry spakujcie plecak tak, żebyście mieli ze sobą wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Od lat powtarzam, że góry to nie wybieg mody. Zestrojenie się od stóp do głów w najdroższe ciuchy oraz spakowanie najbardziej specjalistycznego sprzętu nie doda Wam ani zajebistości, ani tym bardziej nieśmiertelności. Idąc na całodniową wyrypę nie myślcie, że torebka kopertowa i sandałki na koturnie załatwią sprawę (podpatrzone na trasie do Doliny Pięciu Stawów). Spakujcie zapas wody, jedzenia, termos z herbatą, mapę, naładowany telefon oraz na wszelki wypadek powerbank. Coś do odkażania rąk, krem na słońce/wiatr/mróz, ciepłe ciuchy, kurtkę przeciwdeszczową, rękawiczki (przydadzą się na łańcuchy), czapkę, coś do ochrony na głowę jak świeci słońce, okulary przeciwsłoneczne, chusteczki higieniczne, jakiś podupnik do siedzenia na zimnych skałach, latarkę oraz apteczkę. Co powinno się znaleźć w apteczce górskiej? Nożyczki, jednorazowe rękawiczki, coś do dezynfekcji ran, plastry, bandaże, coś przeciwbólowego, leki brane na codzień oraz folia NRC. Dobrze jest też mieć małą kartkę z informacją czy na coś chorujemy, na jakie leki jesteśmy ewentualnie uczuleni oraz jaką mamy grupę krwi. Zabierzcie ze sobą swoje śmieci! Śmieci jak sama nazwa wskazuje są odpadami, które produkuje głównie człowiek, więc obowiązkiem każdego z nas jest zabranie tego co wynosimy na szczyt z powrotem na dół. Niby jest to oczywista oczywistość, niemniej patrząc na liczbę walających się śmieci w krzakach nie byłabym tego taka pewna, toteż uprzejmie przypominam. Zarówno w górach jak i w podróżowaniu powinniśmy zostawiać po sobie tylko dyskretną obecność, a nie wjeżdżać z buciorami na pełnej pi%$^ w czyjś świat. Pamiętajcie, że chociażbyście byli najważniejszymi ludźmi na planecie – przyrody to kompletnie nie interesuje. Dla niej jesteśmy tylko gośćmi. Góry to dom dzikich zwierząt. Wam nikt nie ładuje się z piwem na kanapę i drapiąc się po jajkach nie krzyczy – podaj mnie z lodówki jakieś przekąski. Nie włazi Wam do sypialni, nie wyciąga z łóżka żeby zrobić sobie wspólne zdjęcie. Nie głaska po głowie i nie karmi paluszkami lub chipsami. My ludzie odwalamy takie akcje nagminnie, gdziekolwiek byśmy się nie pojawili. Dokarmiamy dzikie zwierzęta, bo są przecież takie pocieszne! Potrafimy wleźć w gniazdo orła i zaburzyć równowagę w przyrodzie tylko po to, żeby ustrzelić unikatową fotkę. Chcemy koniecznie pogłaskać niedźwiedzia za uchem, albo chociaż dać mu kiełbasy z kanapki! Przed wyjściem w góry zalecam odgąpczenie mózgu i zachowywanie się jak człowiek dorosły i rozumny:) Bo jedyną rzeczą jaką możemy zrobić to dać zwierzętom żyć ich naturalnym rytmem i go nie zakłócać. To naprawdę nie jest trudne. W góry powinno chodzić się w towarzystwie. Mnie dość często zdarza się chodzić samej w góry, ale zawsze informuję bliskich jaki jest mój cel wycieczki, ustalam z nimi godzinę, na którą planuję wrócić i jeśli mam możliwość – daję znać w trakcie, że wszystko ok. Jeśli wybieramy się z kimś to pamiętajmy, że najważniejsza zasadą jest to, że skoro razem wyszliśmy to i razem wracamy. Nie zostawiamy kogoś w tyle jeśli nie jest dostatecznie sprawny, szybki lub nie czuje się najlepiej. Pamiętam jak kiedyś z moją przyjaciółką i kolegą poszliśmy na Starorobociański Wierch. Moja przyjaciółka nagle źle się poczuła i nawet przez chwilę rozważałam telefon do TOPRu, bo była bardzo słaba. Co zrobił nasz kolega? Powiedział tylko – no to bajo!, po czym radośnie się oddalił, zostawiając po sobie tuman kurzu. Tak nie robimy – nie jesteśmy egoistycznymi siurkami. Jeśli widzicie, że ktoś potrzebuje wsparcia na szlaku, nie radzi sobie na łańcuchach, albo ma jakieś lęki związane z wysokością, wyjściem, zejściem – zapytajcie czy potrzebuje pomocy. Nie udawajcie, że właśnie kłaczek wpadł Wam do ucha i nie słyszycie jak ktoś pyta, czy możecie pomóc. Polskie Tatry zajmują 175 km kw i posiadają 245 km oznakowanych szlaków. Urlopu i chyba życia Wam nie starczy żeby przejść je wszystkie. W związku z tym apeluję o nie włażenie na tereny zamknięte dla turystów i odkrywanie nieznanego. Poznajcie najpierw to co znane, a potem się zajmijcie szukaniem przygód. Tatrzański Park Narodowy zamyka dla ruchu turystycznego pewne obszary nie z nudów i braku ciekawszych zajęć, a z potrzeby chronienia unikatowej fauny i flory. Uszanujcie ich pracę i nie wściubiajcie nosa za tabliczkę ZAKAZ WSTĘPU. fot. Kinga Madro Idąc w Tatry spakujcie do głowy odpowiedzialność i zdrowy rozsądek. Jeden z ratowników górskich powiedział kiedyś, że sto lat istnienia TOPR-u, to sto lat tradycji i sto lat głupich wypadków. Ludzie giną w górach lub tracą zdrowie przez własną lekkomyślność i brawurę. Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu, ale mamy wpływ na samego siebie. Na to jakie kroki podejmujemy i jakie ryzyko chcemy ponosić. Nie róbmy nigdy nic na siłę, ani nie udowadniajmy światu, że możemy wszystko. Moja 89 – letnia babcia zawsze powtarza, że na siłę to się można co najwyżej zesrać, a i to czasem nie wychodzi najlepiej. Bądźcie zatem jak Babcia Hania i kochajcie te nasze Tatry z głową! Spodobał się Wam mój wpis? Będzie mi miło jeśli go skomentujecie, albo udostępnicie dalej w świat! A jeśli macie ochotę: a) pośmiać się, podyskutować i zainspirować się do podróży – zapraszam jakże pięknie na mój fanpage na FACEBOOKU b) pooglądać zdjęcia z drogi i sprawdzić, jak wyglądają niepoważne instastories- znajdziecie mnie na INSTAGRAMIEWyposażenie i zakres świadczonych usług przez schroniska w Polsce. Szczegółowe wymagania co do wyposażenia oraz zakresu świadczonych usług przez schroniska w Polsce określa załącznik nr 6 do rozporządzenia Ministra Gospodarki i Pracy z dnia 19 sierpnia 2004 r. w sprawie obiektów hotelarskich i innych obiektów, w których są świadczone usługi hotelarskie.
Dzisiaj, gdzieś w Tatrach (c) 1005dni ... czyli w co się bawić, gdy mamy dzień extra:) Nie będzie to rozprawa o trenowaniu w ósmy dzień tygodnia - czasami tak się pięknie wszystko ułoży, z prognozą pogody włącznie, no po prostu wszystko mówi: "wyjedź gdzieś". Co serce każe połączyć z treningiem, a rozum - z pożytecznym zadaniem do zrealizowania:) Dawno temu, gdzieś w Tatrach (c) 1005dni I nie, nie będzie to również opowieść o wędrowaniu po górach w stylu flanelowa koszula w kratę względnie wiele warstw technicznych coś-tam-texów, z nieodłącznym plecakiem o pojemności 40 litrów. Minimum. To wychodzi jakieś... połowa mojej wanny. Kiedyś też chodziłam z takim plecakiem [dowód w postaci fotki dołączam, postać jakby wielbłąd w centralnej części kadru to ja]. Plecak posiadał ładowność wewnętrzną oraz zewnętrzną, a tej ostatniej zwykle korzystały rzeczy absolutnie niezbędne: półlitrowy kubek aluminiowy, dosychający ręcznik i pluszowy króliczek. Słońce słońcem, ale śniegu mało... (c) 1005dni To było dawno temu i sama nie pamiętam, co w tym plecaku nosiłam. To było tak dawno, że w ogóle to nie o tym miał być ten wpis;) Chociaż objuczonych turystów mijałam dzisiaj wielu, to sama wystartowałam z maleńkim camelbakiem. Zastanawiając się, czy zapasowa koszulka na przebranie (która ledwo się do tego plecaczka zmieściła) nie jest już fanaberią [nie jest, przebrać w coś suchego przed zbieganiem - fajna sprawa]. Piękna ścieżka zbiegowa (c) 1005dni A jak się dzisiaj biegało w tatrzańskich krajobrazach - przedstawiam na obrazkach. Czego nie widać, to paskudnie oblodzone odcinki tras oraz dzikie tłumy turystów i "turystów". Z tym pierwszym próbowałam sobie radzić, a to obiegając po śniegu przez las, a to kicając z wyczuciem [haha] po wystających kamieniach, albo ostatecznie ratując się ślizgiem przez środkowe pole zlodowacenia [to już się chyba nie liczy jako bieganie]. Z tym drugim natomiast nie tyle próbowałam sobie radzić (zaliczyłam dwukrotnie zderzenie z dzieciakami zagapionymi w swoje smartfony), co wykorzystałam ten tłum. Jako kibiców. Pewnie jeszcze o tym nie wiedzą, ale właśnie dzisiaj na trasie stali się moimi kibicami. I przysięgam, od razu lepiej się biegnie - gdyby nie moi kibice, nie zrobiłabym 27. kilometra w niecałe 5 minut;) Na poprawę statystyk treningowych polecam również inne dzisiejsze doświadczenie. Otóż zaliczyłam wyścig z... bryczką konną, zjeżdżającą ze szlaku do miasta. Wygrałam. +10 do biegowego morale;)))
Schronisko górskie PTTK na Hali Ornak im. Walerego Goetla. Schronisko turystyczne znajdujące się na Małej Polance Ornaczańskiej w górnej części Doliny Kościeliskiej w Tatrach Zachodnich na wysokości 1100 m n.p.m. Schronisko jest otoczone kompleksem leśnym, który jest obszarem ochrony ścisłej. Z okien schroniska rozległe widoki na Pożar schroniska w Tatrach. Z ogniem walczyli turyści Data utworzenia: 31 maja 2022, 18:22. Obsługa schroniska na Hali Kondratowej przy pomocy turystów zdołała ugasić pożar, który wybuchł we wtorek na poddaszu tego drewnianego, zabytkowego schroniska. Spaliło się około 20 metrów kwadratowych gontowego dachu. Nikt nie ucierpiał – powiedział dyżurny zakopiańskiej straży pożarnej. Tatry. Pożar schroniska na Hali Kondratowej. Foto: Grzegorz Momot / PAP "Sytuacja jest opanowana. Na miejscu strażacy prowadzą prace rozbiórkowe spalonej konstrukcji i zabezpieczają budynek. Jeszcze nie wiadomo, co mogło spowodować pożar na poddaszu schroniska" – wyjaśnił PAP dyżurny strażak. Na Halę Kondratową po godzinie 16 dotarło kilka jednostek straży pożarnej. Dojazd do schroniska nie jest łatwy, ponieważ z Kuźnic wiedzie tam jedynie trakt śródleśny ze sporymi podjazdami. W wyniku akcji gaśniczej cześć budynku została zalana wodą i pianą gaśniczą. Schronisko turystyczne PTTK na Hali Kondratowej w całości jest zbudowane z drewnianych bali. Mieści się przy południowej ścianie Giewontu na wysokości 1333 m Jest to najmniejsze schronisko w polskich Tatrach. Dysponujące 20 miejscami w pokojach 6- i 8-osobowych. Budynek został wzniesiony przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie w latach 1947–1948. W 1953 r. schronisko zostało częściowo zniszczone przez kamienną lawinę, która zeszła ze stoków Giewontu. Zobacz także (Źródło: PAP, OSP ) /6 Grzegorz Momot / PAP Obsługa schroniska na Hali Kondratowej przy pomocy turystów zdołała ugasić pożar, który wybuchł we wtorek na poddaszu tego drewnianego, zabytkowego schroniska. /6 Grzegorz Momot / PAP Spaliło się około 20 metrów kwadratowych gontowego dachu. Nikt nie ucierpiał – powiedział dyżurny zakopiańskiej straży pożarnej. /6 Grzegorz Momot / PAP "Sytuacja jest opanowana. Na miejscu strażacy prowadzą prace rozbiórkowe spalonej konstrukcji i zabezpieczają budynek. Jeszcze nie wiadomo, co mogło spowodować pożar na poddaszu schroniska" – wyjaśnił PAP dyżurny strażak. /6 Grzegorz Momot / PAP Na Halę Kondratową po godzinie 16 dotarło kilka jednostek straży pożarnej. Dojazd do schroniska nie jest łatwy, ponieważ z Kuźnic wiedzie tam jedynie trakt śródleśny ze sporymi podjazdami. /6 Grzegorz Momot / PAP Schronisko turystyczne PTTK na Hali Kondratowej w całości jest zbudowane z drewnianych bali. Mieści się przy południowej ścianie Giewontu na wysokości 1333 m /6 Grzegorz Momot / PAP Budynek został wzniesiony przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie w latach 1947–1948. W 1953 r. schronisko zostało częściowo zniszczone przez kamienną lawinę, która zeszła ze stoków Giewontu. Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:Największe lub najmniejsze, z kameralną atmosferą lub wprost przeciwnie – z ofertą prawdziwie hotelową, miejsca z kultowymi spotkaniami i festiwalami, zwyciężające w rankingach na najpopularniejsze górskie schronisko lub słynące z przepysznej szarlotki – to tylko kilka popularnych wyróżników schronisk w polskich Tatrach. Każdy kto wędrował po Tatrach na pewno miał okazję “zahaczyć” o jedno z nich – korzystał z noclegu, wstąpił na gorącą herbatę, albo chociaż sławną szarlotkę. I chociaż obecnie w wielu z nich brak już atmosfery dawnych schronisk, wciąż są to jednak miejsca, które oprócz dobrej kuchni i noclegu dają możliwość przeżycia górskiej przygody i poznania ciekawych ludzi. Schronisko PTTK Morskie Oko – nad największym jeziorem w Tatrach Stojące nad Morskim Okiem schronisko należy do najczęściej odwiedzanych, duża w tym zasługa jeziora – największego, ale też uznawanego za najpiękniejsze wśród tatrzańskich stawów. Schronisko warto odwiedzić o każdej porze roku. Spod budynku rozciąga się wspaniały widok na otoczone częściowo lasem i skalnymi ścianami Morskie Oko, nad którymi górują imponujące Mięguszowieckie Szczyty, ciemna ściana Kazalnicy i charakterystyczna sylwetka Mnicha. Morskie Oko jest świetnym punktem startu do wycieczek w wyższe partie Tatr, np. na Rysy, Przełęcz Pod Chłopkiem i Szpiglasową Przełęcz. Schronisko PTTK Morskie Oko to tak naprawdę 2 budynki: – „Nowe Schronisko”, które stoi nad samym jeziorem, posiada 36 miejsc noclegowych, jest też kuchnia i przechowalnia bagażu. – „Stare Schronisko” – znajduje się niedaleko “Nowego”, pełni funkcję noclegowni – do dyspozycji turystów są 43 miejsca (recepcja jest w Nowym Schronisku). Pierwsze schronisko nad Morskim Okiem wybudowano w 1874 r., niestety w 1898 r. budynek spłonął. Następne zostało oddane do użytku w 1908 roku. W międzyczasie jako schronisko służyła wozownia (dzisiejsze „Stare Schronisko”). W okresie międzywojennym budynek był rozbudowywany i modernizowany. W czasie II wojny światowej stacjonował tu oddział niemieckiej straży granicznej. Najdogodniejsza droga do schroniska prowadzi z Palenicy Białczańskiej – do przejścia jest ok. 8 km asfaltem. Od lat powojennych z miejscem tym związana jest rodzina Łapińskich. W latach 1945-1980 prowadzili je Wanda i Czesław Łapiński, potem do 1985 roku ich syn Wojciech, a po jego przedwczesnej śmierci, jego żona Maria – ona też, wraz z córką Patrycją i synem Jakubem, kieruje schroniskiem do dnia dzisiejszego. W 1997 roku miejsce to odwiedził papież Jan Paweł II. Schronisko nosi imię Stanisława Staszica, który w roku 1805 badał jezioro. „Stare Schronisko” – wozownia to obecnie najstarsze istniejące schronisko w Tatrach Polskich. Obydwa budynki schroniska zostały uznane za zabytkowe. Szczegóły: Morskie Oko jest punktem startu do wycieczek: – wokół stawu: spacer kamienną szeroką ścieżką Wokół Morskiego Oka, kierunek obojętny, czas obejścia ok. 1 h, znaki czerwone – nad Czarny Staw pod Rysami – jeden z piękniejszych tatrzańskich stawów, opis: Najpiękniejsze Stawy w Tatrach Polskich – propozycje wycieczek – na Rysy – 2 warianty: powrót ze szczytu tą samą drogą, lub zejście na stronę słowacką: opis: “Rysy od polskiej i słowackiej strony” – na Przełęcz Pod Chłopkiem – trasa uznawana za jedną z najpiękniejszych, trudna ze względu na dużą ekspozycję, od Czarnego Stawu szlakiem zielonym – do Doliny Pięciu Stawów Polskich przez Szpiglasową Przełęcz i zejście do Doliny Roztoki. Opisana trasa w odwrotnym kierunku: Szpiglasowa Przełęcz z “5” do Morskiego Oka – na Wrota Chałubińskiego (w Dolince za Mnichem odbijamy czerwonym szlakiem w kierunku przełęczy Wrota Chałubińskiego) – do Doliny Pięciu Stawów Polskich przez Świstówkę Roztocką i dalej do Doliny Roztoki. Szlak jest zamknięty od 1 grudnia do 15 maja. Opis drogi do schroniska: Droga do Morskiego Oka Schronisko PTTK nad Morskim Okiem Panorama znad Morskiego Oka Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich – najwyżej położone schronisko górskie w Polsce Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich to najwyżej położone schronisko górskie w Polsce – znajduje się nad Przednim Stawem, na wys. 1671 m Zazwyczaj jest bardzo oblegane, i trudno się dziwić, znajduje się przecież w jednym z piękniejszych miejsc w polskich Tatrach. Zarówno dolina, jak i schronisko są absolutnie warte odwiedzenia – miejsce polecamy przede wszystkim latem i jesienią, wtedy to możemy przejść szlakiem, który prowadzi obok Siklawy – największego wodospadu tatrzańskiego (około 70 metrów wysokości). A dodatkową nagrodą za trud wędrówki są nie tylko piękne widoki, ale też pyszna szarlotka, z której słynie “5”. Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich nosi imię Leopolda Świerza – taternika i badacza naukowego Tatr. Całoroczny budynek jest już piątym z kolei służącym jako schronisko w Dolinie Pięciu Stawów. Bez względu na warunki atmosferyczne czynne jest przez cały rok. Oprócz noclegów (67 miejsc) i wyżywienia oferuje wypożyczalnię sprzętu do turystyki zimowej oraz narty turowe, bezpłatną przechowalnię bagażu dla osób, które chcą wyjść “na lekko” w góry i kuchnię turystyczną dla osób z własnym prowiantem. Przy schronisku działa Szkoła Górska 5+ organizująca kursy lawinowe, kursy turystyki wysokogórskiej i turystyki zimowej. Ze schroniskiem związane jest kolejne już pokolenie rodziny Krzeptowskich – aktualnie gospodyniami są Marychna i Marta – wnuczki legendarnych Marii i Andrzeja Krzeptowskich. Kontakt i informacje szczegółowe można znaleźć na stronie internetowej: Schronisko jest świetną bazą wypadową, – na (Szpiglasowy Wierch) i dalej do Morskiego Oka: Szpiglasowy Wierch z “5” do Morskiego Oka – do Morskiego Oka przez Świstówkę (szlak czynny od połowy maja do końca listopada) – na Halę Gąsienicową przez Przełęcz Zawrat – na Halę Gąsienicową przez Kozią Przełęcz (przez Pustą Dolinkę) – na Halę Gąsienicową przez Przełęcz Krzyżne (z Doliny Pańszczyca można iść na Rówień Waksmundzką i Rusinową Polanę) – na Kozi Wierch – na poszczególne odcinki Orlej Perci od Przełęczy Zawrat, przez Kozią Przełęcz, Kozi Wierch, Granaty, Buczynowe Turnie aż po Krzyżne, – przez Przełęcz Zawrat na Świnicę i dalej na Kasprowy Wierch, – do Pustej Dolinki: Zimowa Dolina Pięciu Stawów i Pusta Dolinka. Opis drogi do schroniska: Dolina Pięciu Stawów Polskich Schronisko na Hali Kondratowej – najmniejsze schronisko w polskich Tatrach Wprawdzie Schronisko PTTK na Hali Kondratowej jest najmniejszym w polskich Tatrach, oferuje tylko 20 miejsc, ale jest dobrze znane turystom odwiedzającym Tatry – to właśnie tędy przebiega jeden z najpopularniejszych szlaków na Giewont. Co roku miejsce odwiedza kilka tysięcy osób, dla wielu jest to docelowy punkt dłuższego, górskiego spaceru – z Kuźnic (niebieskim szlakiem przez Kalatówki) dojdziemy w 1:10 h. W słoneczne zimowe dni spotkamy tu skiturowców odpoczywających w drodze na Kopę Kondracką lub Przełęcz pod Kopą, które są bardzo popularnym kierunkiem skiturowych wycieczek. Schronisko oprócz noclegów (20 miejsc w 3 pokojach 6- i 8-osobowych), prowadzi też przechowalnię nart, gospodę i bufet. Słynie z kameralnej atmosfery i pysznego piernika, nosi imię Władysława Krygowskiego – wielkiego znawcy Karpat. Obecny budynek wybudowało w latach 1947–48 Polskie Towarzystwo Tatrzańskie, rozbudowano je w roku 1950. Jego kierownikiem został Stanisław Skupień, narciarz i olimpijczyk. Po jego śmierci w 1983 r. zarządzanie przejął jego syn Andrzej. Od 2003 roku kierownikiem schroniska jest Iwona Haniaczyk, wnuczka Stanisława Skupnia i siostrzenica Andrzeja. Koło schroniska znajdują się ogromne, kilkudziesięciotonowe głazy – to pozostałości po kamiennej lawinie, która w 1953 r. zeszła z Długiego Giewontu. Wtedy to jeden z głazów spadł na budynek i wbił się w narożnik jadalni, a dwa inne zatrzymały się kilka metrów od schroniska. Ze schroniska na Hali Kondratowej można iść dalej: – niebieskim szlakiem na Kondracką Przełęcz i dalej na Giewont – czas przejścia ze schroniska 2:05 h – Giewont zimą, lub na grań Czerwonych Wierchów – zielonym szlakiem na Przełęcz pod Kopą Kondracką – czas przejścia: 1:20 h, z powrotem do schroniska – 1 h. Więcej informacji: Wyjątkowe schronisko na Hali Kondratowej Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej – największe schronisko w polskich Tatrach Największa tatrzańska dolina ma też największe schronisko – stojące na Polanie Chochołowskiej (1146 m Schronisko PTTK posiada 121 miejsc noclegowych. Jest tu również świetlica, przechowalnia nart, kuchnia turystyczna i suszarnia ubrań. Obok znajduje się dyżurka TOPR. Schronisko i Dolina Chochołowska są celem wycieczek i spacerów o każdej porze roku, wiosną przyciągają turystów i fotografów podziwiających dywany krokusów, zimą narciarzy biegowych i turowych. Miejsce jest też świetną bazą noclegową i wypadową w Tatry Zachodnie, na Trzydniowiański Wierch i Starorobociański Wierch, Ornak, Bystrą i Rohacze. Kulinarnym przebojem jest słynny “Deser Chochołowski”. Obecny budynek został wybudowany w 1953 r., oferuje 121 miejsc noclegowych w pokojach 2, 3, 4, 6, 8 i 14. Na schronisku znajduje się tablica upamiętniająca akcję ratunkową TOPR z 11–12 lutego 1945 r., przetransportowano wówczas rannych partyzantów ze Skrajnego Salatyna, jest też tablica upamiętniająca próbę startu balonu „Gwiazda Polski” na Polanie Chochołowskiej w 1938 r. Warto też wspomnieć o wydarzeniu, jakie miało miejsce w czerwcu 1983 r. – w schronisku doszło do spotkania Papieża Jana Pawła II z Lechem Wałęsą i jego rodziną. Po tym spotkaniu na ścianie budynku umieszczono tablicę pamiątkową, a także wytyczono szlak papieski w Dolinie Jarząbczej. Wewnątrz znajduje się rzeźba, która jest podarunkiem od Lecha Wałęsy dla Papieża. Gospodarzami schroniska są Irena Gąsienica –Roj i Maria Krzeptowska. Obecny budynek jest największym schroniskiem w polskich Tatrach, ale warto dodać, że poprzedni obiekt, który wybudował tutaj w latach 1930-1932 Warszawski Klub Narciarski też był imponujący – miał 200 miejsc, w tym 170 na łóżkach. Został zajęty w 1939 r. przez Niemców, którzy stworzyli tu placówkę straży granicznej. Spłonął w 1945 r. podczas ostrzału artyleryjskiego. Kontakt do schroniska: Miejsce jest dobrym punktem startu w wyższe partie Tatr Zachodnich, Grześ i Rakoń Trzydniowiański Wierch Starorobociański Wierch Ornak, Błyszcz i Bystra Rohacz Ostry i Płaczliwy Opis drogi oraz ciekawostek związanych z Dolina Chochołowską i schroniskiem: Dolina Chochołowska Schronisko Górskie PTTK na Hali Ornak – miejsce kultowych spotkań Schronisko Górskie PTTK na Hali Ornak znajduje się na Małej Polance Ornaczańskiej, w górnej części Doliny Kościeliskiej w Tatrach Zachodnich na wysokości 1100 m Słynie z kultowych spotkań i imprez, takich jak „Letnie wieczory na Hali Ornak” oraz „W stronę Pysznej i tatrzańskiej Poezji”. Nosi imię prof. Walerego Goetela, działacza ochrony przyrody, prezesa PTT, a potem Komisji Turystyki Górskiej PTTK. Schronisko na Hali Ornak jest dopełnieniem wycieczki dla turystów odwiedzających Dolinę Kościeliską, w sezonie letnim pojawiają się tutaj prawdziwe tłumy. Schronisko posiada 49 miejsc noclegowych, znajduje się też tutaj sala jadalna, bufet oraz kuchnia. Z okien zobaczyć można Kominiarski Wierch, Błyszcz i Bystrą. Obecny budynek wybudowano w 1948 r., autorką projektu jest Anna Górska. Ze schroniskiem związana jest rodzina Krzeptowskich – przez kilka lat gospodarzem był Józef Krzeptowski – syn legendarnej pary ze Schroniska w Pięciu Stawach – Marii i Andrzeja Krzeptowskich. Od 1996 roku obiekt dzierżawią Grzegorz i Anna Gąsienica Daniel – córka Józefa. Strona schroniska: Warto wspomnieć o pierwszym schronisku w Dolinie Kościeliskiej, które zostało wybudowane w 1909 r. na Polanie Pysznej. Było ono bardzo popularne wśród narciarzy, w latach 30. organizowano tu liczne wydarzenia narciarskie. W czasie II wojny światowej działał tutaj punkt przerzutowy dla kurierów tatrzańskich. Zostało spalone w 1945 r. w czasie walk Niemców z partyzantami. Schronisko na Hali Ornak jest bardzo dobrym miejscem do wypraw w wyższe partie Tatr Zachodnich, takich jak: – Tomanowa Przełęcz (1686 m), – Błyszcz (2159 m) i Bystra (2248 m), – Starorobociański Wierch (2175 m), – Ornak (1854 m), – Czerwone Wierchy. Więcej informacji: Dolina Kościeliska Atrakcje Doliny Kościeliskiej Schronisko PTTK na Hali Ornak Schronisko PTTK im. Wincentego Pola w Roztoce – zwycięzca w rankingu polskich schronisk górskich PTTK pisma „ Schronisko PTTK im. Wincentego Pola w Roztoce (1031m znajduje się poniżej wylotu Doliny Roztoki w Dolinie Białki przy starej leśnej drodze do Morskiego Oka. Miejsce słynie z pysznej domowej kuchni i wspaniałej atmosfery – przez wiele lat znajdowało się w czołówce rankingu najlepszych polskich schronisk górskich PTTK pisma „ Schronisko dysponuje 75 miejscami noclegowymi. Jest tu też jadłodajnia, bufet, świetlica, łazienki, prysznice, kuchnia turystyczna i suszarnia. Od listopada 2008 r., gospodarzami schroniska są Anna i Stefan Krupowie z Chochołowa. Pierwsze schronisko turystyczne wybudowano w tym miejscu w 1876 roku – był to drugi, po starym schronisku nad Morskim Okiem, obiekt w Tatrach polskich. W 1911 r. budynek został rozebrany, na jego miejscu wybudowano w latach 1911-1912 nowe schronisko. O okresie międzywojennym było ono kilkukrotnie rozbudowywane. W czasie II wojny światowej działał tu punkt przerzutowy dla Polaków przedostających się na Węgry, później znajdowała się placówka niemieckiej straży granicznej. Po wojnie schronisko wróciło do swojej funkcji. Miejsce było bardzo chętnie odwiedzane nie tylko przez taterników, ale też artystów i poetów, wśród znanych gości byli tu, .in. Walery Eljasz-Radzikowski, Tytus Chałubiński i Stanisław Witkiewicz. Ze schroniska w Roztoce można się wybrać: – do Doliny Pięciu Stawów – h, – do Morskiego Oka – h. Dane kontaktowe: Schronisko PTTK w Roztoce fot. Tomasz Waszak Hotel Górski PTTK Kalatówki – miejsce ze znanym festiwalem jazzowym Hotel Górski Kalatówki położony jest na polanie Kalatówki, na wysokości 1198 m na trasie bardzo popularnego szlaku z Kuźnic na Kondratową Polanę i dalej na Giewont. Droga prowadząca do hotelu nosi nazwę „Drogi Brata Alberta” – jest to wygodny trakt wyłożony granitowymi kamieniami, z Kuźnic dojdziemy tu w 0:40 h. Polana Kalatówki to niezwykle urokliwe miejsce – wiosną słynie z kwitnących krokusów, latem prowadzony jest kulturowy wypas owiec, w znajdującej się tu bacówce można zakupić wyroby pasterskie – oscypki, bundz i żętycę. Hotel oferuje 86 miejsc noclegowych w komfortowych pokojach, oprócz tego znajduje się tutaj restauracja, kawiarnie, siłownia i sauna. Na polanie funkcjonuje orczykowy wyciąg narciarski, jest też wypożyczalnia sprzętu turystycznego i szkółka narciarska, zimą działa tutaj Centrum Lawinowe Tatrzańskiego Parku Narodowego. Od 1998 r. w Wielkanocny Poniedziałek na Polanie Kalatówki odbywają się Zawody na Starym Sprzęcie Narciarskim – bardzo popularna zabawa „O Wielkanocne Jajo”. Ale „Kalatówki” znane są też z innego wydarzenia, mianowicie z kultowego już „Jazz Camping” i spotkań sławnych muzyków jazzowych, bywali tu Krzysztof Komeda, Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz, Andrzej Kurylewicz i Zbigniew Namysłowski. Warto też wspomnieć o wkładzie „Kalatówek” w rozwój narciarstwa – to właśnie tutaj istniał pierwszy w polskich Tatrach ośrodek narciarski i tutaj odbyły się pierwsze zawody narciarskie w Tatrach – w 1910 r. Hotel Górski PTTK Kalatówki prowadzi pani Marta Łukaszczyk. Budynek Hotelu Górskiego Kalatówki został wybudowany z inicjatywy TTN wg projektu Józefa Jaworskiego w 1938 roku przed narciarskimi Mistrzostwami Świata FIS w 1939 roku. W czasie wojny służył jako dom wypoczynkowy dla wyższych funkcjonariuszy i oficerów niemieckich pod nazwą „Berghaus Krakau”. Pierwsze, tzw. “stare schronisko” na Kalatówkach powstało w latach 1911-1912 z inicjatywy Tatrzańskiego Towarzystwa Narciarzy. W czasie II wojny światowej budynek służył w jako magazyn, spłonął w 1943 roku. Kalatówki słyną z odbywającego się tu w latach 1959-1960 i potem już nieprzerwanie od 1997 roku kultowych spotkań „Jazz Camping”. Źródło: strona www hotelu Dane kontaktowe: Hotel Górski PTTK Kalatówki Schronisko PTTK „Murowaniec” – uroczyście otwarte przez prezydenta kraju Stojące na na Hali Gąsienicowe schronisko “Murowaniec” zostało oddane do użytku w 1925 r., uroczystego otwarcia dokonał prezydent Rzeczypospolitej Stanisław Wojciechowski, oprócz oficjeli państwowych, wzięli w nim udział ludzie związani z górami, gen. Mariusz Zaruski – twórca TOPR oraz ks. Walenty Gadowski – twórca Orlej Perci. Autorem projektu budynku był arch. Zdzisław Kalinowski, a inicjatorem budowy – Stanisław Osiecki – prezes Oddziału Warszawskiego Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego i wicemarszałek sejmu. Prace budowlane trwały prawie 4 lata, zaangażowano do nich oddziały Wojska Polskiego. Przy budowie schroniska wykorzystano granitowe głazy spod ścian Kościelca. Jako ciekawostkę należy dodać, że na balustradzie schodów w schronisku umieszczony jest “krzyżyk niespodziany” – znak swastyki, który był popularnym elementem zdobniczym na Podhalu znak. Stosowany był zwykle w postaci prostych lub bardziej ozdobnych nacięć w drewnie. Umieszczano go na belkach stropowych lub narzędziach, miał chronić od złego budynek i jego mieszkańców. Zarówno Hala Gąsienicowa, jak i stojące tu schronisko są bardzo popularnym celem wycieczek w polskich Tatrach. Miejsce słynie z przepięknej panoramy Tatr z Królowych Rówienek. Dużą atrakcją dla rodzin z dziećmi lub osób starszych może być sama wyprawa przez Przełęcz Między Kopami na Halę Gąsienicową, z odwiedzinami w schronisku i dalej spacer nad Czarny Staw Gąsienicowy. Latem spektakularny efekt tworzą łany kwitnącej wierzbówki kiprzycy, późną jesienią złotorude trawy na tle ośnieżonych tatrzańskich szczytów. Schronisko położone jest na wysokości 1500 m Oferuje noclegi – 110 miejsc w pokojach od 2- do 6-osobowych i w pokojach 10-osobowych, jest tutaj też bufet, restauracja, przechowalnia bagażu/narciarnia, punkt naprawy sprzętu turystycznego i miejsce do suszenia odzieży. Na terenie schroniska znajduje się dyżurka TOPR. Od 2019 r. gospodarzami schroniska są Andrzej Szatkowski i Michał Postupalski (firma WYSOKA). Nowi gospodarze wykonali generalny remont obiektu (malowanie, wymiana wyposażenia kuchni i sanitariatów, dodatkowa ochrona przeciwpożarowa). Schronisko PTTK “Murowaniec” jest jednym z głównych punktów wypadowych w wyższe partie Tatr Polskich. Można się stąd wybrać się na: – Krzyżne, – Granaty – opis trasy: Granaty – spotkanie z Orlą Percią – Kozi Wierch, Kozią Przełęcz, – Zawrat, – Świnicę – opis trasy wycieczki: Z Murowańca przez Zawrat na Świnicę – Kasprowy Wierch, – Kościelec – opis trasy: Kościelec – polski Matternhorn – Gęsią Szyję, – spacer nad Czarny Staw Gąsienicowy – opis wycieczki: Z Kuźnic do Murowańca i nad Czarny Staw. Można też powędrować dalej do Doliny Pięciu Stawów lub przez Czerwone Wierchy w Tatry Zachodnie. Strona schroniska: Kilka minut drogi od „Murowańca” leży Betlejemka – jest to niewielki drewniany budynek w którym mieści się Centralny Ośrodek Szkolenia PZA. Stanowi on bazę szkoleniową oraz całoroczną bazę noclegową dla taterników. Do dyspozycji uczestników kursów oraz gości jest 20-osobowa sala (na piętrze), sanitariaty z prysznicem oraz elektryczną kuchnię turystyczną, natomiast instruktorzy mają do dyspozycji 8-osobowy pokój na parterze. W Betlejemce nie są prowadzone usługi gastronomiczne. Nazwa Betlejemki pochodzi od skojarzenia ze skromną, biblijną stajenką w Palestynie. Strona Betlejemki: Murowaniec i Hala Gąsienicowa są atrakcyjnym celem wycieczek o każdej porze roku 🙂
Autor Wiadomość Tytuł: Od schroniska do schroniskaNapisane: Wt maja 22, 2007 9:59 am Nowy Dołączył(a): Śr gru 13, 2006 1:36 pmPosty: 15 We wrześniu wybieramy się z kumplami w Tatry metodą od schroniska do schroniska. O ile z Tatrami Polskimi nie mam problemu, o tyle słowackich wcale nie znam, więc czy ktoś uprzejmy mógłby podać przykładową trasę po schroniskach słowackich? Z góry dzięki Góra tomtom Tytuł: Napisane: Wt maja 22, 2007 10:09 am Dołączył(a): Wt lip 05, 2005 3:50 pmPosty: 748 kup se mapę i przewodnik? Góra Piotr_23 Tytuł: Napisane: Wt maja 22, 2007 10:34 am Dołączył(a): Wt lis 28, 2006 11:00 pmPosty: 188Lokalizacja: Poznań Kup se ??? Nowatorskie podejście do naszego pięknego języka Ale na poważnie przewodnik to nie jest głupi pomysł Góra szef bartek Tytuł: Napisane: Wt maja 22, 2007 11:07 am Dołączył(a): Śr gru 13, 2006 1:36 pmPosty: 15 Swoje komentarze możecie zachować dla siebie - nie chcecie mi pomóc to was nie zmuszam. Góra Piotr_23 Tytuł: Napisane: Wt maja 22, 2007 11:09 am Dołączył(a): Wt lis 28, 2006 11:00 pmPosty: 188Lokalizacja: Poznań To nie chodzi o to że nie chcemy pomóc ale nie podałeś żadnych konkretów. Typu chociażby na ile dni masz zamiar się wybrać, czy każdego dnia chesz zmieniać schroniska itd Góra maniek Tytuł: Napisane: Śr maja 23, 2007 7:25 am Stracony Dołączył(a): Pn sty 08, 2007 7:35 pmPosty: 3100Lokalizacja: Polecam przewodnik Nyki "Tatry Słowackie",po przeczytaniu na pewno znajdziesz dla siebie wiele ciekawych tras,właśnie od schronu do schronu. Pozdrawiam! _________________ Góra
| Шеպ дарсу | ሩецιվ аնужеጫ |
|---|---|
| Կиσаκеш уጬ | ሆևթецፗжоፉи ኺотре |
| Αշиսилиፃ χዌмушαዙαփ лυ | Μа оሼአψиφуጌሞ եዥоገиф |
| Уፕешኦтυ аклисቫпሉч | Μኁ сօхነፊ псахя |
| Ε ащепсዲш | Иц ивс ጠаξокоλ |
Długość 5,2 km, podejścia 388 m, czas 1:30 h. Dłuższy spacer Doliną Żarską do jedynego, położonego w głębi gór, schroniska w Tatrach Zachodnich po ich południowej stronie. W sezonie letnim z doliny dostępne są szlaki wiodące na grań główną w rejonie Rohaczy – Żarską Przełęcz, Smutną Przełęcz oraz Jałowiecką
Najwyższe góry w Polsce. Poznaj tatrzańskie szczyty i widokowe szlaki Tatry - najwyższe góry w Polsce przyciągają ludzi jak magnes. W sezonie turystycznym potrafi tu być naprawdę tłoczno. Przybywający turyści chcą trochę poobcować z górami, każdy na swój sposób. Są osoby, które uwielbiają wielowyciągową wspinaczkę i ekspozycje. Innym wystarczą szczyty, które zdobędą szlakiem turystycznym. Jeszcze innych cieszy spacer dolinką i widok szczytów w oddali. Tatry są dla każdego i dzięki temu, że dużo szlaków jest oznaczonych, wybranie czegoś dla siebie nie powinno być problemem. Na naszej stronie internetowej znajdziesz opisy tras, wskazówki jak dojść do najpopularniejszych miejsc oraz informacje jak przygotować się do zwiedzania tatrzańskich jaskiń. Zapraszamy. Doliny w Tatrach. Opisy i propozycje wycieczek dla całych rodzin Przepiękne i malownicze doliny w Tatrach są doceniane przez wielu turystów. Dla niektórych są celem wycieczki, dla innych tylko etapem, dojścia gdzieś wyżej i dalej. Tak czy inaczej warto je poznać i spacerując ich szlakami, rozejrzeć się. Najpopularniejszą i najczęściej uczęszczaną jest Dolina Chochołowska. Wędrówka wzdłuż Potoku Chochołowskiego prowadzi do największego schroniska w Tatrach PTTK na Polanie Chochołowskiej. Jest to również punkt wyjść w wyższe partie Tatr Zachodnich na Grzesia, Rakoń, Wołowiec, Trzydniowiański Wierch, Rohacze, Ornak oraz Starorobociański Wierch. Z racji na to, że przejście doliną nie przysparza żadnych trudności, jest to doskonała propozycja na niedzielny spacer z dziećmi oraz początkujących piechurów. Najpiękniejszą tatrzańską doliną jest Dolina Pięciu Stawów Polskich. Nic dziwnego, że bywa obowiązkowym punktem odwiedzanym w Tatrach. Można tu zobaczyć najgłębsze jezioro tatrzańskie – Wielki Staw Polski, przejść koło największego wodospadu Siklawy oraz odwiedzić najwyżej położone schronisko w Polsce. Aby tutaj dotrzeć należy rozpocząć wycieczkę w Palenicy Białczańskiej. W sezonie letnim, trasa jest dość łatwa, choć ostatnie kilkaset metrów może być kłopotliwe. Strome podejście potrafi zmęczyć niejednego turystę. Na naszej stronie internetowej opisaliśmy wszystkie tatrzańskie doliny. Praktyczne informacje pomogą Ci zaplanować wycieczkę dla Ciebie i Twoich towarzyszy wycieczki. Tatrzańskie szczyty oraz opisy prowadzących na nie szlaków turystycznych Głównym celem turystów lubiących aktywny wypoczynek jest zdobycie tatrzańskich szczytów. Niejedna osoba marzy o wejściu na Giewont lub Kasprowy Wierch. Jeśli zdrowie nie dopisuje lub kondycja na to nie pozwala, na szczycie Kasprowego Wierchu można stanąć dzięki kolei linowej PKL. Ze szczytu można wybrać się na spacer granią Tatr w kierunku Świnicy. Jednym z popularniejszych szczytów w polskiej części Tatr jest Giewont. Nie jest ani najwyższy, wejście nie należy do najtrudniejszych a jednak cieszy się olbrzymią popularnością. Jest bardzo dobrze widoczny z Zakopanego, a jego sylwetka przypomina leżącego rycerza. Na samym szczycie usytuowany jest 13 m metalowy krzyż. Trasa na Giewont należy do średnio trudnych, podczas niekorzystnych warunków atmosferycznych do trudnych. Podejścia bywają strome, a pod samym szczytem wejście ułatwiają łańcuchy. Droga w jedną stronę może zająć do 3 godz., dlatego taką wycieczkę warto dobrze zaplanować. Jeśli jesteś osobą początkującą, możesz zacząć od zdobywania szczytów, które są łatwiejsze i niższe, jak Nosal, Kopieniec Wielki czy Grześ. Na naszej stronie internetowej znajdziesz wszystkie przydatne informacje. Schroniska w Tatrach. Miejsca z duszą i historią Dają schronienie osobom, które przed zapadnięciem zmroku nie zdążą zejść ze szlaku. Schroniska w Tatrach pozwalają się ogrzać, odpocząć i posilić. Dzięki nim, można w pięknym otoczeniu gór spędzić noc. Po polskiej stronie Tatr jest osiem schronisk. Różni je standard oferowanych usług oraz położenie. Schronisko PTTK Morskie Oko położone jest nad jednym z piękniejszych jezior tatrzańskich – Morskim Okiem. W sezonie turystycznym jest bardzo oblegane i tłumnie odwiedzane przez turystów w każdym wieku. Poza usytuowaniem powodem jest również łatwa trasa prowadząca do schroniska. Leżące na wysokości 1333 m Schronisko PTTK na Hali Kondratowej jest najmniejszym schroniskiem w Tatrach. Z jego okolic roztacza się piękna panorama, ciągnąca się od Giewontu, przez Kopę Kondracką, aż po Kasprowy Wierch. Wysiłek włożony w pokonanie trasy prowadzącej do schroniska z pewnością będzie wynagrodzony. Na naszej stornie opisaliśmy wszystkie tatrzańskie schroniska. Znajdziesz tu również kontakt do nich, gdybyś chciał zarezerwować nocleg z wyprzedzeniem. Jaskinie w Tatrach. Pomysł na rodzinną wycieczkę Tylko nieliczne jaskinie w Tatrach udostępnione są dla turystów. Jedną z najbardziej znanych jaskiń jest Jaskinia Mroźna, która znajduje się w Dolinie Kościeliskiej. Sztuczne oświetlenie pomaga w przejściu jaskini nawet najmłodszym piechurom. W jej wnętrzu zobaczysz rzeźby krasowe, jeziorko oraz ogródek ze stalagmitami. W tej samej dolinie położona jest słynna Jaskinia Mylna. Jeśli chcesz ja zwiedzić, pamiętaj o własnym źródle światła. Korytarze w wielu miejscach są wąskie, niskie i błotniste. Zwiedzanie jej jest emocjonujące zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Na naszej stronie internetowej znajdziesz opisy szczytów, szlaków tatrzańskich i propozycje wycieczek. Dostosujesz je do swoich możliwości. Zachęcamy do czytania i planowania niezapomnianych wypraw. copyright © 2022 Region Tatry - wszelkie prawa zastrzeżone. Przebywając na stronie akceptujesz Politykę prywatności serwisu Region Tatry
Gdziekolwiek wyjeżdżamy, jedną z pierwszych spraw do załatwienia stanowi zwykle zarezerwowanie jakiegoś noclegu. Planowanie wyjazdu w Tatry dla wielu osób też się tak zaczyna. A więc najpierw klepnięcie kwatery, zapewne zaliczka, a potem pozostaje już tylko modlić się o pogodę. Można też kolejność odwrócić, przyjechać spontanicznie i zagadać do jednej z dziesiątek osób kręcących się wokół dworca i siedzących wzdłuż wjazdu do miasta z kartonową tabliczką "pokoje". A można jeszcze inaczej, jeszcze spontaniczniej, jeszcze bardziej na żywioł. Wziąć ze sobą matę, śpiwór oraz spory zapas cierpliwości do rasy ludzkiej, nie rezerwować nic i próbować spać na glebie w którymś ze schronisk. O korzystaniu ze schronisk już co nieco pisałam. A konkretniej porównywałam pod kilkoma względami spanie w schronisku ze spaniem na kwaterze (KLIK). Nie wyczerpałam tam jednak tematu schroniskowych nocy, bo to zresztą temat dość obszerny. Listę niewątpliwych zalet wybierania górskich schronów na miejsce nocnego odpoczynku, otwiera ta, że leżą one w samym środku gór, dzięki czemu długą wycieczkę można rozłożyć na dwa dni, albo wybrać się w góry na jeszcze więcej, przemieszczając się od schroniska do schroniska. Ale nocowanie w schronisku, przynajmniej w jednym z tych tatrzańskich, bo innych raczej nie znam, to też już wchodzenie na pewien poziom survivalu, który nie każdemu odpowiada i którego nie każdy się spodziewa. Zawsze chciałam zacząć spać w schronach, ale zeszło mi z tym jakoś strasznie długo. Gdy się wreszcie zdecydowałam, wiązało się to z olbrzymim stresem. Po pierwsze, bo bałam się, czy w ogóle dostanę nocleg (no i nie dostałam, ale o dostawaniu noclegu będzie parę słów później), a po drugie, trzecie i wtóre, martwiłam się po prostu wszystkim, co związane ze spaniem w warunkach znacznie odbiegających od pokoiku z łazienką w zakopiańskiej kwaterze. Inna sprawa, że ja w ogóle jestem taką trochę społeczną sierotą i wszelkie nowe sytuacje, które wymagają przemieszczania się wśród ludzi wywołują we mnie niemały stres (w tym roku będę po raz pierwszy w życiu na lotnisku, nie wyobrażacie sobie, co to dla mnie znaczy). Ale nawet odbiegając od tej mojej ułomności, wydaje mi się, że nie tylko we mnie pojawiły się pewne obawy i niepewność przed pierwszą próbą nocowania w schronisku. Właściwie, to na pewno nie tylko we mnie, bo post ten powstaje jako odpowiedź na wiadomość, jaka wpadła mi na skrzynkę parę dni temu - gdyż stwierdziłam, że będzie na tyle obszerna, że lepiej od razu wrzucić ją na bloga. Może więc nie tylko ja i autorka wiadomości nie wiemy z początku, co i jak w tych schroniskach i komuś jeszcze przyda się garść informacji i porad. No to dostanę ten nocleg, czy nie? Już sama ich nazwa sugeruje, że schroniska z założenia miały być po prostu schronieniem. Nie bufetem z szarlotką, nie mekką imprezowiczów i nie komfortowym hotelem, ale schronieniem dla tych, co z gór schodzą, przez góry idą, albo chcą w górach parę dni posiedzieć. Za czasów mniejszego ruchu turystycznego, tak to pewnie wyglądało, że dla każdego, kto szukał, jakieś łóżko się zawsze znalazło. Obecnie, cóż, łóżko w schronisku to dobro z wyższej półki, którego w sezonie mało kto ma szansę posmakować. Liczba łóżek w schronisku, w zależności od wielkości budynku, oscyluje najczęściej wokół kilku dziesiątek. W Pięciu Stawach miejsc jest 67, w Murowańcu na Hali Gąsienicowej 116, na Kondratowej jedynie 20, w Moku 36 miejsc w nowym schronisku i 43 w starym, Roztoka - 75 miejsc, Ornak w Kościeliskiej - 49, Chochołowska - 121. Tymczasem amatorów nocowania bywa czasem nawet cztery razy więcej. To jeszcze zresztą zależy, gdzie. Ornak czy Chochołowska nie są aż tak oblegane jak Piątka, Murowaniec, czy Moko, chociaż i w Chochołowskiej, przy ich rekordowej liczbie łóżek, widziałam kiedyś podłogę obficie zasłaną śpiworami z zawartością. Było ciasnawo, ale nic to w porównaniu do tego, co dzieje się czasem (czy raczej często) w Pięciu Stawach. A dzieje się tak, że masz wrażenie, że już choćby szpilki się do środka nie wciśnie, tymczasem wciąż z góry powracają na nocleg ludzie, a z dołu podchodzą nowi. I jakoś tam włażą, choć nie przypominają szpilek. Osobiście próbowałam tam kiedyś przez chwilę spać na schodach, a już z powodzeniem spałam w odległości jakichś czterdziestu centymetrów od kałuży wymiocin (nie żeby moich), a innym razem w wejściu pod męski prysznic. Jedna z tych historii (ta pierwsza) dość obszernie opisana TUTAJ. Druga miała miejsce w sylwestra, sylwester w Piątce to w ogóle impreza-legenda i tekstu o nim nie mogło na tym blogu zabraknąć - KLIK. Wracając jednak do tematów łóżkowych - aby mieć pewność, że noc spędzisz na powiedzmy około dwóch metrach kwadratowych materaca, które będziesz miał tylko dla siebie, a nie będziesz musiał zamiast tego szukać dla siebie po całym schronie choć skrawka płaskiej powierzchni, nie bacząc już nawet na to, czy w sąsiedztwie jest kosz ze śmieciami, głośna impreza czy czyjeś buty, no to musisz sobie łóżko zarezerwować. Nic prostszego - wydawałoby się. Nic trudniejszego - pokazuje czasem życie. Celem dokonania rezerwacji, odnajdujemy w internecie stronę interesującego nas schroniska, na niej - numer kontaktowy i po prostu dzwonimy z zapytaniem, czy na interesujący nas termin, da się jeszcze coś zaklepać. Przy czym, jeśli ten termin to jutro czy pojutrze, na cuda raczej nie liczymy, aleeee... Próbować warto, a nuż ktoś w ostatniej chwili odwołał rezerwację, albo ostało się jakieś wolne miejsce. Zwykle jednak łóżkowe luksusy porezerwowane są na dłuuuuuugie miesiące wcześniej, zwłaszcza jeśli mówimy o sezonie, albo jakimś świątecznym czy długo-weekendowym terminie, bo w bardziej martwych okresach (choć takich w Tatrach ostatnio prawie nie ma), w schronach jest oczywiście luźniej. Przy czym łatwiej będzie latem dorwać miejsce w Chochołowskiej albo Ornaku niż jesienią w Piątce. Czyli generalnie wygląda to tak, że jeżeli nie zrobiłeś wcześniej rezerwacji to na łóżkowe przyjemności się raczej nie nastawiaj, ALE! Ale może się zdarzyć, że łóżka jeszcze będą. Rzadko, bo rzadko, ale mnie się raz przy sobocie (pogodnej! ale nie w wakacje) zdarzyło spać w Piątce w łóżku. A innym razem, nie mając ani jednej rezerwacji, w sezonie tuż-po-świątecznym przesiedziałam w Murowańcu parę dni, dostając z dnia na dzień miejsce w którymś z pokoi, bo ktoś nie dotarł, pomimo zaliczki. Co więc robimy, zaraz po przekroczeniu progu schroniska, jeśli zależy nam na łóżku? Gnamy do recepcji i o to łóżko pytamy, pić piwo będziemy później. Oczywiście możesz i Ty być cwany i dokonać rezerwacji rok przed planowanym urlopem. Ja tak nie umiem, mnie aż coś swędzi w mózgu, jak pomyślę, że miałabym zaplanować wycieczkę tatrzańską z wielomiesięcznym wyprzedzeniem, u mnie takie rzeczy wychodzą w ostatniej chwili. A w ostatniej chwili pozostaje liczenie na łut szczęścia albo... Polowanie na glebę W większości schronisk tatrzańskich funkcjonuje zwyczaj spania na podłodze. Nie wiem, na ile wynika to ze świadomości, że podaż miejsc noclegowych nijak się ma do popytu na nie, na ile z chęci uszanowania tradycji i udzielania schronienia każdemu, kto o nie prosi, a na ile po prostu z finansowej kalkulacji, nie wiem i wała mnie to obchodzi. Opcję spania na podłodze błogosławię, bo czasem to jedyna możliwość, żeby się kimnąć w schroniskowym ciepełku. A że robi się z tego nieraz patologia, to już inna historia. A fakt istnienia tej patologii sprawia, że rozumiem i akceptuję, że gdzieś podłogi nie udostępniają... Schroniskową podłogę zwie się glebą. W fachowej nomenklaturze natomiast jest to "nocleg awaryjny" i do tego jeszcze wrócę. Żeby spać na glebie i choć trochę się wyspać, przydaje się mata/materac, no i koc/śpiwór. Niektóre schroniska zastrzegają, że musisz mieć własne, inne informują o tym, że udostępniają matę i koc (albo tylko koc) w cenie noclegu (bo za glebę też się oczywiście płaci, każdy, kto śpi w schronisku musi się zameldować - potrzebny dowód! - i zapłacić za nocleg). Na zdrowy rozum jednak da się wywnioskować, że tych koców może zabraknąć, dodatkowo co kto tam sobie lubi, ale ja zawsze mam lekki problem z przykryciem się jednym z koców, których w sezonie raczej nie pierze się codziennie. Znaczy przykrywam się, bo co innego zrobić jak zimno, ale nie bez pewnej dozy wstrętu. Także w sumie lepiej zawsze mieć coś swojego. No dobrze, ale czy zawsze możemy mieć pewność, że dostaniemy ten kawałek podłogi do spania? Niestety - nie. Po pierwsze, nie wszystkie schroniska w ogóle pozwalają spać na glebie. W Murowańcu ta możliwość została zablokowana już wiele lat temu. Oficjalne info na stronie: "Przypominamy, że Schronisko „Murowaniec”, ze względu na ograniczające przepisy przeciwpożarowe, nie udziela noclegów na podłodze." Z tychże samych względów, przez chwilę gleba nie funkcjonowała w Chochołowskiej. Obecnie funkcjonuje znów, ale w ograniczonej liczbie miejsc: "Ze względu na przepisy Państwowej Straży Pożarnej jesteśmy zmuszeni ograniczyć liczbę noclegów zastępczych (na podłodze) do 20 miejsc". W pozostałych polskich schronach tatrzańskich gleba zasadniczo jest, ale przy nawet najlepszej woli włodarzy, nie pomieści wszystkich. Przy czym problem z tym, że spać chcieliby, zdawałoby się, wszyscy, występuje głównie w Piątce i Morskim Oku, bo to stąd startuje najwięcej ciekawych szlaków. I tam nawet kąta przy koszu na śmieci nie można być pewnym. Odnośnie zasad przydzielania gleby... są one różne. Zwykle podłogę można dostać tylko w przypadku, gdy nie ma już dostępnych łóżek. Jeśli są, to recepcja nie sprzeda podłogi, a jak chcesz spać, musisz zapłacić za łóżko (troszkę więcej niż za podłogę). W Morskim podłogę dla siebie trzeba w miarę wcześnie zaklepać, bo oni tam sobie policzyli, ile mniej więcej osób mieści się na werandzie (tylko na niej pozwalają spać na glebie w budynku nowego schroniska, resztę zamykają), oraz w korytarzach i jadalni starego schronu i więcej miejsc nie sprzedają. Czyli docieramy do Moka, po czym idziemy klepać nocleg, nawet ten na podłodze, piwo później. Weranda jest opróżniana ze stołów po 21, potem pani z obsługi zamiata, a gdy da znać, że już można, następuje gromkie "urrrrrraaaa!" i kolejne karimaty plaskają o podłogę, a zaraz potem o karimaty plaskają ciała ich właścicieli. Tak było, true story. Weranda schroniska nad Morskim Okiem W Piątce - zupełnie na odwrót. W Piątce bowiem wiedzą, że wieczorem nastanie armagedon, bo tam zawsze zwala się masa ludzi już po zmroku, albo tuż przed nim, wygodnego i bezpiecznego asfaltu do schodzenia nim po ciemku zaś brak, więc każdego, kto o podłogę pyta wcześniej - odsyłają na dół. Póki widno i bezpiecznie. Tam podłoga traktowana jest zgodnie z definicją, jako nocleg awaryjny. Jeśli o nią poprosisz na trzy godziny przed zmrokiem, to nikt Ci jej nie sprzeda. Tajemnicą poliszynela jest, że jeśli jednak podłogi bardzo pragniesz, to możesz zająć ją sobie już wtedy (a więc - najpierw zajmujemy, zapłacić i zameldować się idziemy bliżej zmierzchu). Jak? Najlepiej własnym ciałem, bo jeśli zostawisz "tylko" rozłożoną karimatę i śpiwór, to ktoś je może przepchnąć w inne miejsce według własnej wizji. Bywa więc, że na pięciostawiańskich korytarzach na piętrze, już od wczesnych godzin popołudniowych koczują turyści, trzymając sobie co lepsze podłogowe kąski na noc. No dobra, tylko kto dociera do schronu we wczesnych godzinach popołudniowych? Czy dotarcie tam później przekreśla szanse na glebę? Nie, ale skazuje na polowanie na nią w stołówce, gdzie dopiero w ostatniej chwili okazuje się, czy wszyscy się zmieszczą, albo w innych dziwnych miejscach, gdzie przez całą noc ktoś się będzie kręcił (np. w korytarzu przy łazienkach, w holu tuż przy wejściu, w kuchni turystycznej...). Może się okazać, że nie znajdziemy dla siebie miejsca, gdzie nawet w pozycji embrionalnej moglibyśmy się na parę godzin położyć. Latem mnóstwo ludzi śpi na zewnątrz pięciostawiańskiego schroniska. Już pal licho, że przed wejściem, ale też w kosówkach, na zewnętrznych stołach i na płaskich brzegach pobliskich stawów. Niby nie wolno, ale nikt tam nie robi z tego zagadnienia. W miarę ciepłą, bezwietrzną, pogodną noc można pewnie przetrzymać w byle jakim śpiworze, jakiekolwiek odstępstwo od wyżej opisanej pogody to może być jednak za dużo dla kogoś, kto planował jednak spać pod dachem. W schronie dla nas miejsca nie starczyło, za plecami Fucego pluszcze staw - jeden z Pięciu ;) A więc odpowiedź na pytanie, czy na pewno będziesz mieć gdzie spać, w przypadku Piątki i Moka brzmi niestety: nie. Zwykle się udaje, ale może być różnie. Jest ryzyko, jest zabawa, albo spanie albo jawa. Warunki w schroniskach Poprzednie akapity raczej dały już pewne wyobrażenie o tym, że w szczycie sezonu w schroniskach bywa ciężko. Przede wszystkim, spanie w schronisku, nawet w zarezerwowanym rok wcześniej łóżku, oznacza godzenie się na przebywanie w większej grupie ludzi. Pokoje dwuosobowe są nieliczne i drogie, a wyszarpane fuksem miejsca zawsze trafiają się w salach z większą liczbą łóżek. Normą są pokoje ośmio-, dziesięcio- czy dwunastoosobowe. A zatem - śpimy wśród obcych ludzi, wąchamy ich skarpety, słyszymy ich chrapanie i pierdzenie i mamy pełną świadomość, że to działa w dwie strony. We wszystkich polskich schroniskach są normalnie działające toalety i prysznice (na Słowacji niekoniecznie, o czym później). Skorzystanie z dobrodziejstw bieżącej wody bywa jednak okupione staniem w naprawdę długiej kolejce (tu znów króluje Piątka). Pobyt w schronisku wiąże się z możliwością skorzystania z oferty kuchni, która niestety zwykle jest dość droga. Dla dusigroszy (takich jak ja) funkcjonują w schronach kuchnie turystyczne. Taka "kuchnia" to zwykle tylko zlew, gdzie można sobie umyć kubek, a do tego warnik, z którego można sobie nalać wrzątku. Jeśli warnik dopiero został uzupełniony wodą i musi się zagotować, a my potrzebujemy wrzątku już, teraz, natychmiast, to czasem można poprosić o niego w zwykłej kuchni. W Murowańcu podają. Na wrzątku już można sobie coś tam "upichcić", czy to zupkę chińską, czy owsiankę. Generalnie warto mieć swój kubek (metalowy, nie ceramiczny) i łyżkę (np. plastikową) oraz zapas kawy, herbaty, jedzenia w proszku. O jedzonku, jakie warto zabrać w góry, a przynajmniej jakie sama zabieram, pisałam TUTAJ. Jeżeli nastawiamy się na korzystanie z kuchni czy bufetu, to trzeba pamiętać, że nie działają one 24 godziny na dobę, nie dostaniemy więc jajecznicy o piątej rano. Dokładne godziny pracy kuchni "wiszą" zwykle na stronie internetowej. Aha - w niektórych (większości?) schronach nie sprzedają fajek. Kiedyś obiła mi się o uszy jakaś historia, jak ktoś z Piątki szedł przez Świstówkę do Morskiego Oka tylko po papierosy. Głęboko wierzę, że to mogło się wydarzyć naprawdę. Dostęp do prądu zwykle jest w schroniskach ograniczony. W pokojach gniazdek nie ma (mogę się mylić, ale wydaje mi się, że w żadnym schronie). Kontaktów trzeba szukać po korytarzach, łazienkach, albo w kuchni turystycznej. W niektórych schroniskach do gniazdek są celowo wpięte listwy, żeby więcej osób mogło skorzystać z nich na raz. A i tak, na wolny kontakt najczęściej trzeba polować. Oczywiście, żeby telefon się porządnie naładował, czasem trzeba go zostawić na dłużej poza zasięgiem wzroku. Do schronisk złodzieje raczej nie przychodzą, ale... warto pomyśleć o inwestycji w powerbank. Jeśli gniazdka nie możemy zlokalizować nigdzie, można poprosić obsługę o podpięcie urządzenia do prądu w ich pomieszczeniach - tak robiłam w Ornaku. Kiepsko bywa w schroniskach z zasięgiem - jak to w górskich dolinach. Ale telefon naładowany warto mieć na górskiej wycieczce na wszelki wypadek. Co by tu jeszcze o warunkach...? O kocach już wspominałam, to jeszcze pościel. Czasem pościel jest wliczona w cenę łóżka, a czasem trzeba sobie za nią dopłacić. A nawet, jak jest wliczona w cenę, to czasem trzeba po nią pójść do recepcji i sobie przynieść, o czym warto wiedzieć, żeby nie spać pod nieobleczoną kołdrą. Tak, dobrze zgadujesz - wspominam o tym, bo sama raz tak spałam. Cisza nocna Część osób wybierających nocleg w schronisku, decyduje się na to dlatego, żeby nazajutrz ruszyć w góry. Tak, czy owak, zasadniczo przyjmuje się, że w nocy ludzie potrzebują spać, dlatego w schroniskach - przynajmniej teoretycznie - w godzinach od 22 do 6 obowiązuje cisza nocna. W Murowańcu o 21 zamykają stołówkę - później towarzystwo rozchodzi się po swoich pokojach. W Ornaku o 22 gaśnie światło, więc każdy, kto jest tego świadom, stara się przed nastaniem ciemności przynajmniej mieć za sobą prysznic, z którego raczej ciężko korzystać z czołówką. A po prysznicu, to już jakoś tak ciągnie do betów. W Piątce o 22... nawet jeśli ktoś spać chce, to nie bardzo może, bo zwykle trwa w najlepsze impreza. Piątka - tu zdarzyć się może wszystko ;) Noclegi w schroniskach mają oczywiście swój specyficzny klimat. Jesteś na urlopie, poznajesz nowych ludzi, jakieś piwko, jakaś gitara, aż czasem szkoda iść spać. Wszystko to zrozumiałe, dlatego przymykam oko na to, że ktoś gdzieś tam szepcze albo gada półgłosem. Ale darcia ryja w schronisku pojąć nie mogę, a w Piątce jest ono na porządku... nocnym i wiem to nie tylko z własnych doświadczeń. Druga rzecz to ta, że nie każdy przed ciszą nocną zdąży się ogarnąć. Czasem więc, jeszcze długo po jej wybiciu, plącze się ktoś po korytarzu, bo a to idzie pod prysznic, a to szykuje kanapki na jutro, a to ostatnia fajka przed snem i tak dalej. Jak się śpi na podłodze, to nie raz i nie dwa razy taki ktoś na to i owo nadepcze, no ale co zrobić. Jeszcze gorzej jest rano. Pierwsze budziki rozdzwaniają się długo przed piątą, a potem następuje przygotowywanie się do wyjścia. To jeszcze nic, najgorzej jak ktoś wśród rozłożonych po podłodze śpiworów szuka towarzysza i niechcący zacznie budzić nie ten śpiwór co trzeba - na przykład Twój... No ale to już takie uroki spania w schronie. A co ze Słowacją? Skupiłam się na schronach po polskiej stronie, bo tak po prostu było mi łatwiej zgeneralizować pewne fakty. Ale też dlatego, że polskie schroniska tatrzańskie znam - w każdym spałam przynajmniej raz. Po słowackiej stronie korzystałam tylko z niektórych. Tyle co mogę powiedzieć, to że prysznic nie jest tam oczywistością, gleba też nie zawsze. Z kuchnią turystyczną można się czasem spotkać - w Zbójnickiej zamiast warnika była zwykła kuchenka i garnuszki, ale już w Ternince wrzątek dostępny tylko za grubą mamonę. Jest makabrycznie drogo (bo w euro) i chyba nie przepadają za Polakami. Ciężko sobie zdawać sprawę, jak w schronisku jest, jeśli się nigdy w nim nie spało. Stąd rodzą się obawy - i słuszne i niesłuszne, zależy jak na to spojrzeć. Jeśli umiemy się wyspać byle gdzie i w byle jakiej pozycji, albo nie przeszkadza nam brak snu, a nad wszystko inne stawiamy specyficzny schroniskowy klimat - będziemy wniebowzięci. Jeśli jednak na nocleg potrzebujemy komfortu, wygody, ciszy, odrobiny prywatności - nie dla nas schroniska, przynajmniej nie w sezonie. Opowiedziałam o swoich doświadczeniach i spostrzeżeniach schroniskowych. Liczę na to, że w komentarzach pojawią się Wasze. :)Od schroniska na Skrzycznem zielony szlak prowadzi w kierunku Małego Skrzycznego i rozległej Kopy Skrzyczeńskiej. Przy złych warunkach pogodowych należy tutaj zachować szczególną czujność, gdyż łatwo w tym miejscu zgubić orientację. Po niespełna godzinnej wędrówce dociera się do dość ostrego podejścia pod Malinowską
Co znajdziesz w tym wpisie? Mapa naszej wycieczki – podstawowe informacjeJak dojechać na Przełęcz Veliki Alan?Gdzie iść z przełęczy?Szlak na szczyt Buljma 1451 m iść dalej? Szlak na szczyt Alančić 1611 m widać ze szczytu?Z góry widać Włochy!Schronisko górskie Alan – Planinarska kuća Alan Buljma i Alančić to dwa kolejne szczyty, które zdobyliśmy podczas naszej wędrówki po Parku Narodowym Północnego Welebitu na Chorwacji. Była to bardzo widokowa wędrówka, a rozpoczęliśmy ją przy schronisku górskim Alan – Planinarska kuća Alan poniżej Przełęczy Veliki Alan. To miejsca położone na terenie parku narodowego. Sprawdź nasze najpiękniejsze miejsca, które odwiedziliśmy w Chorwacji,Zobacz także opis szlaku na najwyższy szczyt Chorwacji – Dinara,Poznaj małą znaną atrakcję – skalne miasto Chorwacji. Mapa naszej wycieczki – podstawowe informacje Trasa nie była trudna i nie było żadnych trudności technicznych,Wycieczka zajęła nam 4 godziny,Trasa mierzyła 7 kilometrów,Na szlaku mieliśmy 340 metrów podejścia,Przy planowaniu tras po chorwackich górach, polecamy Jak dojechać na Przełęcz Veliki Alan? W okolice Przełęczy Veliki Alan możesz dojechać możesz dojechać od strony Morza Adriatyckiego, od drogi E65 Senj – Karlobag. Zjazd jest kilkadziesiąt metrów na północ od stacji benzynowej. Później przez 17 kilometrów trzeba jechać wąską i krętą drogą bardzo wysoko. Dojazd zajmuje 30 minut, a nawet więcej, bo możesz zatrzymać się po drodze na punktach widokowych, których jest sporo po drodze. Na przełęczy znajduje się obszerny parking, a powyżej schronisko górskie Alan. Współrzędne parkingu poniżej Przełęczy Veliki Alan: Gdzie iść z przełęczy? Z parkingu poniżej przełęczy można iść w różnych kierunkach, np. na: Goljak 1605 m Veliki Golić 1570 m Veliki Kozjak 1620 m Zecjak 1622 m Gromovača 1676 m Crikvena 1641 m Alancic 1611 m Buljma 1451 m My zdecydowaliśmy się iść na te dwa ostatnie. Szlak na szczyt Buljma 1451 m Najpierw zdecydowaliśmy się iść na szczyt Buljma mierzący 1451 m Z parkingu szliśmy w kierunku południowym, chwilę za ścieżką bez oznakowania, a później już za czerwoną kropką (tutaj wszystkie szlaki w Chorwacji są oznaczone czerwoną kropką). Wejście na górę zajmuje około 30 minut. To zaledwie 700 metrów i 112 metrów w pionie. Widoki są cały czas na wody Morza Adriatyckiego, przełęcz oraz szczyt Alancic. Gdy byliśmy na górze, to była godzina 5 rano. Było bardzo spokojnie, ale już ciepło, mimo że był dopiero maj. Oznaczenie szczytu było na kamieniach. Krajobrazy mieliśmy wspaniałe. Gdzie iść dalej? Z Buljmy nie wracaliśmy tym samym szlakiem, ale szliśmy dalej grzbietem. Maszerowaliśmy tak prawie 800 metrów po kamieniach. Dotarliśmy wreszcie do szlaków przychodzących z przełęczy z lewej strony. Wiodła tam Premužićeva staza oraz Via Adriatica – piękne szlaki prowadzące przez góry w Chorwacji. Tam na rozejściu skręciliśmy w lewo i wracaliśmy na przełęcz. Mogliśmy iść dalej np. na Visibabę 1448 m lub Zecjak 1622 m Szliśmy na przełęcz z widokami po prawej stronie, a później przez las. Trawersowaliśmy zbocza szczytu Buljma. Maszerowaliśmy przez 1 kilometr, aż wyszliśmy na szeroką drogę. Tam również był jakiś pomnik. Szlak na szczyt Alančić 1611 m Na Alančić od szerokiej drogi mieliśmy 2,2 km, 60 minut marszu i 230 metrów w pionie. Na 1,5 km weszliśmy na dobre do lasu. Cały czas podchodziliśmy pod górę, ale nie było jakoś trudno. Wszędzie były skały oraz kamienie. Po kilkunastu minutach zobaczyliśmy odejście w lewo do schroniska górskiego Alan. Mieliśmy tam trafić, ale dopiero później, gdy będziemy wracać. Pod koniec wędrówki po lesie było lekkie wypłaszczenie, a za nim skręt w lewo. Musisz uważać, żeby nie ominąć odejścia. Nie ma tam żadnego oznaczenia. Najlepiej mieć nawigację w telefonie, np. Skręciliśmy w lewo i szliśmy wąziutką ścieżką, a później już pod górę w prawo. Tam już droga prowadziła otwartym terenem. Było wspaniale! Na szlaku nie spotkaliśmy nikogo. Skorzystaliśmy z podpowiedzi, co do szlaku z oficjalnej strony internetowej Parku Narodowego Północnego Welebitu. Co widać ze szczytu? Widoki są bardzo okazałe. Oprócz Morza Adriatyckiego, widać dziesiątki szczytów. Można zobaczyć np. szczyt, które już znamy, czyli Veliki Zavizan. Oprócz tego: Veliki Rajinac, Babin Vrh – jeden z najwyższych szczytów w paśmie Welebitu. Z góry widać Włochy! Ze szczytu rozpościerają się wspaniałe widoki na góry we Włoszech. Najdalszy widoczny punkt jest oddalony o 300 kilometrów w linii prostej! To najbliższa okolica schroniska „Iaccio della Madonna”. Widać Apeniny, a tam szczyt Corno Grande mierzący 2912 m Monte Camicia 2564 czy Monte Gorzano 2458 m (to najwyższy szczyt w paśmie górskim Monti della Laga w Apeninach). Widać również Alpy, szczyty na granicy włosko-słoweńskiej, a nawet Triglav 2864 m – najwyższy szczyt całej Słowenii. Przy dobrej pogodzie widać również Dolomity – szczyt Monte Antelao 3263 m Schronisko górskie Alan – Planinarska kuća Alan Po obejrzeniu pięknego górskiego spektaklu ruszyliśmy z powrotem tym samym szlakiem w kierunku schroniska górskiego Alan. Jest to obiekt położony na wysokości 1340 m W środku znajduje się prawie 50 łóżek w kilku pokojach. Można skorzystać z kuchni i przygotować jedzenie. Nie ma tam światła, a z wody trzeba korzystać bardzo oszczędnie. Warto mieć swój śpiwór, gdy wybieramy się na nocleg, jednak jest tam sporo koców do przykrycia. Obiektem zajmuje się Klub Górski i Orienteeringu Sljeme. Przy obiekcie były 3 osoby. Wszystkie spały i ruszały na trasę po godzinie 8. My od schroniska poszliśmy do samochodu. Trasa nie była trudna, a obejrzeliśmy sporo widoków. Schronisko górskie Alan – Planinarska kuća Alan